Okropny nałóg

Po ślubie zamieszkaliśmy w domu rodziców męża. Oni na dole, my na górze. Problem, o którym chcę napisać, to papierosy. Nigdy nie myślałam, że będą tak zatruwać mi życie. Teściowie palą po dwie paczki dziennie. Moja trzyletnia córka uwielbia dziadków, schodzi do nich kilka razy dziennie, a mnie serce boli, gdy przychodzi na górę śmierdząca, jakby całą noc przesiedziała w nikotynowym barze. Na początku próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, prosić, by przynajmniej nie palili przy dziecku. Bez skutku. "Przecież to nic takiego. Normalka. Nic jej nie będzie. Dym leci do góry". Mąż także od niedawna znów zaczął palić - schodzi na papierosa do rodziców. Przeszkadza mi to w kontaktach intymnych. Czuję, że robię się przewrażliwiona na tym punkcie. A może machnąć na to ręką i nie walczyć z nimi wszystkimi? Jak sobie z tym radzić?

Myślę, że przede wszystkim warto tu oddzielić sprawę teściów od sprawy męża. Teściowie - ludzie wiekowi - mają naprawdę prawo robić w swoim domu, co chcą, i nie ma powodu, by synowa zmieniała ich zwyczaje. Może warto pomyśleć o usamodzielnieniu się, bo skoro nam, dorosłym, nie podoba się życie naszych rodziców, to takie wyjście wydaje się dla naszych stosunków najzdrowsze. Owszem, to może być trudne, może się wiązać z niewygodą, wysiłkiem, ale tak już w życiu jest - coś za coś. Co do męża, to zastanawiam się, jak porozumiewacie się w innych sprawach, zwłaszcza przy różnicy zdań, i czy przypadkiem nie jest tak, że wszystko ogniskuje się wokół papierosów. Pisze Pani: "Może machnąć ręką i nie walczyć z mężem...". To zdanie wydaje mi się kluczowe. Walka to działanie, które kończy się tym, że ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. A nikt nie lubi przegrywać. Może więc w tym tkwi pułapka? Może chodzi o to, aby przestać walczyć, a raczej poprosić męża, tłumacząc mu, jak bardzo przeszkadza Pani jego palenie w sytuacjach intymnych, może wspólnie zacząć szukać rozwiązania... Proszę też nie myśleć, że to tylko kwestia słów, słowa oddają nasze wewnętrzne nastawienie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.