Dwulatek złości się z byle powodu; trzylatek bije kolegę w przedszkolu, starsza córka wisi na mamie, gdy ona musi zająć się młodszym dzieckiem... Tak widzą sprawy dorośli. Dzieci podchodzą do tego zupełnie inaczej, ze swojej perspektywy: "złoszczę się, tupię, krzyczę, bo nie potrafię inaczej wyrazić tego, co czuję"; "ten chłopiec ciągle zabiera mi zabawki, którymi chcę się bawić"; "chcę być dla mamy tak samo ważna, jak jeszcze kilka miesięcy temu".
Trudności w poradzeniu sobie z wieloma problemami wychowawczymi wynikają w dużej mierze z tego, że patrzymy na te same kwestie z dwóch różnych perspektyw. Sztuka, którą muszą opanować dorośli, jeśli chcą pomóc dziecku (i sobie zarazem), polega na tym, aby spojrzeć na świat jego oczami, poczuć to, co ono czuje, i zrozumieć przyczyny jego postępowania.
"Dam radę" - taką krzepiącą nazwę nosi metoda, o której usłyszałam od znajomej psycholożki Jolanty Bylicy. Jej autorem jest fiński psychiatra Ben Furman, który opracował ją w oparciu o swoje doświadczenia w terapii skoncentrowanej na rozwiązaniu. Jola Bylica również pracuje w tym nurcie i od dwóch lat wykorzystuje metodę Furmana w pracy z dziećmi. Pozornie metoda wydaje się dość skomplikowana - mowa jest bowiem aż o 15 krokach, które trzeba stopniowo pokonać, aby rozwiązać dany problem. Jednak w praktyce okazuje się dużo prostsza. Prześledźmy zatem na konkretnym przykładzie, na czym polega.
Franek ma 3 latka, niedawno poszedł do przedszkola. Uwielbia tam chodzić i bawić się z dziećmi, chętnie uczestniczy we wspólnych zajęciach. Jest tylko jedno ale. Zaczął się moczyć, co nie zdarzało mu się już od dawna w domu. Rodzice martwią się, że wynika to z problemów adaptacyjnych w przedszkolu, zastanawiają się, czy dobrze zrobili, posyłając go do przedszkola; rozważają, czy aby go stamtąd nie zabrać. I z tym problemem zgłaszają się do psychologa.
Rozmawiając o problemie Franka, rodzice i psycholog zastanawiają się, co może być przyczyną moczenia się chłopca. Bo skoro Franek z radością chodzi do przedszkola, chętnie o nim opowiada, ma dużo kolegów i miłą panią, problem nie tkwi w trudności z przystosowaniem się do nowych warunków, ale gdzie indziej. Domyślają się, że chłopczyk ma tyle ciekawych rzeczy wokół, że po prostu zapomina o tym, że trzeba pójść do toalety. Wspólnie dochodzą do wniosku, że trzeba pomóc Frankowi nauczyć się rozpoznawać moment, kiedy musi zrobić przerwę w zabawie i pójść do toalety.
Na kolejne spotkanie rodzice przychodzą z dzieckiem. Psycholog rozmawia z nim. Okazuje się, że jest to również problem dla Franka, bo się tego wstydzi. Uzgadniają, że to, co chłopcu może pomóc, to robienie przerwy pomiędzy zajęciami na wizytę w toalecie.
Psycholog i rodzice opowiadają Frankowi, jak będzie fajnie, kiedy nauczy się rozpoznawać, w którym momencie trzeba pójść do toalety: nie będzie miał mokrych majteczek, nie będzie się wstydził, szybciej wróci do dzieci i zabawy z nimi, zamiast przebierać się w szatni.
Dorośli zastanawiają się razem z Frankiem, jak nazwać tę nową umiejętność. Ważne rzeczy mają swoje nazwy. Chłopiec wymyśla ją sam i wszyscy ustalają, że odtąd o przerwie na siusiu nie będzie się mówiło inaczej jak wodospad. To taki tajemny szyfr, który znają tylko wtajemniczeni.
Teraz pora na znalezienie pomocnika, superbohatera (może to być ulubiona postać z bajki). Franek ma ukochaną przytulankę - owieczkę z niebieską kokardką. Będzie ją nosił zawsze do przedszkola i to ona będzie mu odtąd pomagać w zdobywaniu nowej umiejętności.
Psycholog zastanawia się z Frankiem, kto z dorosłych może mu pomóc. Wybór pada na panią wychowawczynię, która w przerwie między zajęciami będzie wypowiadała magiczne słówko: "wodospad", co dla Franka będzie znaczyło: pora iść do toalety i zrobić siusiu.
Rodzice i psycholog zapewniają Franka, że wierzą, iż wkrótce uda mu się pamiętać o chodzeniu do toalety: "Jesteś dużym chłopcem i na pewno ci się to uda". O tym zapewni go też wychowawczyni w przedszkolu.
Ważnym elementem planu jest obietnica wspólnego świętowania zdobycia nowej umiejętności: "Jak uczcimy to, że nauczysz się robić w przedszkolu siusiu do toalety? Pójdziemy razem na lody? Zrobimy w domu wielką pizzę? A może pójdziemy do zoo?". Franek wybiera wyprawę na lody.
Dla małego dziecka te 8 kroków to podstawa działania. Ze starszymi dziećmi można "kroczyć" dalej, robiąc kolejne kroki: opowiedzieć dziecku, jak będzie wyglądał jego świat, gdy zdobędzie nową umiejętność; wybrać osoby, które dziecko chciałoby poinformować o zdobywaniu nowych umiejętności; stworzyć lub narysować szczegółowy planu działania; wymyślić sposób lub hasło - przypominajki, które będą wspierały dziecko na drodze zdobywania nowej umiejętności; zorganizować zaplanowane wcześniej świętowanie, gdy trudność zostanie pokonana; umożliwić dziecku podzielenia się sposobem na radzenie sobie z problemami z innymi dziećmi; zaproponować mu zdobycie kolejnej umiejętności przy użyciu tej samej metody.
Franek nauczył się trafiać w porę do toalety zaledwie w ciągu kilku dni. Hasło "wodospad", owieczka z niebieską kokardką i wizja wyprawy na lody z pewnością bardzo mu pomogły. Podobnie jak wiara w jego możliwości i wsparcie bliskich osób. Tajemnica jego sukcesu, a także wielu innych dzieci, które radzą sobie z problemami dzięki metodzie Bena Furmana, polega głównie na tym, że dzieci uwielbiają zdobywać nowe umiejętności. Jeśli zatem zdanie "Nie rób siusiu w majtki" uda się przetłumaczyć na "Fajnie nauczyć się robić siusiu do toalety i nie moczyć spodenek" - to połowa sukcesu za nami. A gdy jeszcze dziecko dowie się, jakie korzyści będzie miało z tego, że zdobędzie nową umiejętność, jesteśmy na dobrej drodze. Zaangażowaniu malucha sprzyjają również "dobre duszki" zwane przez Furmana superbohaterami: przytulanki, postaci z bajek, ukochany piesek czy kotek, a także wsparcie i zaangażowanie rodziców, opiekunów, czasem też rodzeństwa i rówieśników. Miło jest czuć, że ma się wokół życzliwe osoby, które pomagają poradzić sobie z trudnościami. Niezmiernie ważna jest też wizja świętowania, które ma być ukoronowaniem sukcesu - dzieci bardzo lubią celebrować ważne wydarzenia. Lepiej jednak nie obiecywać im wycieczki do Disneylandu, jeśli trudno będzie się z tej obietnicy wywiązać. Ale pójście z rodzicami na wyjątkowo duży plac zabaw może być wystarczającą zachętą.
Łatwiej osiągnąć cel, gdy dokładnie wiadomo, dokąd się zmierza. A także gdy ma się wsparcie rodziców, pomoc i zrozumienie. Nie z każdym problemem można się szybko uporać. Nie każdą umiejętność zdobywa się w kilka dni. Czasem jest to proces, który trwa kilka tygodni lub miesięcy. Zdarza się, że spotkania z psychologiem trzeba powtarzać kilkakrotnie, aby umocnić malucha w jego postanowieniach. Metoda "Dam radę" przewiduje zestaw pomocy, które mogą wspierać dziecko i rodziców na co dzień. Może to być zeszyt, w którym odnotowuje się z dzieckiem jego postępy, plakat z rozpisanym planem powieszony na widoku, a także przypominajki w postaci karteczek nalepionych w różnych częściach domu. Od początku trzeba jednak pamiętać, aby cel, w tym wypadku umiejętność, którą dziecko ma zdobyć, był realny do osiągnięcia przez 3-, 4- czy 5-latka. Musi też być bardzo precyzyjnie określony, a dziecko musi dokładnie wiedzieć, do czego się zobowiązuje. Mając do czynienia z większym problemem, lepiej podzielić pracę z dzieckiem na kilka etapów i zdobywać kolejne umiejętności małymi krokami.
psycholożka pracująca w nurcie skoncentrowanym na rozwiązaniach, czyli wychodząc od problemu w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań dla danej osoby. Prowadzi pracownię psychologiczną "Strefa Rodzica" (strefa-rodzica.pl).