Choć z obsesyjnej miłości do mam raczej słyną Włosi, to polscy mężczyźni, jeśli prześledzimy fora poświęcone związkom, też im nie ustępują w uwielbieniu rodzicielki. Kochają matki miłością bezwarunkową, nie wymagają niczego, nie określają granic tego symbiotycznego związku nawet wtedy, gdy założą swoją rodzinę. Nie potrafią docenić zalet swojej partnerki, bo nikt tak nie kocha jak matka i nikt tak nie gotuje, żadna kobieta nie zbliży się do ideału matki wyrytego od dzieciństwa w chłopięcej głowie. Nic dziwnego, że Polacy niechętnie opuszczają dom królowej matki - z danych Eurostatu wynika, że w grupie wiekowej 25-34 lata, 30 proc. kobiet i aż 44 proc. mężczyzn w Polsce mieszka wciąż z rodzicami.
Obiegowa opinia mówi o chłopcu za bardzo uzależnionym od matki, rozpieszczonym i niesamodzielnym. Gorzej, gdy zachowania mamusinego synka utrwalą się i przetrwają do wieku dorosłego, gdy maminsynek założy rodzinę. Wtedy patologiczna więź z matką przeradza się w niebezpieczny trójkąt, w którym dwie kobiety rywalizują o uczucie mężczyzny a on nie potrafi odróżnić swojej roli jako syna matki od tej partnera życiowego swojej kobiety. Polscy mężczyźni, podobnie jak Włosi, słyną z bezkrytycznego stosunku do swoich matek. - Mamie się nie odmawia, mamę się hołubi, bo się obrazi, mamie się ustępuje, pociesza, tłumaczy, zwierza z każdej minuty życia, stawia zawsze i wszędzie na pierwszym miejscu - narzekają Polki na forach. Dlaczego polscy mężczyźni tak często poddają się terrorowi matek i nie potrafią wyznaczyć im granic, nawet gdy ingerują w ich życie?
Dla Adriana, męża 34-letniej Marty z Katowic najważniejsza jest mamusia, wokół niej i jej potrzeb kręci się całe jego życie. - Gdy padało, nieustannie pytał ją czy ma przyjechać odgarnąć jej śnieg, choć u nas też nie dało się dojść do furtki i z roczną córeczką na ręku brnęłam na spacer, bo wózek nie mógł przejechać - narzeka. Gdy zaatakował mróz, wynosił dla mamusi ich chodnik antypoślizgowy sprzed domu. Najpierw kupował ciepłe buty dla mamy nie pamiętając, że jego dziecko też nie ma odpowiednich na zimę i radził się jej w każdej najdrobniejszej sprawie. - Są mężczyźni, którzy nigdy nie odcinają "pępowiny" łączącej ich z matkami. Można mówić o ich niedojrzałości, lęku przed dorosłością, niechęci do brania odpowiedzialności za związek i partnera - komentuje Dorota Minta, psycholog kliniczny.
Bo synowie zastępują czasem polskim kobietom partnera i przyjaciela. Relacja matki z synem często jest zaburzona, bo ona ma oczekiwania, jakie stawia się partnerowi życiowemu a on stara się zadowolić matkę i im sprostać. Jest na każde wezwanie histeryzującej rodzicielki, zaniedbuje potrzeby swojej partnerki czy rodziny, bo mama oczekuje wyłącznej uwagi, ma nieustanne prośby i problemy, nie umie żyć swoim życiem, nie ingerując w związek potomka. - Chciałabym, żeby jakaś kobieta podziękowała mi kiedyś za to jak wychowałam syna. Bo ja o matce mego męża powiedzieć tego nie mogę - stwierdza 38-letnia Beata, mama dwunastolatka z Warszawy. Ma dosyć toksycznej dla ich rodziny relacji męża i teściowej. - Ciągle traktowany jest jak mały chłopczyk. Do niedawna matka domagała się aby relacjonował jej każdy nasz krok, meldował ile wydał na zakupy, gdzie planuje wakacje i z czym idzie do lekarza. Gdy zachorował na grypę wpadła bez zapowiedzi by mu gotować rosołek i okryć pierzyną, bo "ma drgawki gorączkowe i prawie majaczy". Myślałam, że śnię, bo facet ma prawie 40 lat - opowiada kobieta.
