Dwulatek nie został przyjęty na zdjęcie gipsu. Jego mama awanturowała się tak bardzo, że trzeba było wezwać ochronę

- Pojechałam z dzieckiem do szpitala na zdjęcie gipsu. A zostałam odesłana z kwitkiem! Jak można tak potraktować dwulatka? - pyta Monika Wilczyńska z Myśliborza. Sytuacja jednak nie jest jednoznaczna. - Sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, niż opisuje to ta dziewczyna. Ona wpadła w jakąś furię. I to ona zawiniła, a ma pretensje do lekarza - opisuje pacjentka, która była świadkiem zdarzeń w gorzowskim szpitalu.

Nikodema nie został przyjęty do lekarza

Syn pani Moniki nosił gips od 9 września. Kobieta próbowała umówić się na zdjęcie gipsu, jednak nikt nie odbierał telefonu w poradni w szpitalu:

Dzwoniłam wiele razy, czekałam po kilka minut, aż ktoś odbierze. Niestety, nie udało mi się ani razu połączyć

– twierdzi Wilczyńska.

Gips zdjęliśmy sami. Okazało się, że pod nim zrobiła się wielka rana.

 - mówi mama dwuletniego Nikodema.

Kobieta wraz z synem przyjechała do szpitala. W rejestracji dowiedziała się, że musi zapytać lekarza, czy przyjmie dziecko. Nie była bowiem umówiona.

Nikt nie czekał w kolejce. Ale pani doktor nie zgodziła się nas przyjąć. Kazała się zarejestrować na pierwszy wolny termin

– opowiada kobieta.

Awantura w szpitalu

Pani Monika nie przyjęła do wiadomości odmowy ze strony lekarki. Zgodnie z relacją z lekarza, który miał wtedy dyżur wynika, że mama Nikodema była agresywna w słowach i czynach, wyrażała się wulgarnie. Musiała zareagować ochrona szpitala.

Zaczęła wyzywać od kur…, cweli, szmat! Lekarka prosiła, żeby się uspokoiła, bo wezwie ochronę

– opowiadała redakcji gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl pacjentka, która była świadkiem zajścia.

Lekarka rozmawiała z tą kobietą przez półotwarte drzwi, ale tylko dlatego, że w środku był pacjent. Kobieta zapukała i powiedziała, że nie może się zarejestrować, a już tydzień temu miała przyjechać z dzieckiem. Kiedy usłyszała, żeby się umówiła na najbliższy termin wpadła w furię. Zaczęła wyzywać od kur…, cweli, szmat! Lekarka prosiła, żeby się uspokoiła, bo wezwie ochronę

– relacjonuje pacjentka i dodaje:

Myślę, że gdyby poprosiła o przyjęcie, a nie zaczęła się awanturować, to pewnie by została przyjęta. Bo wiem, że tak nie raz się zdarzało – twierdzi pacjentka.

Szpital wyjaśnia

Szpital wyjaśnia całe zdarzenie i zapowiada, że o prawdopodobnych zaniedbaniach ze strony opiekunów prawnych dziecka powiadomi Gorzowskie Centrum Pomocy Rodzinie. Ta instytucja skontaktuje się następnie z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Myśliborzu.

Po przeprowadzeniu wnikliwej analizy okazało się, że w Wojewódzkiej Przychodni Chirurgii Dziecięcej dwuletni synek kobiety po raz pierwszy był konsultowany na początku września (...). W karcie informacyjnej, jaką matka chłopca dostała w poradni, chirurg zalecił kontrolę stanu zdrowia chłopca w terminie nie przekraczającym 3 tygodni.
Matka opuszczając poradnię nie ustaliła (choć miała taką możliwość) terminu nowej wizyty (…) Ostatecznie - bez wyznaczonego terminu - kobieta z synkiem zgłosiła się tydzień później dopiero po 4 tygodniach. Zdaniem specjalistów odparzenia, które są widoczne na rączce dziecka mogą być wynikiem zbyt długiego czasu unieruchomienia barku w gipsie, a zgłoszenie się do kontroli długo po terminie i doprowadzenie ręki chłopca do takiego stanu może sugerować zaniedbania ze strony opiekunów dziecka

– odpowiedział szpital na pytania zadane przez gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.