Gillian McIntosh z Abbotsford w Kanadzie była w ciąży, gdy wybuchła pandemia. Kobieta zakaziła się koronawirusem, a chorobę znosiła bardzo źle. Z powodu fatalnego stanu zdrowia została przewieziona do szpitala na oddział intensywnej terapii, gdzie podłączono ją do respiratora i wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej.
Gillian McIntosh zaczęła źle się czuć w pierwszym tygodniu listopada. Na początku sądziła, że ból, mdłości i jadłowstręt są objawami ciąży, ale gdy dolegliwości nasiliły się pod koniec trymestru, postanowiła zgłosić się do lekarza. Pojechała do placówki, zostawiając trzyletnią córkę pod opieką swojego męża Dave'a.
Dowiedziałem się, że moja żona cierpi na zapalenie płuc i uzyskała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Na początku lekarze zakładali, że w szpitalu spędzi kilka dni, ale sytuacja stała się poważna
- mówi mężczyzna w rozmowie z portalem CBC.
Kanadyjka została podłączona do respiratora i wprowadzona w stan śpiączki, a lekarze zadecydowali o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Dziecko urodziło się zdrowe, początkowo spędziło trochę czasu na obserwacji w szpitalu, a potem wraz z ojcem wróciło do domu. W grudniu ponownie wykonano Gillian McIntosh test na obecność koronawirusa. Gdy okazało się, że kobieta jest zdrowa, wybudzono ją ze śpiączki.
Świeżo upieczona mama nadal przebywa na oddziale intensywnej terapii, ale jej stan jest stabilny. Zdążyła już zobaczyć dziecko po raz pierwszy od jego narodzin i nadała mu imię Travis Len.