Zdaniem forumowiczek na emama.pl wszystkie problemy z teściową to tak naprawdę problemy ze swoim partnerem, który jest uzależniony od matki. - U maminsynka nadal priorytetem jest matka, u mężczyzny dojrzałego żona i dzieci. Zwłaszcza, że polskie matki są mistrzyniami w manipulowaniu i uzależnianiu od siebie synów bezwarunkową miłością czyniąc z nich egoistów i egocentryków. - Gdy mieliśmy problemy małżeńskie teściowa twierdziła, że to moja wina. Choć wyręczam męża w wielu sprawach, pracuję i wychowuję dziecko, to ciągle ja jestem ta zła, krytykowana przez teściową - mówi 29-letnia Renata, mama dwulatka spod Warszawy.
Teściowe lubią namieszać w związku maminsynka a jest tym łatwiejsze, że on często kieruje się opinią mamy na temat swojej partnerki. Renata kiedyś czuła się kochana przez męża, teraz widzi, że powoli ulega on opinii matki na jej temat. - Zdaniem teściowej zamiast chodzić do pracy powinnam dogadzać mu kulinarnie 24 godziny na dobę i sprzątać bez ustanku. Poza tym twierdzi, że za dużo wydaję, spędzam czas przed kompem i uwielbiam zagraniczne wojaże - wymienia. - A jej syna wszystko przerasta. Jest taki wrażliwy, czuje się osaczony przeze mnie i sterroryzowany naszym małym dzieckiem. Zastanawiam się wtedy czy ona mówi o naszym dwulatku? - śmieje się Renata. Jej mąż w pracy jest zdecydowanym mężczyzną, z wysoką pozycją zawodową, natomiast w domowym zaciszu mentalnie jest synkiem mamusi. - Zawsze jej broni, na wszystko się godzi i nasiąka czarnym piarem, który mi bez przerwy robi - żali się kobieta. Ale bywa gorzej - brat jej męża zerwał ostatnio zaręczyny, bo matka nie zaakceptowała wybranki syna.
- Warto się zastanowić, w jaki sposób tacy maminsynkowie wyrastają, skąd się biorą - komentuje Dorota Minta. - Moim zdaniem skłonność do takiej zaborczej miłości pojawia się u kobiet najczęściej w dwóch sytuacjach. Po pierwsze w związkach bardzo tradycyjnie patriarchalnych, gdzie nie ma mowy o partnerstwie i gdzie brakuje ciepła pomiędzy rodzicami syna. Poza tym kobiety często kompensują sobie uczuciem do syna, zaborczością wobec niego i nadopiekuńczością, chęcią uczestniczenia we wszystkich aspektach jego życia, brak miłości męża czy partnera - tłumaczy psycholożka. Bywa, że małżonkowie odsuwają się od siebie a uczucie, które kiedyś ich połączyło przygasa, słabnie też pożądanie. Zdaniem eksperta to cieplarniane warunki dla wzrostu przyszłego "syneczka mamusi".
Ale nie można winą obarczać wyłącznie mężczyzny. - Często kobiety po urodzeniu dziecka koncentrują się tak mocno na karmieniu, pielęgnacji i zabiegach wokół niemowlęcia, że nie zauważają, że ich partner w całym rytuale rodzicielskim nie uczestniczy - tłumaczy Minta. Jej zdaniem zdarza się też, że kobiety traktują mężczyznę jako "dawcę", dzięki któremu mogły zajść w ciążę, a po urodzeniu dziecka uważają, że powinien jedynie utrzymywać rodzinę. Wówczas całe zasoby uczuć przelewają na syna. - We wszystkich tych przypadkach, jeszcze zanim syn stanie się mężczyzną, warto zasięgnąć porady psychologa, terapeuty czy niejednokrotnie seksuologa. Inaczej po trzydziestu latach jakaś kobieta zderzy się z problemem dorosłego maminsynka - mówi psycholożka.