Szkoła jazdy

Przesiadka z trójkołowca na prawdziwy rower jednośladowy dostarcza mnóstwo emocji. Nie tylko dzieciom. Warto wiedzieć, jak się do tego zabrać, by nauka była szybka i... bezwypadkowa.

Jazda na rowerze ma same zalety. Rozwija poczucie równowagi, wyrabia koordynację ruchów, poprawia kondycję, oswaja z prędkością, dodaje dziecku pewności siebie i, co ważne, sprawia mu mnóstwo radości. Jest tylko jeden warunek - trzeba jeździć na dwóch kołach.

Na rowerku z dokręcanymi bocznymi kółkami maluchowi wprawdzie łatwiej jest utrzymać równowagę i pedałować siedząc, ale wystarczy mała nierówność na chodniku czy dołek na drodze, by utknął tam na dobre. Im więc szybciej mały cyklista przesiądzie się na dwa koła, tym lepiej.

Większość dzieci jest w stanie nauczyć się jeździć około piątego roku życia. Niektórzy rodzice odkręcają boczne kółka wcześniej, ale zwykle nauka trwa wtedy trochę dłużej. Trzylatek, nawet jeśli potrafi utrzymać równowagę, może mieć problemy z kierowaniem rowerem. Kiedy upadnie i boleśnie się potłucze, może na długo zrazić się do jazdy.

Jeśli jednak maluch jest sprawny i niezbyt bojaźliwy, warto spróbować.

Nic na siłę

Trzeba pamiętać, że niektóre dzieci nawet w wieku pięciu, sześciu lat nie są gotowe do przesiadki na dwukołowy rower. Na należy ich poganiać. Zawstydzanie ("Taki duży i nie umie jeździć?!") czy zmuszanie ("Wsiadaj natychmiast! Bez gadania!") przyniesie efekt odwrotny do oczekiwanego, bo przestraszone, spięte i zdenerwowane dziecko prawdopodobnie poniesie kolejną porażkę i na dobre zniechęci się do sportu. Zamiast naciskać, niekiedy lepiej po prostu dać mu trochę czasu. Przestańcie ciągle mówić o rowerze i spróbujcie zaproponować dziecku inną formę aktywności, która poprawi jego sprawność i koordynację ruchów. Gdy poczuje się pewniej, samo nabierze ochoty, żeby spróbować swoich sił.

Wiwat hulajnoga!

Zanim odkręcicie boczne kółka, kupcie hulajnogę. Jazda na niej to nie tylko dobra zabawa, ale też świetne ćwiczenie równowagi i koordynacji. Po jej opanowaniu przesiadka na dwukołowy rower nie sprawi dziecku większych trudności. Oczywiście musi to być hulajnoga na dwóch, a nie na trzech kółkach.

Podobną funkcję może spełnić mały rowerek bez pedałów. Maluch porusza się na nim, odpychając się nogami. Tego rodzaju pojazdy można kupić w niektórych sklepach sportowych i na aukcjach internetowych.

Kolarz pod lupą

Gdy maluch jeździ na swoim czterokołowym rowerku, obserwujcie go uważnie. Czy nie ma problemów z wsiadaniem i zsiadaniem? Jak radzi sobie z kierowaniem? Czy pedałowanie nie sprawia mu trudności? Czy potrafi hamować? Jeśli odpowiedź na któreś z tych pytań brzmi nie, to znak, że jeszcze za wcześnie na rezygnację z bocznych kółek. Gdy trzeba uczyć się tych wszystkich rzeczy jednocześnie, utrzymanie równowagi na rowerze to naprawdę trudna sztuka. Zanim więc dziecko przesiądzie się na dwa koła, powinno dobrze opanować te umiejętności. Gdy mu się to uda, czas na pierwszą próbę.

Kółka w górę

Najmniej stresującym sposobem nauki jest zmiana ustawienia bocznych kółek.

Należy po prostu przykręcić je nieco wyżej. Tak, aby maluch od czasu do czasu, nawet o tym nie wiedząc, jechał na dwóch głównych kołach. Wiele dzieci instynktownie wychyla wtedy tułów, żeby utrzymać równowagę.

Jeśli mały cyklista nie wpada w panikę, kiedy rowerek przechyla się lekko na przemian w lewo i w prawo, to znak, że jest gotów do samodzielnej jazdy. Musi się tylko przekonać, że boczne kółka wcale nie są mu potrzebne. Możecie je więc spokojnie odkręcić. Jeżeli jednak zauważycie, że malec cały czas przechyla się na jedną stronę i jeździ na trzech, ciągle tych samych kołach, trzeba wrócić do poprzedniego ustawienia. Widocznie na dwa koła jest jeszcze za wcześnie.

