Zasiłek macierzyński to świadczenie przyznawane, które należy się wszystkim kobietom zatrudnionym na umowę o pracę. Po urodzeniu dziecka pracownica musi wypełnić stosowne dokumenty i określić wymiar zasiłku macierzyńskiego. Pieniądze są wypłacane już w pierwszym miesiącu po urodzeniu dziecka. I właśnie to chce zmienić ZUS.
Co do zasady urlop macierzyński trwa 20 tygodni. Wyjątkiem jest urodzenie więcej dzieci w trakcie jednego porodu:
Urlop macierzyński może płynnie przejść w urlop rodzicielski. Łącznie może wynieść 52 tygodnie. Kobieta decyduje o kwocie wypłacanego świadczenia. Może otrzymać 80 proc. wynagrodzenia przez rok lub 100 proc. w pierwszej połowie i 60 proc. w drugiej połowie.
Konieczne jest złożenie wniosku u pracodawcy przed upływem 21 dni od porodu. W innym wypadku kobieta automatycznie otrzyma 100 procent swojego średniego wynagrodzenia przez 20 tygodni urlopu macierzyńskiego oraz przez 6 tygodni urlopu rodzicielskiego. Z kolei przez następne tygodnie będzie już dostawać tylko 60 procent średniego wynagrodzenia.
Jak poinformowała w czerwcu Gazeta Wyborcza, ZUS chce zmian w zasiłku macierzyńskim:
Zasiłek nie będzie mógł być przyznawany zaraz po urodzeniu dziecka, jeśli umowa o pracę była podpisana niewiele przed urodzeniem. Chodzi o to, by wyeliminować takie sytuacje, kiedy kobieta zatrudniała się krótko przed porodem (w domyśle: fikcyjnie), a potem przechodziła na garnuszek ZUS
- czytamy na stronie wyborcza.biz.
Nie wiadomo jednak, ile miałby wynosić okres wyczekiwania.
Prawa kobiet do zasiłku broni Marcin Wojewódka z Instytutu Emerytalnego:
Należy zapobiegać patologiom i ZUS pewnie chce w ten sposób zapobiec nadużyciom przy nabywaniu prawa do zasiłku macierzyńskiego. Tyle że nie można zakładać, że każda młoda matka oszukuje. Jeśli zatrudnienie jest legalne, nie można pozbawiać matki zasiłku
- stwierdził w rozmowie z serwisem wyborcza.biz