Jak ludzie zachowują się w zoo? "Widząc tablicę o zakazie karmienia zwierząt przechodzą w miejsce, gdzie tablicy nie ma"

- Nasi zwiedzający zachowują się coraz lepiej i świadomość społeczeństwa co do potrzeb zwierząt i do konieczności zapewnienia im spokoju rośnie - mówi nam prezes zarządu wrocławskiego zoo. Jednak, jak zaznacza, jest to proces długotrwały i powolny, a przypadki łamania regulaminu przez zwiedzających nie należą do rzadkości.

Zwierzęta "przemówiły" w kampanii warszawskiego zoo - "ZOOstaw, nie dokarmiaj!". Chociaż wachlarz dyskusyjnych zachowań odwiedzających jest szeroki, to właśnie karmienie zwierząt przez "troskliwych" odwiedzających jest największą zmorą ogrodów zoologicznych.

"Ludzie myślą, że jak wyciągam łapkę, to proszę o smakołyk. Były gofry, cukierki, a nawet rurka z kremem. A przecież jak dają, to zjem. I co? Potem boli mnie brzuch i mam biegunkę" - czytamy na plakacie opatrzonym zdjęciem Ginger, kapucynki żółtobrzuchej.

"Rzucają mi różne rzeczy na wybieg. Ale tej jednej nigdy nie zapomnę. Wpadła kolorowa puszka ze słodkim napojem, więc ją zjadłam. Boleśnie skaleczyłam sobie język i dziąsła, rany goiły się bardzo długo" -  "mówi" Buba, słonica afrykańska.

"Byłam na diecie przed ważnym badaniem. Nikt jednak nie wiedział, że kilka godzin wcześniej dziewczynka nakarmiła mnie sałatą. Przez to, że ją zjadłam, podczas zabiegu zachłysnęłam się i o mało nie udusiłam" - czytamy tekst obok zdjęcia żubrzycy Pogódki.

Zobacz wideo

Tabliczki w zoo są po coś

Odwiedzając ogród zoologiczny obserwujemy napisy "nie karmić zwierząt". Każdy myśli: ja dam tylko jabłko, śliwkę lub inny "zdrowy" owoc. On jest zdrowy, jeśli zwierzę otrzyma go w umiarkowanych ilościach. Ogród zoologiczny odwiedza wielu podobnie do nas myślących ludzi. Każdy chce dać tylko jeden owoc. A jeśli takich osób będzie 20, 30 lub więcej? Zwierzę nie zastanawia się nad skutkami. Weźmie ten owoc i zje. Efektem są czasami bardzo poważne schorzenia, a niekiedy nawet śmierć zwierzęcia. Czy podając jabłko, banana, a jeszcze gorzej ciastko lub cukierka, zastanawiamy się, że być może przyczyniamy się do śmierci zwierzęcia? Na pewno tego nie chcemy

- czytamy w artykule opublikowanym na stronie stołecznego ogrodu zoologicznego. Jego autorzy zaznaczają także, że zwierzęta, które żyją w zoo, powinny jeść pokarm jak najbardziej zbliżony do tego, który jedzą w naturze. A przetworzonego pokarmu, który serwują im odwiedzający, tam nie ma. W ich naturalnym środowisku często nie ma też tego, co wydaje nam się zdrowe i "bezpieczne". Jabłko dla zebry? Nie, ten "koń w paski" nie je tych owoców, na sawannie one nie rosną. A układ pokarmowy zebry dostosowany jest do niskokalorycznego pokarmu roślinnego - zebra dla zachowania zdrowia musi jeść trawę.

Dokarmianie może skończyć się nie tylko niestrawnością, ale i śmiercią zwierzęcia. O tym, że odwiedzający nagminnie karmią zwierzęta tym, co akurat mają pod ręką, mówiła "Wyborczej" Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka poznańskiego zoo. W ubiegłym roku w odstępie kilku tygodni zmarły tam dwie żyrafy.

Na pewno rozumiemy zakazy?

- Regularnie spotykamy się z przypadkami "dokarmiających", którzy - widząc tablicę z informacją o zakazie karmienia zwierząt - po prostu przechodzą dalej, w miejsce, gdzie tablicy nie ma i tam dokarmiają do woli. Zwykle, dopóki nie wrzucą wszystkiego lub do czasu, kiedy ktoś zareaguje, a i to nie zawsze jest skuteczne - trudno to zatem postrzegać inaczej, niż jako przejaw złej woli - mówi Maciej Frądczak, Kierownik Sekcji Dydaktyki i Promocji śląskiego zoo. Zaznacza on także, że z roku na rok przybywa zwiedzających, którzy rozumieją problem, a nawet interweniują, widząc przypadki łamania regulaminu. - Zdarza się, że ryzykują w ten sposób potyczką słowną, a czasami wręcz inwektywami pod swoim adresem - dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się Radosław Ratajszczak, prezes zarządu wrocławskiego zoo: - Nasi zwiedzający zachowują się coraz lepiej i świadomość społeczeństwa co do potrzeb zwierząt i do konieczności zapewnienia im spokoju, rośnie. To jest proces długotrwały i powolny. Jest też coraz większa świadomość dotycząca tego, żeby zwierząt nie dokarmiać, aczkolwiek jest to bardzo kuszące. Kiedyś spotkałem panią, która rzucała jedzenie niedźwiedziom. Wytłumaczyłem jej, dlaczego tego się nie robi i ona przyznała mi rację, pokiwała głową. A za 15 minut spotkałem ją, rzucającą paluszki do kapucynek. Powiedziała mi bardzo prosto i wylewnie, że po prostu ona nie może się opanować.

