Rób to

Od kiedy mam dzieci nie mogę oglądać filmów, w których dzieje się krzywda dzieciom...

Nie mogę o tym czytać. Na to patrzeć. Tego słuchać. Jestem przekonany, że wy macie tak samo, ale nie zmienia to faktu, że tak się dzieje. Dlatego ten felieton będzie właśnie o tym.

Na pewno się wam zdarzyło, mnie się zdarza, widzieć, jak dorosły znęca się nad dzieckiem. Nie, nie, że je bije. Ale na przykład na nie krzyczy. Je szarpie. Mówi mu jakieś przykre rzeczy.

Zdarza mi się to widzieć w sklepie. Na poczcie. W kinie. W autobusie. Na ulicy. W metrze.

Słyszę to, gdy idę przez osiedle.

Robią to mężczyźni, kobiety, młodzi, starzy, wszyscy. No i co ja wtedy robię? Chciałoby się napisać, że jakoś interweniuję, ale niestety. Po prostu przechodzę, odwracam wzrok, myślę, jakie to straszne. A potem czytam w gazetach: "Trzylatek zakatowany przez rodziców". To znaczy tylko ten nagłówek czytam, bo dalej już przecież nie mogę. Nie mogę, bo płaczę. A płaczę dlatego, że sobie wyobrażam tego malucha, jak patrzy tymi swoimi wielkimi oczami na mamę, tatę, jak nie rozumie, co się dzieje, jak ich prosi

Pamiętam, jak raz - to działo się w autobusie - jakaś kobieta krzyczała na swoje dziecko. Miała ich dwoje, jedno zupełnie małe, w wózku, drugie trochę starsze. Krzyczała na to starsze. A ono zastraszone, biedne, bezradne, nierozumiejące, czego się od niego chce. Pamiętam, że chciałem coś wtedy zrobić - to była szczególnie brutalna scena - ale się bałem. Że bardziej ją rozjuszę. To znaczy ona na moment się uspokoi, a w zasadzie powstrzyma, a potem jej złość spadnie na dzieciaka z podwójną siłą.

Nie wiem, jak interweniować.

Nie potrafię dać sobie do tego prawa. No, bo kto ja jestem - myślę - żeby zwracać uwagę, pouczać?

A może po prostu boję się odpowiedzialności? Bo jak już coś powiem, coś zrobię, jednym słowem jakoś się zaangażuję, to już nie będę mógł odwrócić głowy, pomyśleć: "Jakie to straszne" - i pójść na lody.

A może wystarczyłoby, gdybym zapytał tę kobietę: "Czy mogę pani jakoś pomóc?". A potem jej wysłuchał i jeśli trzeba, to pomógł. Bo może ona tak z bezradności. Z bezsiły. Niewiedzy

Ostatnio miałem przyjemność rozmawiać z panią z Fundacji Dzieci Niczyje. Taką, która pracuje przy telefonie zaufanie dla dzieci i młodzieży. Wie bardzo dużo, bo dzieciaki dzwonią, opowiadają. W ogóle jest bardzo mądra. No i ona mi powiedziała, żeby nie bać się interweniować. A jeśli nie wiemy, jak to zrobić, to dzwonić do nich. Warto dzwonić też na policję. I nie trzeba myśleć, że to jest donos.

Można też przyjść do Fundacji i nauczyć się interweniować. W ogóle warto się do nich zgłosić, bo mają specjalne treningi dla mam i tatów. Również takich jak ja, co myślą, że są wspaniali. Pani Lucyna, bo tak ma na imię, na przykład mi powiedziała - nie byłem tego świadom - że do dziecka nie powinno się mówić, by czegoś nie robiło. "Nie rób tego!", to bardzo częsty rodzicielski tekst.

- Tymczasem jak tak się dziecku powie, to ono nie wie, co ma robić. Dlatego powinno się mówić: "Rób to". I pokazywać, co ma zrobić.

Robić - to jest generalnie to, o co chodzi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.