Karolina Szczęsna-Czernuszczyk: - Niedawno rozmawiałam z pacjentką, która co prawda nie pochodzi z rozbitej rodziny, ale wspominała, że dla niej, w dzieciństwie rozwód oznaczał patologię albo coś, co się nigdy nie zdarza. Jej słowa potwierdzają więc, że takie dziecko mogło doświadczać poczucia bycia szczególnym z powodu rozstania jego rodziców. Z drugiej strony, kiedy rozmawiam z osobami, które pochodzą z rozbitych domów, rzadko kto wspomina, żeby to je eksponowało czy skazywało na ostracyzm społeczny albo chociażby poczucie inności.
- Podczas rozmów z pacjentami bardzo często słyszę, że przy rozważaniu rozwodu kwestia dobra dziecka jest bardzo ważna. I ludzie często są gotowi kontynuować małżeństwo ze względu na nie. To dość kontrowersyjne, bo jeśli związek jest nieudany i nie ma w nim co odbudowywać, to wydaje się, że dla dziecka lepiej jednak, żeby ci rodzice się rozstali jako para, ale spróbowali porozumieć jako rodzice.
- Tak bywa, ale ludzie często eksponują dobro dzieci, a przy okazji mają inne ważne, psychologiczne powody, żeby w związku pozostać. Często nie są tego świadomi. Rzadko się zdarza, żeby rzeczywiście chodziło wyłącznie o dzieci. Z drugiej strony jest wiele osób, które bardzo dobrze zdają sobie sprawę z tego, że dla dziecka jest to przeżycie traumatyczne. Dzieci miewają tendencję, żeby brać na siebie dużą część odpowiedzialności za to, co się dzieje w rodzinie i mogą wzrastać w poczuciu winy za rozpad związku rodziców. To je oczywiście obciąża i może zaważyć na całym życiu.
- Na przykład przeżywaniem siebie jako kogoś, kto ma szczególnie niszczącą moc, przynosi pecha albo nic mu się nie udaje. Taka osoba może też nie wierzyć, że szczęśliwy związek może być jej udziałem.
- Spodziewałabym się, że wiele osób doświadcza niepewności i lęków związanych z perspektywą budowania własnych dorosłych relacji, ale byłabym bardzo ostrożna, żeby generalizować, że jest im trudniej osiągnąć szczęście w związku. Oczywiście para rodzicielska, i to jak funkcjonuje, ma istotny wpływ na to, jak dzieci budują swoje myślenie o relacji, o związku i o tym, jak on wygląda. Dzieci z rozbitych domów mogą więc podchodzić do związku z większą rezerwą, obawą, czy uda im się go zachować. Może też się w nich utrwalić nieświadome przekonanie, że małżeństwa się rozpadają, bo tego doświadczyli. Może być bardzo różnie.
- Większość ludzi niezależnie od doświadczeń zapewne tak postanawia, choć to nie gwarantuje powodzenia w związku. Jednak wbrew obiegowej opinii, ci, którzy sami doświadczyli rozwodu rodziców, niekoniecznie muszą powielać taki sposób radzenia sobie z trudnościami w związku. Obserwuję, że niektóre pary, nawet jeśli obie strony pochodzą z rodzin, w których rodzice się rozstali, niezwykle mocno dbają o swój związek i małżeństwo jest dla nich dużą wartością, właśnie dlatego, że sami nie doświadczyli życia w pełnej rodzinie. Ci ludzie bardzo pielęgnują swoją relację, zależy im na niej i naprawdę są w stanie wiele zrobić, żeby się nie rozpadła, zwłaszcza, jeśli sami mają dzieci i wiedzą na podstawie własnego doświadczenia, na jakiego rodzaju stratę mogliby je narazić.
- Nie spotkałam się z tym, żeby to akurat rozwód był traktowany jako źródło nieszczęścia w dorosłym życiu. Rodzice i ich postępowanie wobec siebie i nas - to z całą pewnością jest bardzo częste. Usłyszałam kiedyś taką opinię, że "dorosłość jest wtedy, kiedy przestaje się nienawidzić własnych rodziców" i myślę, że jest w tym dużo prawdy: można mówić, że człowiek jest dojrzały, kiedy uznaje, że rodzice są, jacy są i rezygnuje z kierowanych do nich dziecięcych roszczeń i pragnień.
- Nieobecny rodzic generuje wiele fantazji. Tych idealistycznych: "To był wspaniały ojciec, który by mnie uratował, gdyby mógł tu być" albo przeciwnie - jest on pielęgnowany jako zły "obiekt", ten opuszczający. To ma konsekwencje. Tendencja do takiego podzielenia rodziców czy ludzi jest naturalna dla dzieci, ale kompetentni rodzice potrafią dziecko nauczyć dostrzegania niuansów. Skonfliktowani rodzice często, niestety, wspierają biało-czarny obraz świata i siebie w oczach dziecka.
- To bywa niezwykle trudne, ponieważ rzadko jest tak jak w amerykańskich filmach, że oto rodzice ze swoimi nowymi partnerami spotykają się z młodą parą, idą razem do restauracji i jest przyjemnie. Na ogół ludzie, którzy biorą ślub, a ich rodzice są rozwiedzeni, mają ogromne dylematy, jak to urządzić, żeby było dobrze. Potem pojawiają się dzieci i kwestia dziadków, świąt... To ma, oczywiście, wpływ na życie.
- Niestety wydaje mi się, że tak. Niestety, bo rozpady związków są po prostu traumatyczne dla dzieci. W dużych miastach to, że dziecko ma rodziców po rozwodzie przestało być rzadkością, chociaż wyobrażam sobie, że w małych miejscowościach to wciąż może być powodem do pewnego ostracyzmu.
Sama obserwuję takie małe miasteczko, w którym większość facetów pije, kobiety są przez nich maltretowane, ale trwają w związkach. Jak jedna z nich rozstała się z mężem, to została odrzucona przez całą społeczność, zwłaszcza przez kobiety. Ze swoją matką na czele - bo jak ona mogła zostawić męża? To w ogóle nie jest wspierane, nawet kiedy jest patologia i przemoc.
- Mam poczucie, że czasem ludzie traktują rozwód jako sposób rozwiązywania kłopotów w związku. A przecież, zanim podejmie się ostateczną decyzję o rozstaniu, można próbować ratować związek, rozwiązywać problem inaczej - rozmawiać, szukać, rozumieć, negocjować. Mogę powiedzieć, z perspektywy mojego gabinetu i terapii par, że mam do czynienia z ludźmi, którzy raczej próbują szukać innych dróg. To takie moje zniekształcenie, bo tutaj trafiają ludzie, którzy nie chcą się rozstać, tylko na ogół chcą spróbować zostać razem.
- To mnie nie dziwi. To jest efekt, który widać przy rysowaniu genogramu - specjalnego drzewa genealogicznego używanego podczas terapii par - jeżeli w rodzinie rozwody było sporo rozwodów, to są rozpatrywane jako opcja poradzenia sobie z kłopotami małżeńskimi, taki jest nieświadomy przekaz rodzinny, a jeżeli ich nie było wcale, to czasem musi naprawdę bardzo wiele się wydarzyć, żeby taka myśl w ogóle się pojawiła. Oczywiście to zależy też od wielu innych czynników, np. osoby, które są praktykującymi katolikami są rozważniejsze w podejmowaniu decyzji o rozwodzie niż te osoby, które nie są katolikami albo mają selektywny stosunek do przykazań Kościoła.
- Niestety...
- Trudniej, bo takie rany są głębsze. Dobrze by było, żeby ludzie, którzy się rozwodzą mieli tę jasność, że owszem - to jest złe dla dziecka, ale w ramach tego, że to jest złe, mogą dużo dobrego zrobić, żeby pomóc dziecku przetrwać tę sytuację. Tylko na ogół, kiedy ludzie się rozwodzą, to jest to bardzo trudny moment, żeby współpracować jako rodzice.
Mam jednak do czynienia też z takimi ludźmi, którzy bardzo się starają i którzy są gotowi zasięgać wiedzy, jak rozmawiać o rozstaniu z dzieckiem. To bardzo ważne, żeby z dzieckiem rozmawiać i otwarcie pokazywać rozmaite aspekty tej sytuacji. W tym, jak to robić mogą być pomocne spotkania z terapeutą rodzinnym. To ma ogromny wpływ na to, jak takie dziecko będzie funkcjonowało jako dorosły.
- Mówiąc, że rozwód jest złem, mam na myśli rozpad pary rodzicielskiej. Sam rozwód jest tylko formalnym potwierdzeniem tego rozpadu. Jako terapeuta nie jestem od tego, żeby rozstrzygać, czy para ma się rozstać, tylko od tego, żeby pomóc ludziom dostrzec, co mogą zrobić, żeby rozwiązanie było dla nich - jako pary i rodziny - jak najmniej raniące. Pokazuję im znaczenie poszczególnych wyborów.
- Ludzie bardzo często pragną jednoznacznych odpowiedzi, ale one nie istnieją. Zawsze jest jakaś strata. W takich dramatycznych okolicznościach zawsze coś gubimy. Nie ma takiego rozwiązania, które będzie po prostu dobre.
Wszystko jest niejednoznaczne. Warto pamiętać, że rozwód nie jest wydarzeniem, które musi - i mam nadzieję, że na ogół tego nie robi - upośledzać człowieka w budowaniu związków, byciu w przyszłości rodzicem. Z rozwodem są związane pewne straty i trzeba ich być świadomym, ale starać się żyć szczęśliwie.
- Ale kto uczestniczy w takim forum? Tam zgłaszają się osoby, które określają swoją tożsamość poprzez bycie dorosłymi dziećmi rozwiedzionych rodziców. Jest mnóstwo innych ludzi, których rodzice się rozwiedli, ale nie wpadli na pomysł, żeby zapisać się na takie forum, bo nie patrzą na siebie i na świat z tej perspektywy. Takie forum to bardzo specyficzna grupa - nie jest diagnostyczna dla osób, których rodzice się rozwiedli, tylko dla pewnej, wyselekcjonowanej, grupy tych osób.
Tak samo jest z forum dla zdradzonych żon. Zdarzało mi się mieć pacjentki , które uczestniczyły w takim forum - to są specyficzne osoby, które czasem, z rozmaitych powodów nie chcą sprawy zdrady zakończyć, wybaczyć albo rozstać się. Zdrada to kluczowa sprawa w ich życiu i one nie chcą, żeby się zakończyła. Podobnie, myślę, jest z forum dla dorosłych dzieci rozwodników. Oni nie chcą z jakiś powodów zamknąć tego rozdziału.