Jak papuga

Kilkulatki bardzo lubią się naśladować. W tym, co robią, jak się ubierają, czym się bawią, a nawetw tym, co jedzą. Dlaczego dzieci w tym wieku tak łatwo ulegają wpływowi swoich rówieśników?

Często złościmy się, że dziecko chce mieć to samo co koledzy. Albo że używa argumentu: "Dlaczego jemu wolno, a mnie nie?". Irytuje nas, że ulega modom na stroje, zabawki, gadżety. Niektóre z tych mód wydają się nam szkodliwe, bo odciągają dziecko od bardziej pożytecznych i pouczających zajęć. Nie mamy też ochoty wydawać pieniędzy na głupstwa. Czasem martwimy się, że malec wyrośnie na osobę bez własnego zdania, że nie będzie umiał przeciwstawić się grupie w słusznej sprawie.

Dlaczego kilkulatki tak lubią naśladować rówieśników?

Dzieci uczą się przez naśladowanie.

Dzięki temu dowiadują się, jak zachować się w różnych sytuacjach, jak używać różnych przedmiotów, co robić, by odegnać nudę. Póki są całkiem małe, naśladują rodziców, później także inne osoby z najbliższego otoczenia. Kiedy idą do przedszkola, ich świat nagle się poszerza - stykają się z nowymi wzorami. Mechanizm naśladowania zaczyna działać ze zdwojoną siłą.

Przynależność do grupy daje maluchowi poczucie bezpieczeństwa.

Skłonność do naśladowania nasila się w przedszkolu. To dlatego, że w obcym środowisku malec czuje się niepewnie i by odzyskać poczucie bezpieczeństwa, pragnie wtopić się w grupę, po-czuć się jej częścią. Zaczyna więc bezwiednie imitować język kolegów i ich zabawy, chce nosić takie same ubrania i mieć takie same gadżety.

Kilkulatki potrzebują autorytetów wśród rówieśników.

Malec bowiem spędza z nimi coraz więcej czasu. W grupie szybko ustala się hierarchia i wtedy ci, którzy stoją na szczycie, nadają ton. Zaznacza się przy tym podział na płcie - dla dziewczynek wyrocznią jest najbardziej podziwiana koleżanka, dla chłopców - ten, który pełni funkcję przywódcy. Kiedy indziej wzorem dla naszego dziecka staje się najbliższy przyjaciel i wtedy słyszymy to irytujące: "A Kasi mama pozwoliła" albo "Mamo, kup mi taki traktor jak ma Jasiek".

Dzieciom trudno oprzeć się presji mediów.

Dzieci zawsze uczyły się od kolegów i kolekcjonowały. Różnica polega na tym, że dziś w szerzeniu się dziecięcych mód dużą rolę odgrywa telewizja. To ona bombarduje przecież reklamami, a ich przedmiot w zwielokrotnionych kopiach tłoczy na półkach supermarketów. Nawet dorosły nie zawsze potrafi się temu oprzeć, a co dopiero kilkulatek.

Ulegać czy nie?

Dziewczynka może nalegać, żeby rodzice kupili jej bluzkę z Barbie albo sukienkę we wściekle różowym kolorze "taką, jak ma Hania". Wprawdzie ładniejsze są stroje w stonowanych odcieniach, ale czy warto kruszyć kopie o takie drobiazgi? Tym bardziej że większość dziewczynek szybko wyrasta z miłości do barbiowege różu. Już wśród siedmiolatek fanki tego koloru należą do wyjątków.

Co innego, gdy dziecko chce naciągnąć rodziców na większy wydatek - np. domaga się kolejnego domku dla pet shopów, chociaż ma już dwa. Można wtedy pójść na kompromis i zamiast domku kupić koszulkę ze zwierzakiem.

A jeśli jesteśmy przekonani, że coś jest dla dziecka szkodliwe? Nie chcemy kupić synowi pistoletu, żeby nie propagować wojen, wolimy, żeby nasza córka nie bawiła się lalką Barbie, bo boimy się, że to wcielenie męskich pragnień seksualnych stanie się jej ideałem kobiety. To brzmi sensownie, ale warto się zastanowić, czy nie jesteśmy zbyt pryncypialni? Przecież jak świat światem, chłopcy strzelają z patyka, a dziewczynki marzą, by być królewną - Barbie to tylko jej współczesna wersja.

Ale możemy postawić dziecku pewne ograniczenia, np.: "Nie wolno mierzyć z pistoletu do cioci, bo ciocia się nie bawi, ani do kota, bo kot nie rozumie, że to jest na niby". Lalką Barbie też można się różnie bawić - i mamy na to wpływ, bo dzieci naśladują w zabawie sceny, które znają z życia.

DOBRE STRONY NAŚLADOWNICTWA

Warto pamiętać, że naśladowanie rówieśników ma też dobre strony. Wizerunek ulubionej postaci z kreskówki jest znakiem przynależności do grupy. Bohaterowie masowej wyobraźni pobudzają dziecięcą fantazję - są tematem rozmów i wspólnych zabaw, a to ważne w wieku kilku lat. Kolekcjonowanie stwarza z kolei okazję do wymiany, która jest przecież podstawą stosunków między ludźmi (wymieniamy towary, idee, uczucia).

Dzieci w przedszkolu uczą się żyć w społeczeństwie. Ich owczy pęd jest naturalną obroną przed wykluczeniem ze stada. W tym wieku muszą mu ulegać, żeby potem znaleźć siłę na indywidualizm.

Dlaczego tak bardzo ulega modzie?

Ten, kto wyniósł z domu przekonanie, że jest kimś ważnym i kochanym, ma więcej wiary w siebie. Zna swoją wartość i nie musi tak kurczowo trzymać się obowiązujących wzorów.

Dlatego jeśli mamy wrażenie, że nasze dziecko ulega modom bardziej niż inne, jeżeli jest szczerze zrozpaczone odmową kupienia kolejnego gadżetu, to może być sygnał, że ma poczucie niższości. Warto się zastanowić, czy okazujemy mu na co dzień serdeczne uczucia, a także porozmawiać z wychowawcą o jego pozycji wśród kolegów. Nauczyciel ma wiele możliwości, by poprawić towarzyskie notowania dziecka. Chociażby przez taki dobór zadań, by każde mogło się czymś wykazać i zdobyć sobie uznanie kolegów. Nawet jeśli nie nosi markowych ciuchów i nie imponuje kolegom najmodniejszymi gadżetami.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA