Katarzyna Zielińska poparła Strajk Kobiet. "Niektórzy pisali, żebym po prostu zniknęła"

Katarzyna Zielińska wychowuje synów z myślą, by wyrośli na tolerancyjnych ludzi, nauczonych dbałości o przyrodę i szacunku do drugiego człowieka. Mówi, co jest dla niej ważne w edukacji dzieci i dlaczego, będąc mamą i katoliczką, opowiedziała się za Strajkiem Kobiet.

Maja Kołodziejczyk: Jak zmieniło się twoje życie jako aktorki w obliczu epidemii koronawirusa?

Katarzyna Zielińska: Moja codzienność jako aktorki polega na tym, że żyję w ciągłym biegu i to nie w typowych godzinach pracy. Spektakle zaczynają się wieczorami. O godzinie 19, a czasem później. Okres pandemii jest więc dla mnie czasem, w którym mogę trochę zwolnić tempo i poświęcić więcej uwagi swoim synkom. Wiadomo, że dla nas wszystkich jest to trudny okres, ale starałam się szukać pozytywów, wierzyć, że jest to czas dany nam jako rodzinie. Długie wolne, na które w normalnych okolicznościach po prostu nie mogłabym sobie pozwolić. 

Jak organizowałaś czas dzieciom podczas lockdownu?

Zarówno ja, jak i Henryk i Aleksander, kochamy książki, więc bardzo dużo czytaliśmy. Sporo czasu spędzaliśmy także w ogródku. Wiosną sadziliśmy rośliny. Chciałam, żeby chociaż w ten sposób odczuli tę porę roku i żeby starszy syn, który chodził wówczas od przedszkola, odpoczął od nauki zdalnej. Graliśmy w różne gry. Generalnie, starałam się, żeby kreatywnie spędzali czas. Organizowałam też czytanie książek na InstaStory, nie tylko dla swoich dzieciaków, lecz także dla innych rodziców z dziećmi. W tę akcję zaangażowało się wiele osób z naszego środowiska, między innymi Natalia Kukulska, Michał Piróg, Mela Koteluk, Marta Żmuda Trzebiatowska i  Basia Kurdej-Szatan. Nawet raz udało się zorganizować niespodziankę i "Lokomotywę" przeczytał dzieciom Robert Lewandowski. Mieliśmy poczucie, że w ten sposób wspieramy i nasze dzieciaki, i innych rodziców. Oczywiście, nie zawsze było kolorowo. Bo faktycznie, dzieciom zaczęła doskwierać ta izolacja. Chciały wyjść, pobiegać, iść na spacer, spędzić trochę czasu z rówieśnikami.

Dzieci cieszyły się na powrót do placówek we wrześniu?

Zdecydowanie. Henryk rozpoczął naukę w zerówce, a Aleks poszedł do przedszkola i muszę przyznać, że obaj byli z tego powodu bardzo zadowoleni. Na początku przychodziłam z nimi, zostawałam na chwilę, by zobaczyć, jak się odnajdą, ale to naprawdę towarzyskie dzieciaki. Nie bały się i nie płakały. Łaknęły kontaktu z innymi dziećmi.

Czułaś niepokój w związku z zagrożeniem epidemiologicznym?

W pewien sposób tak. Jako rodzina staramy się bardzo przestrzegać obostrzeń i na szczęście w placówkach międzynarodowych, do których zapisałam chłopców, jest dość restrykcyjne podejście. Pracownicy oraz wszystkie dzieci regularnie poddają się testom na obecność koronawirusa. To sprawia, że czujemy się bezpieczniej.

Czy słyszałaś o zmianach w edukacji zapowiadanych przez ministra Czarnka? Chodzi o wprowadzenie do kanonu lektur opartych o treści konserwatywne i katolickie.

Uważam, że kwestie kościoła katolickiego powinny być odcięte od edukacji w szkole. Moim zdaniem nauki i religii nie powinno się mieszać. Do szkół i przedszkoli uczęszczają uczniowie o różnych wyznaniach i uważam, że nie powinni czuć się w żaden sposób oceniani za religię, którą wyznają ich rodzice.

Mówisz to jako katoliczka?

Tak, jestem osobą wierzącą i moja religia uczy szacunku do drugiego człowieka. Gdy opowiadam dzieciom o religii, mówię o tym, w co sama wierzę. Tłumaczę jednak, że one w przyszłości będą mogły dokonać innego wyboru. Są wolnymi ludźmi i chcę, aby mieli tego świadomość.

Co jest dla ciebie ważne w edukacji twoich dzieci?

Zdanie, które wychowawczyni Henia powiedziała pod koniec roku, szczególnie utkwiło mi w pamięci.  "Ty jesteś najbardziej wartościową istotą, jaka chodzi po ziemi i Twoim zadaniem jest szanowanie innych" - powtarzała każdemu uczniowi. Ważne jest, aby moje dzieci wiedziały, że nikogo się nie ocenia, nie klasyfikuje, nie dyskryminuje na podstawie wyglądu, pochodzenia, koloru skóry, wyznania. Nie ma lepszych i gorszych. Henryk szanuje wszystkich. Wie, że ktoś może gorzej widzieć albo słyszeć, że ktoś może być w lepszej lub gorszej sytuacji finansowej. Nie ocenia nikogo przez taki pryzmat. W jego szkole uczy się też szacunku do przyrody, bycia eko, szanowania świata. Dla mnie, jako mamy, jest to bardzo ważne.

Na swoim profilu na Instagramie wsparłaś Strajk Kobiet. Dlaczego?

Bo jestem za wolnością. Uważam, że każdy człowiek ma wolną wolę. Spotkałam się jednak z różnymi reakcjami obserwatorów. Znalazły się osoby, które wypisywały, że namawiam do zabijania. Uważam, że najtrudniejszą decyzją, jaką może podjąć w swoim życiu kobieta, jest właśnie decyzja o dokonaniu aborcji, ale powinna mieć wybór. Rozmawiam z wieloma kobietami, matkami. Będąc w kontakcie z mamą dziewczynki cierpiącej na SMA bardzo poruszyło mnie to, co powiedziała. Podkreśliła, że wiele osób po prostu nie rozumie, o co chodzi w proteście. Jako matka chorej dziewczynki, popiera Strajk Kobiet. Chociaż kocha swoje dziecko i je urodziła, nie wie, jak zachowałaby się, gdyby będąc w ciąży, wiedziała o obciążeniach. Wspieram takie kobiety i angażuję w wiele zbiórek dla chorych dzieci. Po prostu czuję taką potrzebę.

Pod postami, w których poparłaś Strajk Kobiet, spotkałaś się z różnymi reakcjami. Jak zachowywały się obserwatorki?

Zastanawiałam się, czy nie wyłączyć komentarzy, ale chciałam zobaczyć, co myślą ludzie i przyznam, że trochę się przeraziłam. Widziałam odzew wielu kobiet, które nawet nie mają pojęcia o tym, co dzieje się na oddziałach położniczych. Nie wiedziały, jak trudne są niektóre sytuacje. Ja akurat mogę coś na ten temat powiedzieć, bo nie tylko mam przyjaciółki, które przechodziły przez wyjątkowo trudne, zagrożone ciąże, ale mnie samej to dotyczyło. Nie chcę mówić o szczegółach, ale wiele zależało od lekarzy i ekspertów, którzy mi bardzo wówczas pomogli. Nie każda kobieta ma tyle szczęścia. Mimo to spotkałam się z atakiem ludzi, którzy nie mają w sobie wystarczająco empatii, aby to zrozumieć. Te osoby po prostu kochają hejt.

I ten hejt uderzył w ciebie?

Też. Jeden z internautów życzył mi, żeby trafił we mnie piorun. Niektórzy pisali, żebym po prostu zniknęła. Wśród komentujących były również trochę zagubione osoby, które chyba nie rozumiały idei protestów. Nie lubię dyskusji, w których dwie strony wzajemnie się obrażają. Doceniam, kiedy ktoś jest otwarty na dialog i potrafi przytoczyć rzeczowe argumenty. Nazywanie kogoś “zabójczynią” czy życzenie śmierci nie zasługuje na miano rozmowy. Na szczęście uświadomiłam sobie, że jest też dużo ludzi otwartych, z szerokimi horyzontami, którzy wiedzą, o co walczymy.

Jakiego podejścia do kobiet chciałabyś w przyszłości nauczyć swoich synów?

Na pewno dużego szacunku i tego, że ludzie są sobie równi bez względu na płeć. Chcę, żeby wiedzieli, że kobiety mogą zajmować stanowiska dyrektorskie i kierownicze, że nie ma niczego uwłaczającego w tym, że po drugiej stronie biurka siedzi kobieta i że ma takie samo wynagrodzenie jak mężczyzna, albo wyższe jeśli ma odpowiednie kompetencje. We wpajaniu im takich wartości na pewno pomaga mi mąż.                                                                                   

Na ulice obok kobiet wyszli mężowie, bracia, ojcowie. Czy twój mąż również poparł strajk?

Oczywiście. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że mężczyźni “dmuchali kobietom w skrzydła”, dodając im siły i w pełni się z nim zgadzam. Takie właśnie oparcie mam w Wojtku, który zawsze stoi za mną murem i jest świetnym wzorem do naśladowania dla naszych dzieci. Dzięki niemu jestem spokojna o to, że wyrosną na wspaniałych mężczyzn.

Zobacz wideo Biejat: Szpitale wypisują kobiety kwalifikujące się do legalnego przerwania ciąży
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.