Rodzinne podróże: Kraina Rumcajsa

Czeski Raj to kraina skalnych miast i wspaniałych zamków. Musiał je doskonale znać rozbójnik Rumcajs, który mieszkał właśnie w tej okolicy.

Nasza rodzina uwielbia opowieści o rozbójniku Rumcajsie, jego dzielnej żonie Hance i rezolutnym synku Cypisku. Zakochaliśmy się w nich dzięki Wiktorowi Zborowskiemu, który mistrzowsko czyta je na audiobooku. Gdy usłyszeliśmy, że miejsca opisywane przez Václava Etvrtka (autora książek o Rumcajsie) naprawdę istnieją, w dodatku znajdują się w regionie nazywanym Czeskim Rajem, stwierdziliśmy, że musimy je zobaczyć!

Panna i Baba na skałach

Gdyby chcieć dokładnie obejrzeć wszystkie zamki Czeskiego Raju, pewnie trzeba by na to poświęcić cały dwutygodniowy urlop. Nie mieliśmy takiego zamiaru. Uznaliśmy, że poprzestaniemy na trzech.

Zwiedzanie zaczęliśmy od Zamku Trosky (po czesku ruiny), który jest symbolem Czeskiego Raju i jednym z symboli Republiki Czeskiej. Charakterystyczną sylwetkę położonego na wzgórzu zamku widać z daleka. Z dawnej imponującej warowni pozostały mury obronne, bramy i dwie wieże: wyższa i szczuplejsza Panna (57 m) oraz przysadzista Baba (47 m).

Im bardziej się zbliżaliśmy do budowli, tym więcej podziwu mieliśmy dla jej budowniczych. Trudno sobie wyobrazić, jak 600 lat temu zdołali oni wznieść na stromych bazaltowych skałach potężny zamek. Zostawiliśmy auto na parkingu u podnóża warowni i po krótkim spacerze dotarliśmy do jej bram. W środku niewiele pozostało do zwiedzania - główną atrakcją było wdrapanie się na wieżę widokową na szczycie baszty, skąd roztacza się imponująca panorama okolicy.

Śpiące olbrzymy i mysia dziura

Czeski Raj to przede wszystkim skalne miasta. Położonych w lesie skalnych kompleksów jest w tej okolicy kilka. Kiedy zbliżaliśmy się samochodem do jednego z nich - Hruboskalska - zobaczyliśmy zalesione wzniesienia, a na nich wyłaniające się spomiędzy drzew ogromne skalne wieże.

- Kto to wyrzeźbił? - dopytywały się dzieci.

- Matka natura - odpowiedzieliśmy. Dzieci spojrzały na nas z powątpiewaniem. Opowieść o morzu kredowym, z którego osadów powstały piaskowce, nie bardzo przemówiła im do wyobraźni.

Po chwili zostawiliśmy samochód na parkingu w Sedmihorkach przy starym sanatorium i ruszyliśmy na szlak. Kilkanaście minut później znaleźliśmy się w labiryncie monumentalnych skał wznoszących się w otoczeniu lasu. Wyglądały jak śpiące olbrzymy albo dinozaury, przynajmniej takie pomysły podpowiadała naszym dzieciom wyobraźnia. Były zafascynowane nazwami skał: Kapelmistrz, Czarcia Ręka, Baszta, Pelikan. A jeszcze bardziej wdrapywaniem się na nie i przeciskaniem przez szczeliny. Bo choć trasa, którą szliśmy, była stosunkowo prosta i stanowiła po prostu leśny dukt, to w pobliżu nie brakowało okazji do gimnastyki.

Po godzinie wędrówki musieliśmy się przecisnąć przez Mysią Dziurę, czyli szczelinę skalną szerokości zaledwie 30 cm! Udało się nam i znaleźliśmy się w kolejnym zamku.

Zamek Księcia Pana

Zamek Hruba Skała wzniesiono na szczytach skalnych wież w XIV wieku i przebudowano w XIX wieku na styl neogotycki. Dziś mieści się tu ekskluzywny hotel z restauracją na dziedzińcu zamkowym. My jednak woleliśmy swojski bar obok kamiennego mostu, gdzie podawano frytki (hranolki), smażony ser, langosze (smażone na tłuszczu placki z mąki kukurydzianej posypane żółtym serem) i lody.

Z Hrubej Skały ruszyliśmy w dalszą trasę. Kolejnym punktem miała być najstarsza warownia Czeskiego Raju. Położony, a jakże, na skale zamek Waldsztejn słynie z kamiennego barokowego mostu z figurami świętych. Nas zainteresował jednak z całkiem innego powodu: jego nazwa pochodzi od nazwiska Rumcajsowego Księcia Pana, czyli Albrechta z Waldsztejna.

Po obejrzeniu zamku czekała nas jeszcze mała wędrówka. Choć mijała kolejna godzina marszu, dzieci nie nudziły się. Co chwila mijaliśmy coś ciekawego: a to przedziwnych kształtów skały, a to leśne źródełka z lodowatą wodą, a to punkty widokowe.

