Kulwa

Franio się uczy. Błyskawicznie. Sam z siebie. Od nas. Od Tosi. Szczególnie od Tosi, bo papuga z niego straszna. Co ona, to i on.

Ona płacze i tarza się po podłodze. On robi to samo.

Ona czyta, on czyta.

Ona rysuje, on rysuje.

Ona buduje z klocków, on też.

Ona spina włosy spinką, on też.

Ona wkłada spódnicę, on też.

Ona myje zęby, on też by chciał.

Ona nie je, on je - to jedna z nielicznych rzeczy, w której Franio pozostaje odporny na wpływ.

Ona krzyczy: - Nigdy!

On krzyczy: - Nigdy!

No właśnie, strasznie szybko się uczy kolejnych słów. Tak szybko, że aż trudno nadążyć za znaczeniem kolejnych wypowiadanych przez niego dźwięków.

Kocyk - Franio jest z tych, co bez kocyka ani rusz - najpierw nazywał się "sisi", a teraz jest "cosik".

Pies był "hau", a teraz jest "jau".

Smoczek jest "momo".

Parówka to "popo", "pupu" to poduszka, a "bubu" to bułka.

Potrafi też powiedzieć: "kaszalot", "ryba piła", "ryba motyl", "konik morski" oraz "rozgwiazda", choć to słowo nie brzmi dokładnie tak.

Potrafi też zapytać: "Co robisz?" i "Gdzie jest tatuś?" względnie mamusia. W ogóle nauczył się pieszczotliwie zdrabniać i bardzo szybko odkrył, że korzyść ma z tego wielką. A to dlatego, że "mamusia", "tatuś", "babusia", bardzo się rozklejają.

Co tu dużo gadać, potrafi już tak dużo, że pewnego dnia opowiedział mi o tym, że gdy byłem w pracy, śmietnik się zaczął palić, przyjechali strażacy i zaczęli gasić. "Dodą", czyli wodą.

No więc gada. I to coraz więcej, aż pewnego dnia...

Wstałem rano, akurat była moja kolej, wyjąłem Frania z łóżeczka, przewinąłem. Potem wstała Tosia, zrobiłem im sok, ubrałem. To znaczy Frania, bo Tosia ubiera się sama. W zasadzie.

A potem zabrałem się do śniadania, jak zwykle. I wtedy Franio wskoczył na kanapę, znaczy się wdrapał, zaczął skakać i krzyczeć: - Kulwa! Kulwa!

Udałem, że nie słyszę. A jednocześnie obiecałem sobie, że muszę bardziej uważać na słowa, bo to pewnie ode mnie się nauczył.

Tak, zdarza mi się przeklinać przy dzieciach.

- Kulwa! Kulwa, tatusiu... - Franio skacze po łóżku i krzyczy coraz głośniej.

No i co tu robić?

- Jak moja córeczka zaczęła przeklinać, to jej powiedziałem, żeby tak nie robiła, bo ktoś pomyśli, że jest z rodziny patologicznej - przypominam sobie sposób, który podrzucił mi jeden ze znajomych ojców. Ponoć to wystarczyło. I nawet nie musiał wyjaśniać, co to znaczy "patologiczna".

- Kulwa! Kulwa! - Franio robi się coraz bardziej natarczywy.

- Synku, to nie jest ładne słowo i lepiej tak nie mówić...

- ...kulwa. - Głos Frania robi się jakby płaczliwy. - Kulwa, tatusiu! Kulwa...

- Ależ synku, ja wiem, że tatuś tak czasem mówi, ale to nie jest ładnie...

- .kulwa! - Franio zaczyna płakać.

- Ojejku, tato, jemu chodzi o to, że chciałby oglądać "Króla Lwa" - włącza się do rozmowy Tosia. - Mama nam wczoraj puściła.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.