Hierarchia

Są takie dni, kiedy marudzę i nieustająco narzekam. Bo nie mam ciepłej wody, bo nie stać mnie na wakacje, bo ktoś mi coś nieprzyjemnego powiedział...

Noc, Tośka i Aga już śpią, a ja oglądam "21 gramów". I przychodzi ten moment, gdy matka dwóch córeczek dowiaduje się o tym, że obie zginęły w wypadku. To, że tak się stanie, wiadomo już było od dawna, ale teraz rozgrywa się ta scena.

Kobieta wchodzi do domu. Zagląda do pokojów. Z uśmiechem zbiera rozrzucone w nieładzie ubrania córek. Zbliża je do twarzy. Wącha i całuje. I wtedy dzwoni telefon. To pewnie mąż.

Kobieta podnosi słuchawkę.

- Pani mąż i córeczki wzięli udział w wypadku. Proszę przyjechać...

Kobieta wbiega do szpitala. Jeszcze się łudzi, że może to pomyłka. Pani z recepcji sprawdza nazwisko. Nie ma już wątpliwości. To jej mąż, jej córeczki. Tylko, co się stało?

Podbiega siostra i ojciec. Wszystko będzie dobrze, mówią.

Ale ja przecież wiem, że nie będzie. Bo przecież widziałem, co się stało. Bo tak skonstruowano ten film, że raz widzimy przyszłość, a raz teraźniejszość. I nie mam żadnej nadziei.

I czuję, jak w brzuchu pojawia się kamień. A przez głowę przelatuje myśl: - Wyłącz to! Idź spać! Bo przecież odkąd masz dziecko, nie lubisz oglądać filmów, w których dzieciom dzieje się jakaś krzywda. Bo przecież odkąd masz dziecko, nie znosisz oglądać scen, w których rodzice cierpią, bo coś się stało ich dzieciom. Tak samo, jak nie możesz czytać tych wszystkich doniesień o biciu i molestowaniu. O tych wszystkich matkach i ojcach co się upili, co się zagadali, a ich dziecko w tym czasie wyskoczyło z okna. Bo nie dopilnowali. Bo nie pomyśleli.

Dlatego, jeśli już trafiam na taki artykuł, to go przeskakuje, a jeśli ktoś mi go czyta, to zatykam uszy. A film po prostu przełączam.

Ale teraz nie mogę się ruszyć. Jestem jak sparaliżowany. A film, jak życie, pędzi nieubłaganie. I już pojawiają się lekarze. Już stoją przed kobietą. I mówią, żeby usiadła. Ale ona ni chce. Tłumaczy, że da radę. Na jej twarzy pojawia się przerażenie. Ja też je czuję.

- Pani mąż doznał rozległych obrażeń... Nie udało nam się go uratować... - lekarze patrzą w podłogę.

- A dzieci?! Co z moimi córeczkami?! - po plecach przechodzą mi ciarki. I oczy zaczynają szczypać. Jest mi jej tak strasznie, tak ogromnie żal.

I wtedy przez głowę przelatuje mi myśl, że w drugim pokoju, w białym łóżeczku, pod różową kołderką, śpi moja córka. Kochana, najdroższa, jedyna. A może się odkryła? Może jest jej zimno?

- Młodsza z pani córek miała krwotok. Spóźniliśmy się. Straciła za dużo krwi...

- ...a druga? - jestem wciśnięty w fotel. Skamieniały. I tylko te oczy tak strasznie szczypią.

- Druga umarła tuż po wypadku - kobieta skręca się z bólu. Ojciec ją przytrzymuje. Jej ręka zaciśnięta na jego ramieniu. Konwulsje, niemy krzyk.

- Boże, jakie to straszne! Dlaczego? Po co? - nie mogę wytrzymać tej ciszy, więc szepczę do nikogo.

I wreszcie pojawia się jęk. Straszny, rozdzierający i wcale nie przynoszący ulgi.

Kamera pokazuje siostrę. Zwija się, płacze, zakrywa dłonią twarz. To ja. Ja też tak robię. Oczy już mnie nie szczypią, bo napięcie przerwało tamę i uwolniło łzy. I mnie, w przeciwieństwie do bohaterki filmu, te łzy przynoszą ulgę. Bo w końcu to tylko film.

Te łzy mnie uwolniły.

Mogę już ruszyć ręką, mogę już ruszyć nogą, więc wstaje i idę sprawdzić, czy Tosia się nie odkryła. Odkryła, więc owijam ją kołdrą, przykrywam kocykiem, poprawiam misia.

- Jaka ona śliczna, słodka, ufna i bezbronna - nieruchomieję nad łóżeczkiem.

I kiedy wsłuchuje się w jej spokojny, miarowy oddech, to nagle zdaje sobie sprawę, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bo ona zdrowa. Bo w pokoju obok śpi moja żona, która też jest zdrowa. I, że to jest najważniejsze. I, że oddałbym wszystko, żeby tak było zawsze.

A przecież są takie momenty, co ja mówię, są takie dni, tygodnie, miesiące, kiedy marudzę i nieustająco narzekam. Bo nie mam ciepłej wody, bo nie stać mnie na wakacje, bo pogoda nie taka, bo ktoś mi coś nieprzyjemnego powiedział, bo w pracy mi nie poszło. I zamartwiam się duperalami. I pomstuję. I mówię, że świat jest do niczego. A to nieprawda!

Bo świat jest piękny pod warunkiem, że pamiętam o tym co jest najważniejsze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.