Schemat działania pedofila. "Dziecko napastowane na ulicy będzie krzyczeć. W domu trudno takiej reakcji oczekiwać"

- Osoby, które dopuszczają się aktu pedofilskiego, mogły w przeszłości być ofiarami przemocy. Często też są ludźmi samotnymi i skrzywdzonymi. (...) To ich jednak nie usprawiedliwia. Nie zdejmuje z nich winy za wyrządzone dzieciom krzywdy. Sprawia nawet, że są jeszcze groźniejsi, bo autentyczni - tłumaczy psycholożka, Dorota Minta.

Drugi film dokumentalny braci Tomasza i Marka Sekielskich o pedofilii w kościele - "Zabawa w chowanego" miał premierę na YouTube w sobotę, 16 maja. Ma już ponad 4 mln wyświetleń.

Aleksandra Pezda: Bohaterowie filmu "Zabawa w chowanego" Tomasza i Marka Sekielskich w dzieciństwie byli seksualnie wykorzystywani przez księdza. Wielokrotnie, w ich domu. Rodzice zawsze byli w pokoju obok. Czemu dzieci nie wołały o pomoc?

Dorota Minta: W sytuacji przemocowej dużą rolę odgrywa autorytet dorosłego w oczach dziecka. Dorosły jest dla dziecka ważną, sprawczą i trochę magiczną postacią. Jest silniejszy, więcej może, to dorosły podejmuje decyzje, nie dziecko. Dodatkowo w sytuacji domowej, dziecko ma do czynienia z osobą zaprzyjaźnioną. Myśli wtedy, że jeśli zaprotestuje - krzyknie na przykład, zdradzi tę przyjaźń i tę osobę. A ona jest dla niego przecież ważna. Nie mówiąc o tym, że dziecko wie, że jest słabsze i mniej wiarygodne, niż ów dorosły z autorytetem. O ile więc mogę sobie wyobrazić, że dziecko napastowane przez kogoś obcego na ulicy będzie krzyczeć, to już od dziecka w podobnej sytuacji, ale domowej trudniej takiej reakcji oczekiwać.

Taki jest schemat działania pedofila?

Zaprzyjaźnia się. Najpierw z otoczeniem dziecka, potem w atmosferze zaufania i przyjaźni - z dzieckiem. W przypadku z filmu braci Sekielskich, ksiądz był przecież najpierw przyjacielem domu, nie tylko obu chłopców, których wykorzystywał. Więcej nawet - był dobroczyńcą tej rodziny. Dał rodzicom pracę i mieszkanie. Gościł u nich, dawał dowody przyjaźni - prezenty, ubrania. To wszystko sprawiło, że otoczenie straciło czujność. Podobnie jak rodziny chłopców molestowanych przez Michaela Jacksona - czerpały takie profity z "przyjaźni" piosenkarza z ich dziećmi, że oddalały od siebie myśl, że w tym zainteresowaniu gwiazdy może być coś nienaturalnego. To uzależnia. Obie ofiary z filmu Sekielskich już jako dorośli, podkreślają, że w końcu bali się, że jeśli księdza odtrącą, rodzina straci mieszkanie. Dla dziecka to ogromne obciążenie - przyjąć na siebie odpowiedzialność za dorosłych, za całą rodzinę, stracić całkowicie poczucie bezpieczeństwa.

"To mit, że pedofil to obcy, który czeka za rogiem, porywa nam dziecko i wykorzystuje je"

Ksiądz w filmie Sekielskich mówi swoim ofiarom, że też był w młodości molestowany. To wykręt?

Może to mówić tylko po to, aby wzbudzić litość w swoich ofiarach. Ale może to być prawda. Często się zdarza, że przemoc wobec dziecka czyni z niego przemocowego dorosłego, może nawet przechodzić z pokolenia na pokolenie. Miałam takich pacjentów. Dziewczynka przychodzi na terapię ponieważ nie je. W trakcie terapii wychodzi, że matka uczyła ją zachowania przy stole w ten sposób, że umieszczała pod jej łokciami książki. Kiedy książki wypadły, dziecko za karę nie mogło kontynuować posiłku - prosta droga do zaburzenia. Matka wyznała, że podobnie postępowali wobec niej jej rodzice.

Również osoby, które dopuszczają się aktu pedofilskiego, mogły w przeszłości być ofiarami przemocy. Często też są ludźmi samotnymi i skrzywdzonymi. Brakuje im ciepła, rodzinności, odwzajemnionych uczuć, w alternatywie mają tylko samotność. To ich jednak nie usprawiedliwia. Nie zdejmuje z nich winy za wyrządzone dzieciom krzywdy. Sprawia nawet, że są jeszcze groźniejsi, bo autentyczni. Gdyby działali ze stuprocentową premedytacją, nie byliby tak wiarygodni i być może nie udałoby im się tak łatwo zmylić czujności rodziny i zbliżyć się do dzieci.

Jak ocenić zachowanie siostry zakonnej, która nie pomaga ofiarom księdza pedofila?

To wyjątkowo drastyczna sytuacja w filmie. Siostra zakonna przyznaje, że wiedziała o przemocy, ale nie reagowała i nawet po latach nie chce pomóc. "Co chcesz Andrzejek" - powtarza, zna odpowiedź, ale to i tak nie zmienia jej postępowania. To pokazuje jak wielkie jest uwikłanie organizacyjne ludzi kościoła. Nie są w stanie zareagować nawet, kiedy widzą krzywdę wyrządzaną dziecku. Siostry zakonne pełnią w kościele rolę służebną, nie są dla kapłanów partnerkami ani w ramach hierarchii instytucjonalnej ani w posłudze religijnej. Ta siostra nawet po latach bała się złożyć zawiadomienie o przestępstwie czy nawet zeznawać w kurii. Jest pewnie w jakimś stopniu ofiarą tej sytuacji. Ale jej zachowanie - zatajenie prawdy, odmowa jej ujawnienia również po latach - to z niej czyni współwinną krzywdy tych dzieci. Milczący wobec przemocy na dzieciach dorosły jest winny tak samo jak ten, który tę krzywdę wyrządza.

 

"Nie tylko księża molestują dzieci" - mówią przeciwnicy rozliczania kościoła z pedofilii. Uwzięliśmy się na kościół?

W świeckich środowiskach mamy jedną strukturę prawną - tworzą ją policja, prokuratura i sądy. Za popełnione przestępstwo sprawca odpowiada przed sądem. Odnośnie księży mamy do czynienia z podwójną jurysdykcją - najpierw jest ta kościelna, potem świecka. Jak widać z ujawnianych w filmie przykładów i wielu innych, z którymi mamy i mieliśmy w ostatnich latach do czynienia - hierarchia kościoła w Polsce nie próbuje rozliczyć sprawców przestępstw na dzieciach. Przeciwnie - robi wszystko, aby sprawców ukryć i obronić przed odpowiedzialnością za ich czyny. To przenoszenie księży do innej parafii, czy tuszowanie dokumentów dotyczących sprawy. To wszystko sprawia, że mamy do czynienia nie z czynem pojedynczych księży, który się dopuścili przestępstw na tle seksualnym, tylko z przestępstwami tuszowanymi i wzmacnianymi przez wielką instytucję kościoła.

Jak działa pedofil? "Zrobił kanapki, nalał soku, wysłuchał, pogadał, pomógł odrobić lekcje"

Czy ksiądz ma nad dzieckiem taką samą władzę jak każdy inny dorosły?

Moim zdaniem znacznie większą niż przeciętny dorosły. Chodzi o religijną otoczkę tych kontaktów i związek z wartościami. To ta otoczka potrafi skutecznie omamić całe otoczenie. Kapłanom nie przypisuje się złych skłonności, nie wierzy się w ich złe czyny albo wybacza się im łatwiej, niż innym ludziom. Przecież to kapłan ma lepszy, głębszy kontakt ze świętością, z bogiem, w związku z tym jest traktowany jak osoba niemal magiczna. To kapłan mówi ludziom co dobre, a co złe. To on ich rozlicza z grzechów. Jak go przy tym oskarżać o przestępstwo?

Tak się też bronią księża z filmu Sekielskich - mówią: Bóg mnie osądzi.

No, właśnie - a Bóg jest miłosierny, jak wiemy. Dlatego uważam, że odpowiedzialność takich osób jak księdza za przestępstwa, za krzywdę dzieci jest większa jeszcze, niż zwykłych cywili. Skoro sobie uzurpują władzę i dostęp do magii, ponoszą też większą odpowiedzialność za swoje czyny. Dlatego zachowanie księży, którzy tłumaczą, że Bóg ich rozsądzi uważam za karygodne - za popełnione przestępstwa powinni odpowiada na ziemi wobec ludzi, tak jak każdy inny śmiertelnik odpowiedziałby za przestępstwo popełnione wobec nich. Przerażające jest to, że wszyscy księża, którzy byli pokazani w obu filmach Sekielskich nie mają namysłu nad swoimi czynami i nie okazują żadnego poczucia winy. Widzę tylko lęk przed odpowiedzialnością i to karną, bo Bóg im resztę wybaczy.

Łzy dorosłych ofiar księdza pedofilia są autentyczne? Nie zapomnieli krzywdy po dwudziestu latach?

To jak z żałobą po bliskiej osobie. Z czasem reagujemy coraz słabszymi emocjami, ale są chwile, w których znowu płaczemy po kimś, kto odszedł nawet dawno temu. W przypadku ofiar pedofilii mamy do czynienia z podobnie głęboka traumą. Ofiary płaczą, kiedy sobie przypomną uczucie strachu, które ich w dzieciństwie opanowało, które ich obezwładniało, kiedy dorosły przymuszał ich do czynów seksualnych. Dodatkowo jeden z tych mężczyzn płacze, kiedy mówi o tym, że nie wiedział, że ksiądz molestuje równie jego młodszego brata. Myślę, że to emocje związane z tym, też tego nie zauważył, że brata nie ostrzegł. Że ma podwójne poczucie krzywdy - został skrzywdzony i on, i jego brat. A przecież wie, że to jest trauma na całe życie.

Jeden z bohaterów pyta księdza, który go molestował: "Czy ksiądz wie, co dla dziecka oznacza pocałunek z języczkiem"? Odpowie pani?

To jest budowanie zaburzeń na wielu poziomach. Po pierwsze - chodzi o zbyt wczesne doświadczanie bodźców seksualnych. Sfery erogenne w ludzkim organizmie są bardzo wrażliwe, łatwo je pobudzić i reakcja niekoniecznie współistnieje ze świadomością, skąd się wzięły i z czym to można wiązać. Dziecko czuje pożądanie, ale nie rozumie do końca, co to jest - wywołuje to w nim reakcje lękowe. Co prowadzi do zaburzeń funkcjonowania seksualnego w dorosłym życiu, jak nieumiejętność budowania relacji seksualnych, impotencję, potrzebę nadmiernie mocnych bodźców seksualnych. Dochodzi do tego jeszcze społeczna ocena takich czynów - na przykład w kościele katolickim są one przecież mocno napiętnowane. Bo to seks pozamałżeński. Jak młody człowiek ma pogodzić te dwa światy? Ten sam ksiądz, autorytet religijny, zmusza dziecko do czynów, które oficjalnie potępia w imieniu kościoła. W dziecku wzrasta poczucie winy, maleje poczucie własnej wartości. Kolejna sprawa: wielkie nadużycie zaufania dziecka. Ksiądz to bożyszcze, podobnie jak bożyszczem dla molestowanych chłopców był Michael Jackson. Dziecko ufa dorosłym, ponieważ dają mu poczucie bezpieczeństwa. Poczucie bezpieczeństwa jest dla dziecka równie ważne, jak dostęp do powietrza i wody. Jeśli dorosły zawiedzie to zaufanie, dziecko będzie wzrastało w olbrzymim lęku. Tak ciężkie przeżycia mogą być oswojone przez dobrą terapię, ale nigdy nie zostaną zapomniane.

Jak to możliwe, że ofiary są w stanie stanąć twarzą w twarz ze swoim oprawcą i to przed kamerą? To niezwykła odwaga.

Taki może być efekt terapii, obaj panowie mówią, że są w trakcie niej. Młodszego z bohaterów nakłoniły do tego dopiero objawy psychosomatyczne - mówił o lęku przed śmiercią, o częstoskurczu serca. Dopiero w efekcie terapii są w stanie mówić o swojej traumie. Dzięki temu odetną emocje, które towarzyszyły dramatycznym wydarzeniom z ich dzieciństwa. Lęk i bezradność, że nic nie mogą zrobić, bo skrzywdzą księdza i rodziców, poczucie winy, że to oni są "niegrzeczni" i że mogą zniszczyć życie całej rodziny. Po spotkaniu ze swoim oprawcą, ofiary molestowania przejmą na nowo kontrolę nad swoim światem i nad samymi sobą. Odzyskają wolność. Będzie to wolność bolesna, jak mówi jeden z bohaterów filmu braci Sekielskich, ale jednak to będzie ich wolność.

Dorota Minta - psycholożka, terapeutka, wykładowczyni akademicka, prowadzi terapię dzieci, młodzieży, dorosłych oraz terapię par.

Aleksandra Pezda to dziennikarka, publicystka, freelancerka. Specjalizuje się w problemach współczesnej edukacji. Kilkanaście lat pracowała w "Gazecie Wyborczej", prowadziła autorski program w Radiu TOK FM, pisała m.in. o tym, jak szkoła odnajduje się wobec wyzwań cywilizacji cyfrowej. Autorka książek: "Koniec Epoki Kredy. Internet dla nauczycieli i rodziców" i "Zdrowaś mario. Reportaże o medycznej marihuanie".

Więcej o:
Copyright © Agora SA