Ostatnie dni ciąży mój Anioł z moim Synem pod sercem spędzili w szpitalu. Nadciśnienie, białko w moczu, gestoza i z planów o rodzinnym porodzie zostało tylko wspomnienie. Było cesarskie cięcie. Ja za drzwiami, napięcie nie dające się opanować. Obgryzłem wszystkie paznokcie, nie oszczędziłem ani jednego. Nagle krzyk! Boże... zostałem tatą!
Pielęgniarka przyniosła go do sali, w której leżała Aga po 20 minutach. Położyła rożek na łóżku, odchyliłem i. doznałem szoku! Lalka, którą kupiłem chrześnicy, była większa - daję słowo. Zaniemówiłem.
Był maleńki i kruchy. "Proszę go przewinąć" - słowa pielęgniarki zabrzmiały jak wyrok. Udawałem, że jest OK. Phi, taka tam pielucha. Rozebrałem małego, rozpiąłem pieluchę i... Co to? Smoła?! Chyba pobladłem, bo żona zaczęła tłumaczyć, że to smółka, że tak ma być. Pierwszy mały zawał serca za mną. Będą kolejne, jestem pewien.
Jestem totalnie zagubiony. Tysiące myśli w głowie i żadnej nie mogę dopasować do swojej sytuacji. Wiem jedno - kocham Agę i syna ponad wszystko. I tylko ta świadomość daje mi siłę. To nie prawda, że męskie serce kocha inaczej niż kobiece. Kocha tak samo mocno, żarliwie i czule. Tylko stereotyp twardego mężczyzny nie pozwala nam tego okazywać. Kochamy więc po cichu. Czasem aż serce z piersi się wyrywa, chciałbym krzyczeć o miłości do żony i syna. Ale milczę.
Gratulacje, pytania, sterta dobrych rad. Nie chce nam się tego słuchać. Najchętniej zamknęlibyśmy się przed całym światem. Tylko nasza trójka. Odrobinę wyciszenia, odpoczynku. Ale gramy, bo tak wypada. Podzielić się szczęściem, posłuchać ciotki zza wielkiej wody. Niech ich wszystkich diabli wezmą. Mam nadzieję, że szybko wyczerpią swoje zasoby. Wyczerpali po kilku dniach. Dzięki ci, Boże.
Noworodki są trochę śmieszne. Pół doby śpią, a pół leżą przy piersi. Nie żebym był zazdrosny, ale sam bym sobie poleżał. Mężczyźni mają coś z noworodka. Chłoną czułość jak gąbka, choćby nie wiem jak się zapierali, że tak nie jest. Żona, obdarowując czułością syna, dla mnie nie ma już czasu. A może nie ma ochoty? Poczekam. Oby nie za długo.
Jestem cierpliwy. Wcale nie! Udaję, że jestem, bo tak trzeba. Boję się zapytać. Teraz nawet błahostka wywołuje burzę.
Śliczna ta moja żona. Wygląda pięknie, gdy karmi. Widzę w jej oczach morze miłości. Szaleństwo. Karmienie piersią jest ponoć zdrowe. Na pewno jest ekonomiczne. Niech się więc karmią jak długo chcą.
Śpimy przy świetle. Co chwilę sprawdzamy, czy dziecko oddycha, czy nie jest mu za ciepło, za zimno. Wstaję do pracy o piątej. Cieni pod oczami nie zamaskuje żaden preparat. Kawa straciła moc, mogę wypić hektolitry, a i tak snuję się w półśnie. Tak mija dzień za dniem, noc za nocą.
Ratuje mnie miłość. Ma moc sprawczą, naprawczą i każdą inną. Mam najcudowniejszą żonę na świecie! I wspaniałego syna! A ja jestem ponoć supertatą. Aga mówi, że moje ramiona to jej pas ratunkowy, że moje czułe serce to wentyl bezpieczeństwa. To mi dodaje energii bardziej niż kawa.
Kiedy trzymam Cię na rękach, czuję się bardziej męski niż grupa naszpikowanych hormonami i białkiem kulturystów. Zatrzymałbym te chwile, zacisnął w dłoni, żeby nigdy ich nie stracić. Kiedyś, Synu, zrozumiesz, jak ważne jest, gdy ktoś nada Twojemu życiu sens, tak jak Ty nadałeś mojemu.