Chwyciłem go za grzywkę

Odkąd zostałem tatą, cały czas na coś czekam. Właściwie jeszcze nim zostałem tatą, już czekałem. Czekałem aż Jo się urodzi. A gdy się urodził, znów czekałem. Na pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek. Czekałem, aż urodzi się Je.

Razem z żoną wyczekiwaliśmy, kiedy obrócą się na brzuszek, przesuną na kocyku o kilka centymetrów, prześpią noc. Aktualnie czekamy, aż Je zrozumie, czym jest nocnik. Podsuwamy Jo dwukołowy rowerek i czekamy, kiedy zacznie na nim śmigać. Pewnie nim się obejrzymy, wyrosną nam młodzieńcy, poproszą o kluczyki do samochodu i pojadą z kwiatami do swoich dziewczyn. Ale dziś. śpią w swych łóżeczkach. I rosną. Tacy jak dziś nie będą już nigdy. Jutro obudzą się o dzień starsi. O ćwierć milimetra wyżsi. Staramy się o tym pamiętać.

Trzy lata temu podróżowaliśmy po Namibii. Gościliśmy w domu Gerrita i Surete, małżeństwa Afrykanerów. Ośmiomiesięczny Jo bawił się na dywanie z Bąblem, miejscowym szczeniakiem. Wtedy stało się to coś, na co czekaliśmy. Nasz synek po raz pierwszy samodzielnie usiadł. Gerrit uśmiechnął się, a ja spytałem go, czy pamięta, jak jego córki zaczęły siadać.

- Nie - pokręcił głową. - Nie pamiętam takich rzeczy, jak pierwsze słowa czy pierwsze kroki moich dzieci, bo to był czas, kiedy prawie nigdy nie było mnie w domu.

Gerrit pracował wcześniej w wielkim koncernie w RPA. Pracował tak ciężko, że przegapił całe to obracanie się na brzuszek, pierwsze ząbki i uśmiechy. By ratować wspólny czas, przenieśli się z Surete i dziewczynkami na kompletne odludzie. Spróbowali nowego, farmerskiego życia. Nie łatwiejszego, ale lepszego, bo. życia razem.

Zapamiętałem jego słowa. Gdy patrzę dziś na śpiących Jo i Je, czuję szacunek dla Gerrita i Surete z dalekiej Namibii. Dla ich decyzji. Wspomnienie tamtych chwil przypomina mi, jak cenny jest czas spędzany wspólnie, jak ważne, by to, na co czekam. zwyczajnie mnie nie ominęło.

W greckiej mitologii pojawia się postać o imieniu Kajros. To bożek czasu. Jest trochę zaniedbanym bogiem. Nie uczą o nim w szkole, a szkoda. Osobiście bardzo go lubię.

Kajros włada czasem, ale nie tym, który płynie jak rzeka, lecz tą chwilą krótką, w której wszystko się dzieje. Ma skrzydła niczym anioł i długą grzywkę opadającą na czoło, z tyłu głowy zaś jest łysy jak kolano. Gdy spotkasz Kajrosa, masz moment, by wykorzystać okazję. Chwycisz go za czuprynę i zatrzymasz. albo chwila minie. Kajros pogna dalej. Wtedy będzie za późno, nie będzie za co złapać.

Niektórzy w ogóle go nie zauważają. Ja przeciwnie. Mam wrażenie, że Kajros krąży wokół bez ustanku. Jestem pewien, że był przed trzema laty w domu Gerrita i Surete, gdy Jo bawił się na dywanie z Bąblem. Ujrzał, jak maluch siada, rozdziawił usta w zdumieniu i na moment zamarł w bezruchu. Nie zastanawiałem się długo. Chwyciłem go mocno za grzywkę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA