Uważność w wychowaniu

Obowiązki, telefony, niezałatwione sprawy, ciągły pośpiech To codzienność współczesnych rodziców.

dziecko, macierzyński, temperament dziecka

Mamy rozmawiać o wychowaniu dzieci w duchu mindfulness. Co właściwie oznacza to angielskie słowo?

Mindfulness najczęściej tłumaczy się na polski jako "uważność" lub "uważna obecność". To praktyka, która uczy bycia tu i teraz. Ćwiczymy skupianie uwagi na obiekcie, który w danej chwili jest najważniejszy. Uczymy się nieoceniania i przyjmowania rzeczy takimi, jakimi są.

Po co ludzie uczą się uważności?

Ponieważ chcą żyć bardziej świadomie i radośnie. Uważność możemy praktykować w każdej chwili, nawet krótkiej i stresującej. W ramach ośmiotygodniowego programu ludzie uczą się codziennej praktyki uważnego skupiania świadomości. Po zakończeniu wiele osób zauważa, że przynosi to odprężenie, nadzieję, większą odporność na stres w domu i w pracy, pogłębia spokój umysłu i pewność siebie. Niektórzy doświadczają poczucia wolności, opanowania, bezpieczeństwa, jakiego nigdy wcześniej nie doznawali.

Jaki jest uważny rodzic?

Przytomny, obecny i nieoceniający. I w ten sposób uczy żyć dzieci. Podam przykład. Dziecko wraca do domu z przedszkola rozdrażnione. Nie ma apetytu, siada w kącie, nie chce się bawić. Co zwykle robi wtedy rodzic? Próbuje je rozweselić, podtyka zabawki, proponuje smakołyki. A gdy dziecko zaczyna płakać, uspokaja je. Najgorzej, gdy krzyczy "Uspokój się!". Tymczasem rodzic uważny przyjmuje do wiadomości to, że maluch jest w tej chwili w kiepskim humorze. Pozwala mu przeżyć te emocje, towarzyszy mu.

Jedna z zasad mindfulness mówi, że mamy prawo do wszystkich uczuć. Dorośli też są czasem wściekli, przygnębieni czy zrezygnowani. Kontakt z drugim człowiekiem polega na tym, że widzimy go, słuchamy go, zgadzamy się na niego.

I mamy dla niego czas?

Tak, bez tego nie da się wychować dzieci. Pośpiech jest największym wrogiem rodziców. Wiem, o czym mówię. Mam dwóch synów. Starszego urodziłam jeszcze na studiach i miałam dla niego za mało czasu. Kiedy urodził się drugi, mogłam z nim być w domu przez kilka lat. Robiliśmy razem zwyczajne rzeczy: rozmawialiśmy, gotowaliśmy, czytaliśmy. Dziś żałuję, że nie postąpiłam tak z obu chłopcami. Gdybym z obecnym nastawieniem była młodą matką, przerwałabym studia i wzięła urlop na rok czy dwa. Jestem przekonana, że małe dziecko wymaga przede wszystkim obecności mamy i taty. Uważność polega też na tym, żeby w pierwszym okresie życia malucha skupić się na nim i jego potrzebach.

Kontakt fizyczny z dzieckiem to też element uważności rodzicielskiej?

Bliskość fizyczna jest strasznie ważna. Podoba mi się moda na noszenie dzieci w chustach. Dzieci trzeba dotykać, przytulać, nosić. Sama długo zasypiałam z synami i nie uważam, żeby było w tym coś złego.

Miałam pacjentkę, która miała różne kłopoty. Uporała się z nimi, wyszła za mąż, urodziła dziecko. Pewnego dnia dzwoni do mnie i prosi o konsultację. "Jest problem. Nasz dziewięciomiesięczny syn nadal z nami śpi. Niania--doradca powiedziała, że dziecko w tym wieku trzeba przełożyć do łóżeczka. Zrobiliśmy to, ale on ciągle płacze. Nie wiemy, co robić, bo serce nam się kraje". Powiedziałam jej: "To weźcie go z powrotem do łóżka!". Co to znaczy, że jak dziecko ma dziewięć miesięcy, ma spać samo?! Kto to określił? Jest malutkie, chce być z rodzicami. Ma prawo.

Myślę, że wielu rodziców marzy o tym, żeby mieć więcej czasu dla dzieci. Realia są jednak takie, że muszą pracować i spędzać poza domem wiele godzin.

Wypracowanie rozsądnego kompromisu między pracą a kontaktem z dzieckiem to wyzwanie. Żyjemy szybko, czasu jest mało. A więź buduje się przez bycie ze sobą. Ja sobie z tym poradziłam tak, że z listy rzeczy do zrobienia wykreśliłam wiele pozycji, których nie muszę robić. Nie muszę myć okien częściej niż co pół roku. Nie muszę prasować firanek, ba, mogę w ogóle nie mieć firanek.

Moja pacjentka skarżyła się, że syn co rano przed wyjściem do przedszkola robi jej jakieś numery. Mówię jej: "On po prostu chce być z panią. To wszystko". Zaproponowałam, żeby wstawała trochę wcześniej i zaczynała dzień w spokojnym rytmie. Warto pobyć chwilę w kontakcie ze sobą, ze światem, z oddechem. Innym pomysłem było to, by raz w tygodniu kilka godzin poświęcić wyłącznie synowi. Żeby mogli pobyć gdzieś razem - nie w hałasie wśród setki bodźców, tylko w ciszy.

Czas z dzieckiem warto spędzać na jego warunkach. Kiedy wiele lat temu odbierałam syna z przedszkola, zwykle szliśmy do domu około kwadransa. A raczej ja ciągnęłam go za rękę. Raz zrobiłam eksperyment i szliśmy w jego tempie. Zajęło nam to dwie godziny. Każda wystawa, kamyk, brama, kwiatek były ciekawe. Od dzieci można się uczyć uważności.

Może więc raz w tygodniu można iść w rytmie dziecka? Albo wstać wcześniej, pobawić się śniadaniem, poleżeć w łóżku, poprzytulać się.

Zrobić z tego rodzinny zwyczaj?

Tak. Jon Kabat-Zinn, prekursor mindfulness, i jego żona Myla w książce "Dary codzienności" podkreślają, jak ważne są w rodzinie rytuały. Zwłaszcza gdy brakuje czasu na codzienne bycie ze sobą. Co to może być? Wieczorne czytanie książki, spacer z psem, wspólne pieczenie ciastek w niedzielę. Bliskość to też buziaki. Ale nie zwykłe "cmok!", tylko takie, że się czuje, jak policzek dziecka dotyka mojego. Zatrzymujemy się na krótką chwilę i pokazujemy dziecku, że je widzimy, że jest dla nas ważne.

W co się Pani bawiła ze swoimi synami?

Po prostu byliśmy razem i robiliśmy różne rzeczy. Mój młodszy syn świetnie gotuje, bo od dzieciństwa towarzyszył mi w kuchni. Często były u nas kontrowersyjne dania typu rosół z sosem malinowym, którego nie dało się zjeść. Wszystko go w kuchni interesowało. Zaczynał od wysypywania mąki, z czasem wałkował ciasto na pizzę...

Jak Pani znosiła tę rozsypaną mąkę i rozrzucone makarony?

Ze spokojem. Mnie bałagan specjalnie nie przeszkadza. Mojemu mężowi bardziej. Rozsypaną mąkę się zamiecie - to nie problem.

Dziś rodzicom brakuje robienia czegoś razem z dziećmi. Posyłają je za to na liczne zajęcia. Patrzę na to z przerażeniem. Bo przez to dzieci nie uczą się relacji z innymi ludźmi.

Mam pacjentkę, która w dzieciństwie chodziła na wszystkie możliwe zajęcia. Dziś ma 20 lat i nic jej nie interesuje. W żadne zajęcia nie zaangażowała się emocjonalnie. Jest osobą o totalnym braku zainteresowań i pasji.

Czyli dajmy dzieciom się trochę ponudzić?

Oczywiście! Będą wtedy bardziej odporne na frustracje. Bo w życiu bywa tak, że coś się staje nużące. Kiedy się siedzi w samochodzie w korku, to nie znaczy, że trzeba dostawać szału i trąbić. Można po prostu oddychać i czekać. Można się porozglądać. Posłuchać dźwięków. Popatrzeć, jak drzewko za oknem kołysze się na wietrze. Dzieci mówią czasem "Nudzę się". Więc rodzic myśli "Ojej, jestem złym rodzicem, muszę mu coś zorganizować!" i podrzuca pomysły na zagospodarowanie czasu. A zamiast tego można powiedzieć "Okej, nudzisz się. Co to znaczy?". "Że nic nie robię". "A co byś chciał robić?". "Nie wiem". "To usiądź. Pooddychaj. Pomyśl, powiedz, na co masz ochotę".

Brzmi to jak ćwiczenie mindfulnessowe.

Dzieci można uczyć tego w formie zabawy. Np. uderzać w bębenek i pytać, ile usłyszały uderzeń. Albo poprosić, aby zamknęły oczy i zaczęły słuchać, co dzieje się wokoło. Albo możemy razem leżeć na łące i oglądać trawę i kwiatki. Bardzo dokładnie. Listek po listku.

Widuję na placu zabaw taki obrazek: dziecko w piasku, a mama z komórką. Albo w kawiarni: dziecko je lody, a tata zajęty telefonem.

Smutne. Taki rodzic nie ma kontaktu z dzieckiem. Mój syn uwielbiał lody. Jadł szybko, żeby jeszcze skubnąć ode mnie. Gdybym na niego nie patrzyła, nie miałabym o tym pojęcia.

Powinniśmy więcej patrzeć na nasze dzieci?

To duży skrót myślowy. Najpierw, rodzicu, popatrz na siebie. Zauważ, że jesteś. Że oddychasz. Poczuj, że żyjesz. Że masz ręce, nogi. Że twój oddech podnosi brzuch. Nie, że masz do zapłacenia rachunki i czeka cię rozmowa z szefem. Tylko że jest słońce. Że jest gorąco. Że chce ci się pić. Dopiero wtedy, gdy poczujesz siebie, popatrz na swoje dziecko. I je poczuj. Poczuj z nim kontakt. Ono śpi, a ty patrzysz na nie z miłością. Ono się bawi, a ty widzisz, jakie jest, i przyjmujesz to z miłością.

Słuchając Pani, mam wrażenie, że uważny rodzic powinien być w stu procentach zajęty dzieckiem.

Pewnie, że nie. Rodzice muszą mieć czas dla siebie. Jedyny okres poświęcenia jest wtedy, kiedy dziecko jest bardzo malutkie. Starsze dzieci potrafią czekać. Byle nie całe życie.

Czy i jak karać dzieci za złe zachowanie? Czy i jak karać dzieci za złe zachowanie?

Copyright © Agora SA