Ma dwadzieścioro troje wnuków i siedemnaścioro prawnuków. "Mój synek to jej dwudziesty czwarty, przyszywany, wnuk"

Babcia Władzia ma dwadzieścioro troje wnuków i siedemnaścioro prawnuków. Mój synek to jej dwudziesty czwarty, przyszywany, wnuk.

Babcia Władzia niejedno przeszła i niejedno widziała. W jej towarzystwie spędziłam latem część wakacji. Razem z moim synkiem i z córkami przyjaciół odwiedzaliśmy babcię Władzię codziennie.

- Daj mu spokój - słyszałam od niej ciągle. - Daj spokój temu dziecku. Mowa o moim trzyletnim synku.
O co chodzi? Zachodziłam w głowę, głośno nie pytając, żeby nie urazić starszej osoby.
- Idź do dzieci - mówiła babcia Władzia, kiedy Tymon pakował mi się na kolana, nie zwracając uwagi na gromadkę dzieci, która wesoło bawiła się nieopodal ogrodu babci Władzi.
- On nie za bardzo lubi bawić się z dziećmi  - odpowiadałam i nawet nie próbowałam zachęcić synka, by z moich kolan zszedł.

Kiedy płakał po upadku podczas biegania, natychmiast podnosiłam się z fotela, by pomasować, poprzytulać i utulić synka.
- Zostaw go - mówiła Babcia Władzia.
- Krew się nie leje.
- Synku, co się stało? - krzyczałam z niepokojem w głosie, słysząc kłótnię jego i pięcioletniej Kalinki o to, kto będzie miał żółte, a kto niebieskie wiaderko w piaskownicy, i już szykowałam się do biegu w ich stronę, żeby pomóc
w konflikcie.
- Czekaj - mówiła wówczas Babcia Władzia. - Daj mu spokój, poradzi sobie. Siadaj - i wskazywała mi fotel w ogrodowej altanie.

Pewnego wieczoru popijałam wino w towarzystwie babci Władzi i znajomych. Mój synek smacznie spał w sypialni przyjaciół, ale ja od czasu do czasu uciszałam towarzystwo, żeby nasłuchiwać, czy dziecko nie płacze.
- A jak się obudzi? - martwiłam się.
- To zacznie krzyczeć i cię zawoła - skomentowała Babcia Władzia. - Tu nie dyskoteka, usłyszysz. I dałam spokój.

Radzimy sobie

Ten spokój spowodował, że mój syn uczył się radzić sobie w sytuacji konfliktów z dziećmi; że kiedy upadł i potłukł kolano, to byłam mu potrzebna tylko po to, aby podać wodę utlenioną; a kiedy dziecko sąsiadów wyrywało mu piłkę z rąk, zamiast biec do mnie, usiłował uciekać z piłką ile sił w nogach. A gdy szybki mały sąsiad dogonił go, to nie poddał się, tylko zaproponował wspólną zabawę piłką, na co - o dziwo - syn sąsiadów się zgodził.To, że dałam mu spokój, sprawiło, że nie leci do mnie z byle problemem, z byle ugryzieniem komara i z byle łzą w oku, choć ona jest dla mnie taka bolesna. Radzi sobie coraz lepiej, coraz bardziej samodzielnie. Bawi się, wchodzi do coraz głębszej wody, na coraz wyższe stopnie drabinek na placu zabaw, coraz sprawniej sznuruje butki i coraz lepiej wychodzi mu robienie sobie kanapek.

Czuwam z oddali

Ja wiem, że mam być, że mam czuwać, wiem, na czym polega moja rola. Rola matki.
Ale zrozumiałam, że jest zasadnicza różnica między dzieciństwem a dorosłością. W dorosłości nie będzie nas, rodziców. A dzieciństwo to czas dziecka, czas na to, by dać dzieciom spokój i pozwolić im na bycie dziećmi. To czas wchodzenia na drzewa, czas sporów o kolor łopatki, czas rozdartych do krwi kolan, czas upadków i samodzielnych powstań. Czas na łzy, które dziecko może sobie wytrzeć samo w rękaw. Niekoniecznie czekając, aż przybiegnie mama z chusteczkami.

W przedszkolu życia

Babcia Władzia to mądra kobieta. Niejedno w życiu przeszła. - Ważne jest to, jak sobie radzimy z problemami, kiedy nas już dopadną. A dopadają w najmniej oczekiwanych chwilach - mówi. - Kłopoty, rozterki, rozczarowania, bolesne upadki, krwawiące rany - one będą zawsze, bo to one uczą życia. Dziecko powinno samo znaleźć odpowiedzi na niejedno pytanie, nie podawajmy mu ich na tacy. To ważne, aby dać dzieciom spokój, by w tym spokoju znalazły dobre odpowiedzi. Dzieci, choć małe, uczą się życia. Ułatwmy im to, by w dorosłości nie musiały szperać w dzieciństwie w poszukiwaniu
naszych błędów.

To także może cię zainteresować:

Więcej o:
Copyright © Agora SA