Są tacy, dla których ograniczenia nie istnieją

Odwiedzający zoo często nie przewidują konsekwencji swoich zachowań. A one mogą być tragiczne, nie tylko dla nas, ale i dla zwierząt.

- Wszystkie zasady, które są wypisane w regulaminie, są nie tylko dla bezpieczeństwa zwiedzających, ale też dla bezpieczeństwa zwierząt - wskazuje prezes zarządu wrocławskiego zoo. Ciągłe pukanie w szybkę, "strzelanie" fleszem z aparatów czy pokrzykiwanie i przywoływanie zwierząt stresuje je i wcale nie sprawia, że staną i idealnie zapozują do zdjęcia. Zapominamy także, że zwierzęta - nawet te najmniejsze - mogą być niebezpieczne.

Dwa lata temu głośno było o mężczyźnie, który w zamojskim zoo włożył dziecko do wybiegu dla surykatek. "Słodko wyglądające surykatki bez problemu przegryzają rękawicę spawalniczą swoimi ostrymi jak szpilki zębami. Dzięki Bogu jeżozwierze o tej porze spały jeszcze" - napisano w opisie do opublikowanego na facebookowym profilu zdjęcia.

W ubiegłym roku w zoo w Poznaniu miała miejsce inna, niebezpieczna sytuacja, kiedy to matka zabrała syna w niedostępne miejsce, na zaplecze tygrysiarni. "Ważne, że jest fotka z tygrysem" - napisała dumna (?) ze swojego zachowania kobieta.

Chociaż to skrajne przypadki, wciąż się zdarzają. Dyrektorka poznańskiego zoo wspominała o ojcu, który "podnosił swe niemowlę na wysokość głowy żyrafy, chociaż te zwierzęta akurat uderzają głowami podczas walk". Rok temu w warszawskim zoo mężczyzna wpadł do wybiegu dla niedźwiedzi. Robił sobie selfie.

Zwierzęta są u siebie, odwiedzający są jedynie gośćmi

- Siadanie lub przechodzenie przez bariery czy też przesadzanie przez nie dzieci to niedopuszczalne zachowanie, które bezpośrednio naraża nas na wypadek, którego konsekwencje bywają trudne do przewidzenia - podkreśla Kierownik Sekcji Dydaktyki i Promocji śląskiego zoo. - Czasami nawet łagodnie wyglądające zwierzę może ugryźć lub dziobnąć. Pamiętajmy, że zwierzęta w zoo nie są w żaden sposób oswajane, a ogród zoologiczny to ich dom, miejsce życia. Nadmierne zbliżanie się do nich może zostać odebrane jako wtargnięcie intruza na zajmowane przez nich terytorium, a wtedy może włączyć się instynkt. Czasami atak zwierzęcia jest przejawem jego strachu. Aby więc ustrzec siebie oraz zwierzę przed niepotrzebnym stresem, należy respektować wszelkie bariery i ogrodzenia w zoo.

A tych, którzy chcą się popisać, wciąż nie brakuje (choć na szczęście nie należą do większości odwiedzających).

- Nie mamy jakiś skrajnie nieprzyjemnych wypadków. Oczywiście, jak w każdym społeczeństwie, zdarza się pewien odsetek nierozsądnych osób, które nie zrozumieją niczego - ale to jest na szczęście niewielki procent - zaznacza prezes zarządu wrocławskiego ogrodu zoologicznego. - Najbardziej niebezpieczne momenty są wtedy, kiedy w zoo jest mało ludzi. Gdy jest ich dużo, wzajemnie się pilnują. Wielu ludzi z własnej inicjatywy zwraca uwagę na niewłaściwe zachowanie innych odwiedzających. Kiedy jednak w zoo jest mało ludzi, to mam poczucie, że bardziej korci ich, szczególnie podrośniętą młodzież, żeby zrobić jakiś numer - dodaje.

Pamiętajcie jednak - jeśli w trakcie takiego numeru coś się stanie, nie będzie to winą zwierzęcia, a tylko i wyłącznie tego, kto wpadł na "wspaniały" pomysł.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.