O wielu rzeczach nie mówimy dziecku, chcąc je chronić. Ale czasem ukrywanie ważnych spraw tworzy napięcie trudne do zniesienia dla malca. Kiedy wtajemniczać dziecko w "sprawy dorosłych"?
Gdy coś dolega maluchowi, idziemy z nim do lekarza. Tam dokładnie opisujemy objawy, podejrzenia, zachowanie dziecka. To ważne, żeby przed wizytą nie zapomnieć o porozmawianiu z malcem o tym, co się dzieje. A jeśli usłyszymy niepomyślną diagnozę, na przykład o chorobie przewlekłej, koniecznie wyjaśnijmy dziecku, co ona oznacza i jakie będą najbliższe etapy leczenia oraz ich cel. Wtedy będzie bardziej współpracowało przy leczeniu. Oczywiście rozmowa z trzylatkiem i sześciolatkiem będzie wyglądała inaczej. Ważne, aby posługiwać się zrozumiałymi słowami i rysunkami.
Wiele sekretów czeka na ujawnienie, bo dorosłym wydaje się, że dziecko jest za małe. Jeśli więc malec zadaje ważne pytanie, wykorzystajmy to! To wielka szansa, gdy chcemy opowiedzieć o istotnej sprawie. Dzieci często pytają, gdy czują, że coś się dzieje i chcą uciszyć swój niepokój. "Dlaczego babcia nie mieszka z dziadkiem?", "Czemu ciocia zawsze płacze, gdy się ze mną wita?", " Dlaczego tak często jeździsz do szpitala?". Chcą sprawdzić, o co chodzi. Wyjaśnienia przekonują je, że dorośli wiedzą więcej i panują nad sytuacją.
Nie powinno się kłócić przy dzieciach, ale czasem nie jesteśmy w stanie zapanować nad sobą i swoimi emocjami. I maluch jest świadkiem awantury. Gdy sztorm ucichnie, trzeba z nim na spokojnie o tym porozmawiać. Nawet jeśli nie pyta i "grzecznie się bawi". "Mieliśmy różne zdania, pokłóciliśmy się, ale już się pogodziliśmy. Pewnie wystraszyłeś się, gdy głośno krzyczałam". Nie chodzi o to, by głęboko wtajemniczać dziecko w treść sporu, ale żeby nazwać to, co się zdarzyło, i porozmawiać z malcem, jak przeżył tę sytuację.
W wizję szczęśliwego dzieciństwa nie jest wpisana operacja mamy ani cukrzyca taty. Gdy ktoś z rodziny zachoruje nagle, nie mogąc poradzić sobie ze swoim lękiem, nie dopuszczamy też dziecka do "chorego świata". Sądzimy, że to ochroni malca, ale często jest odwrotnie. Dziecko jest zdezorientowane - dlaczego mama znika, czemu nagle wszyscy milkną lub chowają się za drzwiami ze łzami w oczach. Także i wtedy potrzebna jest rozmowa z bliską osobą.
Tajemnic nie sposób uniknąć w rodzinnym gronie. Część z nich dotyczy dzieci - mniej lub bardziej bezpośrednio. To rodzice decydują, które z sekretów ujawnić. W jakich okolicznościach warto powstrzymać się przed wtajemniczeniem dziecka?
Trudno dwulatkowi przybliżyć zawiłą historię rodzinną. Wielu rodziców czeka więc, aż dziecko do niej dorośnie. Rok, dwa, całe lata. Bo zawsze jest ta wątpliwość, czy to już? Czy zrozumie skomplikowane relacje, motywacje, chronologie. To za trudne, by maluch pojął opowieść o zdradzie i porzuceniu. W takiej wersji jest nie do przyjęcia. Może uczynić więcej złego niż dobrego. Przynieść strach, niepewność, poczucie winy. Co więc można zrobić? Można opowiedzieć słowami adekwatnymi do wieku albo poczekać, aż dziecko samo zacznie pytać.
Wystarczy włączyć wiadomości telewizyjne. Katastrofy, wojny, gwałty, matki porzucające dzieci. Można powiedzieć: "To wszystko dzieje się na świecie, dlaczego wybielać dziecku rzeczywistość?". I jest w tym trochę prawdy, bo z dzieckiem można rozmawiać o wielu sprawach. Ale medialny, sensacyjny przekaz niestety nie uwzględnia wrażliwości dziecka, nie wyjaśnia spraw na poziomie malca, nie zajmuje się strachem, który w dziecku wywołuje.
Lepiej, żeby poszło do tego przedszkola czy do tego? Rozważacie wszelkie za i przeciw. Tam mają ładny ogródek, ale tu jest bliżej. Do tego chodzi sąsiad i jest zadowolony, ale tam była taka miła pani. Co chwilę szala przechyla się na którąś stronę. To niełatwa decyzja. Dziecko spędzi tam kilka najbliższych lat. Dopóki nie podjęliście ostatecznej decyzji, nie wtajemniczajcie malucha w swoje dylematy. On tego nie zrozumie i może pójście do przedszkola skojarzyć z atmosferą niepewności i zamieszania.
Mama opowiada o tacie dziecku, tato mówi o mamie. I zazwyczaj nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie - to bardzo miłe chwile. Niestety sprawa zaczyna się komplikować, gdy rodzice są w konflikcie, gdy rozstają się lub już to zrobili i mają do siebie pretensje. Wtedy częściej zdarza się, że powierzają dziecku informacje, które wzbudzają w nim konflikt lojalności. "Tatuś już nas nie kocha, bo ma nową rodzinę", "Mama nie pozwala mi się z tobą widywać tak często, jakbym chciał". Dziecko ma prawo kochać i podziwiać oboje rodziców. A oni powinni to uszanować, nawet jeżeli jako para nie potrafią się dogadać.
Jeżeli powierzamy kilkulatkowi jakąś tajemnicę, raczej nie spodziewajmy się, że zachowa ją wyłącznie dla siebie. Nawet jeśli zrobimy zastrzeżenie, że absolutnie nie wolno mu o tym mówić innym. Nie liczmy na to, że nie pochwali się pani w przedszkolu, że niedługo będzie mieć siostrzyczkę albo że sąsiad kupił samochód od samego burmistrza miasta. Kilkulatek dopiero uczy się tego, co to znaczy być dyskretnym, jak wytrzymać i nie wygadać się. Ćwiczy to, gdy szykuje z mamą niespodziankę na imieniny taty. Gdy cichutko skrada się z tatą, żeby radośnie zaskoczyć siedzących w ogrodzie dziadków. I często zdarzają mu się wpadki. Dlatego nie warto ryzykować, powierzając dziecku tajemnice większego kalibru.