Tęsknić za dzieciakami. No, bo tak...
Wstaję koło ósmej, bo przecież pracę skończyłem po północy, więc muszę to odespać. A i tak jestem niewyspany.
No więc wstaję zmęczony i raczej dość nerwowy. Całuję dzieci, które już od siódmej. I żonę, która tak jak one. A potem do łazienki. Myję zęby, wiadomo, i wtedy drzwi się otwierają, pojawia się Franek.
- Pobawisz się ze mną, tato?
- Nie wiem, czy zdążę, synku - bo przecież o dziewiątej, najpóźniej, Tosia powinna już być w przedszkolu. A ja ją tam zawożę.
- Tylko chwilkę. - Franio na paluszkach pokazuje, jak bardzo to jest mało.
- Ale tylko chwilę - mówię i Franio już pędzi po samochody, znosi je do pokoju, a ja w tym czasie ścielę łóżko, ubieram się, łapię jakiś kawałek chleba, serek, herbatę, a potem jem, piję i bawię się z Franciszkiem.
- A ze mną się nie pobawisz? - włącza się wtedy Tosia.
- My się pobawimy w drodze do przedszkola. A teraz się ubieraj.
Całuję Franka w czoło, żegnam się z Agnieszką, odstawiam Tośkę do przedszkola i jadę do roboty. Pracuję do w pół do czwartej. Odbieram Tosię. Przywożę ją do domu. Zwalniam nianię i ...
- Pobawisz się z nami, tato?
- Oczywiście - mówię i zaczynam się z nimi bawić. Choć wolałbym pójść spać.
- A może chcecie obejrzeć film? - pytam.
- Pobawmy się jeszcze chwilę. - Tosia wyraźnie jest za mną stęskniona. Franio zresztą też. Bo jakoś tak na mnie włażą. Się przytulają. No, to jeszcze chwilkę. Tak z dziesięć minut. A potem włączam film, kładę się obok nich, trochę oglądam, a trochę śpię.
Koło osiemnastej przychodzi Aga. Chwila zamieszania, rozmowy i czas już na kolację.
- Gdzie idziesz, tato? - Franek zauważył, że zakładam kurtkę.
- Do pracy.
- Aha - mam wrażenie, że zwiesił główkę.
Tak, mnie też jest przykro, że nie będę was dzisiaj kąpał. Zresztą podobnie jak wczoraj. I jutro pewnie też.
Że nie będę się z wami, jak zwykle po kąpieli, przewalać po kanapie. Że nie opowiem wam bajki na dobranoc. A potem, leżąc obok waszych łóżek, nie będę was trzymać za rączki.
Tak, czasem mam poczucie, że jestem beznadziejnym, okropnym tatą.
Tosia ma wadę wymowy, pani logopedka każe mi z nią ćwiczyć, a ja nie mam czasu.
Tosia ma alergię, ja nie wiem na co, ale nie mam czasu, żeby się dowiedzieć. Szprycuję ją więc pastylkami.
Franio powinien być zaszczepiony, ale na to też brakuje mi czasu.
Nie nauczyłem Tosi jeździć na rowerze. Ani na rolkach. Nartach. Łyżwach.
Ma wykupione lekcje pływania, ale ja nie mam czasu, żeby ją zabrać na basen.
Nie chodzi też na angielski, francuski, hiszpański. Ani na taniec, ani na malowanie.
Nie chodzi do teatru. Do kina.
Kurcze, niczego jej nie nauczyłem. Frania zresztą też.
Powinni pójść do dentysty. Do ortodonty.
Powinienem im czytać.
Jeść z nimi śniadania, obiady, kolacje.
- Jestem beznadziejnym, okropnym tatą - tak sobie myślę, gdy przesadzam z pracą.
Tekst pochodzi z najnowszego numeru miesięcznika "Dziecko" - 7 lutego już w kioskach!