Skuteczność kija

Tradycyjnym pomocnikiem na pierwszych lekcjach jazdy jest gruby kij zatknięty z tyłu roweru. To bezpieczny, ale dość męczący (dla nauczyciela) sposób na naukę. Kij powinno się trzymać lekko (tak, aby między nim a palcami było nieco luzu). Dzięki temu mały cyklista będzie miał szansę na korygowanie drobnych odchyleń roweru. A jednocześnie będzie pewny, że mama czy tata ma wszystko pod kontrolą. Gdy już nabierze nieco wprawy, spróbujcie na chwilę puścić kij, cały czas biegnąc obok (by w razie potrzeby zapobiec upadkowi). Jeśli dziecko nie traci równowagi, możecie spokojnie zrezygnować z kija. Wasz kolarz sobie poradzi.

Szalikowa alternatywa

Zamiast kija możecie też użyć... grubego szalika. Wystarczy owinąć go dziecku pod pachami i mocno chwycić z tyłu. Maluch, jadąc, będzie czuł, że cały czas kontrolujecie sytuację, ale będzie również musiał balansować ciałem, żeby utrzymać równowagę. Dzięki temu szybciej niż przy użyciu kija zrozumie, o co chodzi w jeździe na dwóch kołach. Wadą tej metody jest to, że wymaga od nauczyciela sporo refleksu. Kiedy mały cyklista zacznie tracić równowagę, trzeba go szybko podtrzymać ręką (szalik może nie wystarczyć).

Sam? Sam!

Są dzieci, które najlepiej uczą się same. Ustawcie siodełko w najniższym położeniu, tak by maluch swobodnie sięgał stopami do ziemi. I zachęćcie go, by spróbował kawałek przejechać, odpychając się nogami (na początku najlepiej w ogóle odkręcić pedały). W ten sposób szybko nauczy się skutecznie balansować ciałem, by się nie przewrócić. Gdy to opanuje, przykręćcie pedały na powrót, ustawcie rower przy małym murku, który pozwoli dziecku utrzymać równowagę na starcie (to zwykle sprawia najwięcej trudności). Udało się? W takim razie jeszcze kilka dni treningu i możecie powoli szykować się na pierwszą rodzinną wyprawę rowerową. Szerokiej drogi!

Jaki rower?

W sam raz. Na zbyt dużym malec będzie się czuł niepewnie i trudno mu będzie nim kierować, może się więc szybko zniechęcić. Na zbyt małym trudniej mu będzie utrzymać równowagę i szybko się zmęczy.

Maluch, siedząc na siodełku, powinien sięgać nogami do ziemi. Większość czterolatków pewnie czuje się na rowerze z kołami o średnicy 16 cali. Jeśli maluch jest bardzo ostrożny, lepszy będzie dla niego rowerek 14-calowy. Rama powinna być raczej niska (tak, by mógł bez trudu wsiąść na rower i zsiąść z niego).

Hamulce typu torpedo są łatwiejsze w obsłudze od tych przy kierownicy.

By rower się zatrzymał, wystarczy nacisnąć pedały do tyłu. Większość dzieci robi to intuicyjnie.

Parametry techniczne to nie wszystko. Rower musi mieć odpowiedni kolor i dodatkowe wyposażenie. Fotelik dla lalki, koszyczek, koraliki na szprychach, kolorowy bagażnik, trąbka zamiast klaksonu to drobiazgi, które dorosłym wydają się nieistotne, ale dla małego kolarza są bardzo ważne. Mogą przesądzić o tym, czy będzie chciał jeździć na rowerze, czy nie.

Ważne bezpieczeństwo

Na pierwszą lekcję najlepiej wybierać duży, płaski i w miarę równy teren (np. boisko w pobliskiej szkole).

Dobrze, by nie było tam zbyt wiele osób, które trzeba omijać. Siodełko powinno być opuszczone jak najniżej, tak by malec, siedząc swobodnie, sięgał nogami do ziemi. Mały kolarz musi jeździć w dobrze dopasowanym kasku (za duży lub za mały nie spełni swojej funkcji). Nogi i ręce skutecznie ochronią długie spodnie z mocnego materiału (np. dżinsy) i bluza z długim rękawem.

Gdy nie ma efektów... może pomóc:

zmiana nauczyciela

Gdy np. tata straci cierpliwość, czasem mama może go zastąpić z zadziwiająco dobrym skutkiem.

odmłodzenie nauczyciela

Gdy rodzice nie mają już siły do opornego cyklisty, niekiedy warto poprosić o pomoc starszego brata, kuzyna czy kolegę delikwenta. Młody człowiek, który sam całkiem niedawno nauczył się jeździć i doskonale pamięta, co jemu pomogło, może być znakomitym instruktorem.

zmiana roweru

Gdy dziecko bardzo boi się upadku, często skuteczna bywa przesiadka na nieco mniejszy rowerek (można go np. pożyczyć od młodszego kolegi).

Więcej o:
Copyright © Agora SA