Wielki Kanion po czesku

O ile wędrówka po Hruboskalsku to po prostu większy spacer (na wiele odcinków można zabrać nawet maluchy w wózkach), o tyle szlaki w Prachowskich Skałach bardziej przypominają górskie i wymagają od piechurów trochę siły. Mimo to nasze pięciolatki bez trudu pokonywały liczne schody, wdrapywały się na skalne występy (a zarazem punkty widokowe), przeciskały się przez szczeliny w skałach, i pokonywały pełne korzeni ścieżki. Nie były zresztą najmłodszymi turystami na szlaku. Nawet na stromych odcinkach w pobliżu kanionów natknęliśmy się na rodziny z niemowlętami w chustach, roczniakami w nosidłach turystycznych i dziarsko maszerującymi trzylatkami. Nie słyszeliśmy, żeby którekolwiek dziecko marudziło. Pewnie dlatego, że ten teren to dla dzieciaków ogromny plac zabaw. Dodatkową rozrywką jest przyglądanie się wspinaczom skałkowym, którzy podchodzą pod pionowe ściany, a potem opalają się na szczytach skalnych iglic.

Bajkowy Jiczyn

Jiczyn, który pojawia się niemal w każdym odcinku Rumcajsa, w rzeczywistości wygląda tak jak w kreskówce. Jest tu kwadratowy rynek, kolorowe kamieniczki z podcieniami, fontanna. Atmosfera też panuje tu iście bajkowa: na ulicach ludzi jest niewiele, a ci, którzy są, nieśpiesznie spacerują albo siedzą przy piwie.

Na pierwsze ślady naszego ulubionego rozbójnika natknęliśmy się już w rynku, gdzie przy muzeum regionalnym w Pałacu Waldsztejna (tak, tak - Księcia Pana) mieści się niewielka wystawa "Świat Rumcajsa". Szumnie nazywa się multimedialna, a składa się z wielkich kartonowych plansz, przedstawiających znane z bajki sceny. Niektóre z nich mają przesuwane elementy - można więc wciągnąć na górę Rumcajsa, próbującego wykraść zamkniętą w wieży Hankę albo przesunąć Wodnika z brzegu na środek jeziora. Jest tu też papierowa jaskinia Hanki i jej męża, zły starosta Humpal i cesarz na koniu.

Niedaleko, bo tuż za Valdicką bramą (wieżą bramną o wysokości 52 m!), pewnie tą samą, w której zamknięto Hankę, odwiedziliśmy kolejne miejsce związane z rozbójnikiem. Mowa o zakładzie szewskim - bo brodaty zbój, zanim zamieszkał w jaskini, robił buty, o czym pewnie mało kto pamięta. W malutkim domeczku urządzono izbę szewską, w której można zobaczyć członków Rumcajsowej rodziny. Obejrzeliśmy tu też zdjęcia autora książki, rysownika Radka Pila a - który stworzył wizerunek graficzny rozbójnika - a także pamiątki po nim.

Z domkiem sąsiaduje fantastyczny plac zabaw! Dzieci mają do dyspozycji różne drewniano-metalowe urządzenia do zabawy błotem i wodą: pompy, wielki świder, koryto, łyżki, wiatraki wodne. Do placu przylega pergola z ławkami, idealna dla potrzebujących chwili wytchnienia rodziców.

Dom rozbójnika

Jak wyczytaliśmy z mapy, kilka kilometrów od miasta jest Rumcajsowa jaskinia. We wsi Brada, tuż za jedyną tu restauracją zaczyna się ścieżka, wiodąca wprost do domu rozbójnickiej rodziny.

W lesie przy skale rzeczywiście trafiliśmy do niewielkiej izby, przypominającej jaskinię, wyposażonej po zbójecku: w proste meble i sprzęty kuchenne. Hanki i jej męża co prawda nie zastaliśmy, za to w łóżku zobaczyliśmy śpiącego Cypiska. Przy okazji wybraliśmy się na spacer po okolicy w nadziei, że może natkniemy się gdzieś na zbierającą jagody Hankę albo rozmawiającego z jeleniem Rumcajsa. Nic z tego, ale i tak z przyjemnością weszliśmy na pobliski vychlad (czyli punkt widokowy) imienia Václava Etvrtka.

TAJEMNICE JASKIŃ

Foldery turystyczne Czeskiego Raju do obowiązkowych punktów pobytu w tej okolicy zaliczają Dolomitowe Jaskinie Bożkowskie. Podobno największe w północnych Czechach. Zwiedzanie, jak to w jaskiniach, odbywa się tylko w grupach z przewodnikiem, a trwa 45 minut. Uznaliśmy, że dzieci spokojnie wytrzymają tyle czasu pod ziemią, a przy okazji odpoczną nieco od upału.

Mieliśmy szczęście, bo zebrała się akurat grupka Polaków, dostaliśmy więc polskojęzycznego przewodnika. Ten, ku powszechnemu rozbawieniu, okazał się milczącym młodym człowiekiem w magnetofonem kasetowym w dłoni, z którego puszczał nagrany po polsku tekst. Choć trudno było wysłuchać tego w skupieniu (dzieci skutecznie zagłuszały), to udało nam się przyjrzeć niezwykłym formom skalnym, które powstały w korytarzach jaskini. Stalaktyty i stalagmity dzieciom przypominały sękacze, tort orzechowy albo lody karmelowe, nam kojarzyły się raczej z plastrami boczku...

Na koniec milczący przewodnik zabrał nas nad wspaniałe podziemne jezioro z pięknie podświetloną turkusową wodą.

Więcej o: