Nie biegaj, bo się przewrócisz. Jak dzień po dniu zabijamy w dziecku chęć do aktywności?

Dzieci są wulkanem energii i jedyną możliwością rozładowania jej jest ruch. Niestety to my, dorośli, przekonujemy najmłodszych, że bieganie, wspinanie i skakanie jest niemile widziane. Na efekty długo czekać nie trzeba. Oto szereg komunikatów, które zniechęcają najmłodszych do sportu.

"Jak zmobilizować moich synów do aktywności fizycznej?" - takie pytanie zadał nam ostatnio ojciec dwóch uwielbiających granie na komputerze dziesięciolatków. Nam, czyli mnie (trenerka lekkiej atletyki, trenerka personalna) i mojemu narzeczonemu (instruktor sztuk walki oraz lekkiej atletyki). Jesteśmy też rodzicami dwuletniej Igi, więc pytanie w jakiś sposób dotyczy też nas.

Odpowiedź na nie wcale nie jest taka prosta. Z jednej strony dzieci przecież kochają aktywność. Ta wrodzona umiejętność pozwala przetrwać, poznać otaczający świat i zbudować relacje. Dziecko "trenuje" od urodzenia: uczy się przewracać z pleców na brzuch i odwrotnie, siadać, chodzić, biegać. Z drugiej - w pewnym momencie przestaje mu się chcieć. Poniżej przedstawiam sposoby, jak podtrzymać w dziecku chęć ruchu.

Uważaj, co mówisz

Słowa mają ogromną siłę. Zadajmy sobie pytanie, jak mówimy w domu o aktywności fizycznej. Czy doceniamy starania naszego malucha? Może przesadnie się o niego martwimy? Oto kilka najczęściej powtarzanych zdań.

"Nie biegaj, bo się przewrócisz, bo znów będziesz mieć siniaka, bo będziesz płakać" .

Są to zdania najczęściej powtarzane przez opiekunów do aktywnych i radosnych dzieci. Co słyszy dziecko? "Nie biegaj, bo jesteś fajtłapą, bo i tak ci nie wyjdzie, ruch boli, a ty robisz to źle". Po co dziecko ma podejmować jakąkolwiek aktywność, skoro to jest niebezpieczne? Ciekawa jestem, ilu z tych bojących się siniaków rodziców, będąc dziećmi, wisiało godzinami głową w dół na trzepaku? Może warto sobie przypomnieć, co samemu się robiło. Lepiej, pokazując dziecku przeszkody i potencjalne niebezpieczeństwo, pokazać, jak je pokonać lub uczulić, na co ma uważać.

"Pamiętasz, jak zniszczyłeś spodnie? Nie biegaj, tylko siedź spokojnie"

Dajemy dziecku do zrozumienia, że i tak poniesie porażkę, poza tym dziecko słyszy że jest nieudane i wszystko niszczy. A wniosek, jaki może wyciągnąć to: "aktywność jest niebezpieczna, a siedzenie bezpieczne". A przecież problem można rozwiązać, przeznaczając na spacery specjalny strój do ubrudzenia i podziurawienia.

"Nie szalej, bo się spocisz i będziesz chory"

W środowisku biegaczy panuje takie powiedzenie "nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie". Organizm podczas aktywności fizycznej hartuje się, tworzy więcej białych krwinek, dzięki czemu jesteśmy bardziej odporni. Dlatego ruch to pierwszy stopień do zdrowia, a nie choroby! Wystarczy podczas zabawy zdjąć dziecku bluzę, aby po jej zakończeniu włożyć ją z powrotem lub mieć zestaw na przebranie.

Pozwól dziecku chodzić

Żyjemy w niezwykłym pędzie, szczególnie mieszkańcy dużych miast wszędzie się spieszą. Szybko do przedszkola, do pracy, na plac zabaw, do sklepu.. Wolno idące dziecko nie ma szans być aktywne. Zawsze jest zbyt wolne, interesuje się nie tym, co trzeba, wszystko opóźnia. Dlatego najczęściej jedzie wózkiem lub samochodem, bo jest szybciej. Najlepszy widok to ten z placu zabaw. Dziecko podjeżdża swoją furą pod samą piaskownicę, a jak skończy, jedzie pod same drzwi mieszkania. Nieświadomie od początku rozleniwiamy nasze maleństwa. W pędzie zapominamy, że sam spacer może być atrakcyjny. Chociaż w weekend warto zwolnić, zostawić samochód oraz wózek i przemieszczać się z dzieckiem na piechotę, rowerem, hulajnogą, a zimą na biegówkach.

Znajdź odpowiednie miejsce

Takie, na którym "puścisz dziecko wolno". Sama mieszkam na zamkniętym osiedlu. Plac zabaw to porażka. Brakuje miejsca, aby starsze dzieci mogły pograć w zbijaka, w piłkę nożną lub pobawić się w chowanego. Wszędzie zakazy, nakazy, a zamiast zieleni miejsca parkingowe. Dzieci mieszkające w starym budownictwie często mają więcej przestrzeni do zabawy. Mogą biegać po dużych podwórkach, rozegrać mecz, gdzie bramką są dwa drzewa, urządzić podchody lub wyścigi rowerowe. Nowe, ogrodzone bloki to nic innego jak klatki, w których pod pozorem bezpieczeństwa więzimy swoje pociechy. Dlatego zachęcam do wychodzenia i wypuszczania dziecka do "prawdziwego świata", otwartego podwórka pełnego różnych przeszkód tj. murków, drzew, krzewów, trzepaków lub wychodzenia na spacery do lasu czy na łąkę.

Nie zwalniaj z WF

Zwolnienia to prawdziwa plaga ostatnich czasów. Przecież jest to tak samo istotna lekcja jak wszystkie inne. To podczas aktywności fizycznej uwalniane są endorfiny, możemy pozbyć się negatywnych emocji, pracujemy nad naszą sylwetką, wzmacniamy osłabione siedzeniem mięśnie, poprawiamy szybkość, wytrzymałość, koordynacje czy zwinność, nasz mózg zostaje dotleniony, dzięki czemu poprawia się pamięć i koncentracja, itd. Zalety można wymieniać w nieskończoność. Dlaczego więc rodzice tak chętnie pozwalają na niećwiczenie?

WF jest nudny. Jeśli lekcje WFu są źle prowadzone lub nieprowadzone wcale, może warto skrzyknąć rodziców i zaangażować w rozwiązanie problemu wychowawcę lub dyrekcję. Wuefista ma być tak samo przygotowany do lekcji jak polonista czy matematyk. Ma wiedzieć, co i po co robi, czego chce nauczyć. Dbając o zdrowie naszych dzieci, nie możemy pozwalać, aby nauczyciele nie wywiązywali się ze swoich obowiązków.

Ból, kontuzja. Jeśli dziecko cierpi na jakiś uraz, np. ból kolana, warto skonsultować się z dobrym fizjoterapeutą. Nie tylko znajdzie przyczynę, lecz także zaleci ćwiczenia, które pozwolą wrócić do normalnej sprawności i zmniejszą ryzyko ponownego urazu. Jeśli nasza latorośl jest na tyle duża, aby samodzielnie wykonywać zalecone zadania ruchowe, a szkoła dysponuje odpowiednią przestrzenią i sprzętem, można umówić się z nauczycielem, że będzie wykonywać swój zestaw rehabilitacyjny właśnie podczas lekcji. Nie poprzestańmy na lekarzu-ortopedzie, który w większości znanych mi przypadków nie robi testów, nie bada, a zabrania jakiegokolwiek ruchu, co jest najczęściej najgorszym możliwym rozwiązaniem.

Egzaminy. Dzieci pod wpływem opiekunów rezygnują z WF-u lub zajęć sportowych już na rok przed testem gimnazjalnym bądź maturą. Dorośli uważają, że dodatkowa aktywność fizyczna dwa razy w tygodniu po godzinie negatywnie wpłynie na wyniki w nauce ich pociech. Zapominają, że podczas wysiłku fizycznego ich dzieci dotleniają mózg, co poprawia koncentrację i pamięć, oraz pozbywają się stresu, który często towarzyszy przygotowaniom do egzaminów. Nie jestem w stanie też uwierzyć, że zamknięta w domu latorośl siedzi godzinami nad książkami i nigdy nie traci czasu na oglądanie telewizji, granie na komputerze czy podjadanie.

Przygotowując się do matury, którą zdałam z bardzo dobrymi wynikami, ćwiczyłam sześć razy w tygodniu, często dwa razy dziennie, a egzamin próbny pisałam na obozie sportowym między treningami. Wiem, że uprawianie sportu nauczyło mnie systematyczności, konsekwencji w działaniu i odpowiedzialności, co wpłynęło również na dobre wyniki w nauce. Jeśli twoje dziecko przygotowuje się do egzaminu, przypilnuj, aby miało czas na aktywny wypoczynek, który "naładuje jego baterie" i pozwoli osiągnąć lepsze oceny na świadectwie.

Nie przesadzaj w drugą stronę

Dziecko trudno zmęczyć, bo regeneruje się niezwykle szybko. Jednak umiar w doborze dodatkowych zajęć sportowych jest bardzo ważny. Każdy, czy to dorosły po pracy, czy dziecko po szkole, musi mieć odrobinę luzu i czasu, który może swobodnie zagospodarować. Pędzący z zajęć na zajęcia maluch lub nastolatek nie ma czasu, aby spędzać czas po swojemu na swobodnej zabawie. Cały czas wykonuje czyjeś polecenia. To bardzo męczy psychicznie i może zniechęcić do aktywności. Nawet jeśli nasza pociecha jest wulkanem energii, warto poświęcić niektóre zajęcia na rzecz swobodnej aktywności z nami lub rówieśnikami. Przestańmy się bać, że nasze dziecko coś ominie, czegoś się nie nauczy lub nie odkryje ukrytego talentu. Potomka możemy zniechęcić, zmuszając do aktywności, na którą nie jest gotowy. Jeśli boi się jeździć na rowerze lub, pomimo starań, nie umie utrzymać równowagi, nie irytujmy się, nie krzyczmy, nie wymagajmy, aby było Rafałem Majką. Uzbrójmy się w cierpliwość i doceniajmy za trud, a nie efekt. Pozwólmy rozwijać się we własnym tempie i akceptujmy takie, jakim jest.

Sam daj przykład

"A czy ty się ruszasz?". Takie pytanie zadaliśmy ojcu, o którym wspomniałam w pierwszym akapicie. Po chwili namysłu powiedział: "No tak. Ja sam lubię siedzieć przy komputerze. Póki kazałem chłopakom jeździć na rowerze, nic z tego nie wychodziło. W końcu sam wyciągnąłem rower, a wtedy chętnie się do mnie przyłączyli". Rodzic, który każe wyjść dziecku na dwór, a sam leży na kanapie, nigdy nie będzie autorytetem. Musimy zacząć od siebie, szczególnie jeśli nasza pociecha polubiła siedzący tryb życia. Nie każdy musi być sportowcem i mieć kaloryfer na brzuchu, ale każdy powinien dbać o siebie i swoje zdrowie. Dziecko, widząc trenujących rodziców, nieświadomie uczy się, że jest to coś normalnego, że jest to ważna część życia.

Maluchy bardzo chętnie dołączają do ćwiczeń i naśladują swoich najbliższych. Wspólna aktywność fizyczna może być też świetną okazją do zbudowania mocnej relacji z naszym potomkiem. Dlatego zorganizuj wspólne wycieczki rowerowe, wyjścia na basen, do parku linowego, spacery po lesie, spływy kajakowe itp. Opcji jest tyle, ile rodzin. Jeśli ograniczeniem są finanse, pobawcie się w podchody, grę terenową "zdobywanie skarbu" lub ustawcie tor przeszkód. Możecie w to wciągnąć inne rodziny z dziećmi, aby było Wam raźniej. Z nastolatkiem możecie pobiegać lub wykonać trening z gazety czy płyty. Tak naprawdę ogranicza nas jedynie wyobraźnia i chęci.

"Aby dziecko nie chciało ćwiczyć, trzeba je tego nauczyć"

Do takiego wniosku doszła nasza znajoma i jest to takie prawdziwe. Wszystkie małe dzieci są i chcą być aktywne. To my - dorośli - swoją postawą, tym, co mówimy i co robimy, podtrzymujemy w nich tę chęć lub zniechęcamy na całe lata. Piękne jest jednak to, że nawet jeśli nasze dziecko oduczyło się być aktywnym, to zawsze możemy to odkręcić. Wymaga to często dużo czasu, cierpliwości i samodyscypliny, ale warto. W końcu możemy nie tylko poprawić naszą kondycję, lecz także relacje rodzinne.

Jak zatem wychować aktywne dziecko?

Budujmy w dziecku wiarę we własne możliwości.

Doceniajmy za trud, jaki wkłada w wykonanie czynności, a nie efekt.

Zachęcajmy do podejmowania nowych wyzwań. Obdarzmy zaufaniem i pozwólmy na samodzielność.

Nie straszmy, nie wpędzajmy w poczucie winy.

Nie zmuszajmy, kiedy nie jest jeszcze na coś gotowe.

Wspierajmy i asekurujmy zamiast zabraniać.

Podkreślajmy istotną rolę aktywności fizycznej w życiu.

Sami dajmy przykład, jak pogodzić ćwiczenia z codziennymi obowiązkami.

To wszystko sprawi, że dziecko z odwagą będzie stawiać czoła nie tylko sportowym przeszkodom, lecz także tym szkolnym czy w przyszłości w pracy zawodowej.

Autorka:

Weronika Zielińska - Trener Lekkiej Atletyki, Trener Personalny, organizator obozów biegowych 12tri.pl i rodzinnych AktywneWyjazdy.pl , członek grupy ASICS Frontrunner Polska.

Korekta: Anna Dąbrowska

Więcej o:
Copyright © Agora SA