Tata pielęgniarz radzi, na co uczulić dzieci podczas pandemii. "Złotą zasadą jest to, aby uczniowie nie pili z kolegami z jednej butelki"

Paweł Zasłonka pracuje jako pielęgniarz w przychodni dla dzieci. Opowiada, co zmieniło się w jego pracy od wybuchu pandemii i na co uczuliłby rodziców, których pociechy we wrześniu wróciły do szkoły. "Jeżeli dana placówka wymaga, aby nosić maseczki, uczniowie powinni się dostosować i pod żadnym pozorem nie wymieniać nimi między sobą".

Maja Kołodziejczyk: Pracujesz jako pielęgniarz w przychodni dla dzieci. Opowiedz, jak zmieniła się twoja praca od wybuchu pandemii?

Paweł Zasłonka: W mojej przychodni od zawsze dbaliśmy o bezpieczeństwo naszych pacjentów, jednak kluczowym momentem była połowa marca, kiedy otrzymaliśmy wytyczne, aby zakładać środki ochrony osobistej na cały dyżur. Aktualnie przez cały dzień pracy mam na sobie flizelinowy fartuch, maskę i przyłbicę. Od wybuchu epidemii do poradni wpuszczamy pacjenta z jednym opiekunem dorosłym, ograniczamy ruch do minimum, zachowując przy tym odpowiedni dystans społeczny.

Masz malutkie dziecko. Czy troska o rodzinę była szczególna ze względu na twoją pracę? Obawiałeś się, że możesz trafić na kwarantannę lub zarazić bliskich? 

Zawsze z tyłu głowy pojawiają się myśli, że, wracając do domu, można coś ze sobą przynieść, mimo zachowania środków ostrożności i zmiany ubrania. Bakterie, wirusy, pasożyty możemy złapać wszędzie, nie tylko w placówkach medycznych. Przyjęło się chyba w naszym społeczeństwie, że najwięcej bakterii można przynieść na sobie ze szpitala. Codziennie, wychodząc do pracy, zastanawiam się, co przyniesie dzień – ale nie zakładam najgorszego. Nie rozmyślam o tym, czy zachoruję albo trafię na kwarantannę. Oczywiście muszę się liczyć z takim ryzykiem, ale staram się zawsze myśleć pozytywnie.

Czy osobiście miałeś kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem? 

Z osobami, u których stwierdzono dodatni wynik nie. Były jednak u nas osoby z podejrzeniem koronawirusa i to  jeszcze na początku wybuchu pandemii, czyli na przełomie marca i kwietnia. Informowaliśmy o nich sanepid i czekaliśmy na wytyczne. Na szczęście to było kilka przypadków. Pacjenci, którzy się do nas zgłaszali i podejrzewali u siebie koronawirusa, mieli objawy podobne do objawów grypy, czyli bóle mięśni i stawów, kaszel i temperaturę.

Czy przez doświadczenia w pracy jesteś bardziej wyczulony na to, jak ludzie przestrzegają obostrzeń? Zwracasz uwagę na to, czy noszą maseczki i jak zachowują się w miejscach publicznych?

Od początku studiów pielęgniarskich wpajano nam zasady bezpiecznej pracy z pacjentem, przez co mycie rąk i dezynfekcja wpisały się w standard i codzienność mojego życia zawodowego i prywatnego. Nie zmieniłem tego z powodu wybuch pandemii – nadal to robię, ale i podporządkowuję się do wytycznych, które do mnie spływają od mojego przełożonego czy bezpośrednio z Ministerstwa Zdrowia.

Praca w maseczce w okresie jesienno–zimowym była dla mnie standardem, a teraz jest obowiązkiem, do czego się przyzwyczaiłem. Oczywiście, obserwuję, jak inni noszą maseczki i czy w ogóle to robią. Część osób nadal nie może się przyzwyczaić, że wchodząc do miejsca publicznego, takiego jak sklep, galeria handlowa czy placówka ochrony zdrowia, należy zasłaniać usta i nos.

Miałeś opory przed tym, aby twoja dwuletnia córeczka wróciła do żłobka? Jako rodzic i pielęgniarz zorientowałeś się, czy placówka spełnia wymogi sanitarne? 

Nie ukrywam, że długo rozmawialiśmy z żoną na temat tego, czy powinniśmy puścić córkę do żłobka. Analizowaliśmy wszystkie plus i minusy. Po dwóch miesiącach przebywania w domu z dzieckiem można wypracować pewne schematy, ale też nie możemy poświęcić dziecku pełnej uwagi, kiedy gonią nas inne obowiązki i terminy projektów. Gdy doszły do nas informacje, że żłobki ponownie zostaną otwarte, pytaliśmy, czy w placówce będą przestrzegane obostrzenia i czy nie będzie problemów, aby córka wróciła. Nie ukrywałem, że pracuję w zawodzie medycznym, a każdy może pomyśleć, że ja jestem bardziej narażony na zakażenie koronawirusem, niż kierowca autobusu czy sprzedawczyni. Placówka przedstawiła nam schematy działań, okazało się, że jest przygotowana i podjęliśmy decyzję o powrocie dziecka do żłobka.

Czy w okresie epidemii koronawirusa przychodnię odwiedza więcej osób?

Dzięki wprowadzeniu telefonicznych konsultacji, ruch pacjentów w placówce trochę się zmienił. Świadomość załatwienia większości spraw bez wychodzenia z domu powoduje, że fizycznie w przychodni pojawia się mniej osób.

Teraz pacjenci zgłaszają się do nas z konkretnymi sprawami, które muszą załatwić osobiście, takie jak wykonanie pobrania krwi czy wykonanie szczepienia, mniej jest pacjentów, którzy zgłosili do nas "przy okazji". 

Powrót do szkół jest według ciebie dobrym pomysłem? Czy gdyby twoja córeczka była w wieku szkolnym, chciałbyś, aby wróciła teraz do placówki? Dlaczego?

Przebywanie dziecka non stop z rodzicem w domu nie nauczy go pewnych zachowań społecznych i odnajdywania się w różnych sytuacjach. Oczywiście mógłbym uczyć córkę w domu matematyki, biologii, czy języka angielskiego, ale nie nauczę jej radzenia sobie ze stresem przy tablicy, czy pokonywaniem strachu przed odpowiedzą, czy niezapowiedzianą kartkówką. A to doświadczenia, które zaowocują tym, że będzie bardziej zaradna w życiu dorosłym. 

Na co, jako pielęgniarz, uczuliłbyś rodziców, których dzieci wróciły do szkoły? Czy radziłbyś im wyposażyć dzieci w dodatkowy płyn i rękawiczki? Przed czym powinni szczególnie je przestrzec?

Przede wszystkim rodzice nie powinni panikować, ale dowiedzieć się, jakimi środkami ochrony osobistej szkoła dysponuje. Jeżeli nie gwarantuje płynów do dezynfekcji rąk, radziłbym dać taki dziecku. Radzę przypominać dzieciom również o zasadzie mycia rąk przed każdym posiłkiem i po każdej wizycie w toalecie – niby wszyscy o tym wiemy, ale często zapominamy i uczuliłbym dziecko, aby było ręce częściej niż dotychczas.

Złotą zasadą jest to, aby uczniowie nie pili z kolegami z jednej butelki i nie częstowali nikogo jedną kanapką. Trzeba też pamiętać o maseczkach, jeżeli szkoła wymaga, aby nosić je na korytarzu, uczniowie powinni się dostosować i pod żadnym pozorem, nie wymieniać maseczkami między sobą. Ważne jest także, aby zwracać uwagę na samopoczucie dziecka. Jeśli gorzej się poczuje, będzie miało podwyższoną temperaturę lub katar, rodzice powinni podjąć decyzję o pozostawieniu dziecka w domu. 

Zobacz wideo Katarzyna Hall: Szkoła powinna mieć możliwość elastycznego reagowania
Więcej o: