- Kiedy się obudzi moja Julka? - dopytuje się niezmiennie Jaś, gdy tylko otworzy oczy - Bardzo tęsknię za nią, wies?
- To dla Julki, uciesy się - oznajmia, pakując do swojego plecaczka skarby znalezione na spacerze: starego kasztana, kępkę mchu, kolorowy listek.
Julka to dla Jasia największy autorytet i najlepszy kumpel. Kiedy dostaje jakiś prezencik, zawsze upomina się:
- A dla mojej Julki co?
Jest wobec niej absolutnie lojalny i nawet kiedy Julka mu dokuczy, tłumaczy nam:
- My się tylko tak bawimy, wcale mi nie jest psykjo.
A kiedy, nie daj Boże, ktoś zwróci Julce uwagę albo powie coś niemiłego, w Jasia wstępuje bestia. Rzuca się z furią i grubym głosem pyta:
- Cego chces od mojej Julki?
Kiedy Julcia krzywi się z obrzydzeniem na widok pająka, Jaś uspokaja ją:
- Nie bój się, Julka, jestem psy tobie.
Jednak czasem
Dla Jasia bardzo trudne jest to, że Julka przeważnie wszystko robi lepiej, sprawniej i skuteczniej. Choć tłumaczymy mu, że Julka po prostu jest starsza, wspominamy, jaka była w jego wieku, i bardzo wspieramy Jasiowe poczucie własnej wartości, małemu często i tak jest przykro.
- Nie będę rysował! Juz nigdy w zyciu - szlochał po jakiejś kłótni z siostrą - bo Julka powiedziała, ze ja bazgzę...
I naprawdę przez prawie pół roku nie tknął kredek. Kiedy do Julci przychodzą koleżanki, Jaś zupełnie nie rozumie, dlaczego dziewczynki wolą się bawić bez niego.
- Ja chciałem tylko z nimi pobyć, a Julka powiedziała, że teraz chce się bawić tylko z Amelką, buuu, a ze mną dlacego nie? - pyta zrozpaczony.
Po kilku takich sytuacjach wpadliśmy na świetny pomysł - w tym samym dniu zapraszaliśmy koleżankę Julki i kolegę Jasia. A kiedy goście wychodzili, gospodarze, nieco skołowani, szli do klubu za szafą omówić swoje sprawy.
Mają swój klub, swoje powiedzonka, wspólne żarty, własny język i rytualne zabawy, wspólne przeżycia, wspomnienia, przygody, wspólnie przeczytane książki. Ale o ile Jaś nie wyobraża sobie życia bez Julki, bo dla niego była od zawsze, o tyle z jej punktu widzenia sprawy wyglądają nieco inaczej.
- Chciałabym być jedynaczką - wzdycha biedulka w przystępie depresji. - Kiedy nie było Jasia, miałaś czas tylko dla mnie - idealizuje "przedjasiowe" czasy. Od czasu do czasu Julcia marzy o siostrzyczce - miłej, spokojnej i potulnej. Jaś mimo całego uwielbienia, jakim darzy siostrę,
- Mogłabym taką siostrzyczkę wozić w wózku i ona by mnie zawsze słuchała - rozmarza się Julka znękana żywiołowym temperamentem Jasia.
- Ale on jest głupi, mamo! - zżyma się czasem. Zawsze w takich sytuacjach nerwowo rozglądam się, czy Jasia nie ma w pobliżu - bardzo serio traktuje słowa siostry. Na szczęście udało mi się ustalić z Julką, że kiedy będzie szczególnie zła na brata, napisze do mnie list ze wszystkimi epitetami, jakie przyjdą jej do głowy.
"Kochana Mamo! - czytam przynajmniej raz w tygodniu - Nawet nie wiesz, jaki on jest durny. Wycisnął całą tubkę kremu z filtrem na moją bluzkę z biedronką. Co za głupek!..."
- Chciałem tylko, żeby biedjonka mogła się bezpiecnie opalać - wyjaśnił później winowajca.
Jeśli dla Jasia czas bez Julki to czas stracony, o tyle Julka bardzo potrzebuje czasu spędzonego sam na sam ze mną albo z tatą - basen, teatr, wycieczka rowerowa, cowieczorne rytualne czytanie, kiedy Jasiek już śpi, lub po prostu wspólne z nami chwile - to wszystko pozwala jej naładować akumulator.
Julka i Jaś to
różne temperamenty, różne osobowości. Bardzo sobie bliscy, ale stale się ścierają, wciąż na nowo ustalają hierarchię. Każde z nich się zmienia i zmieniają się relacje między nimi. Kiedy bawią się we dwoje, staram się być w zasięgu głosu, ale nie zbliżać się i nie wtrącać. Wtedy zazwyczaj normalnie się ze sobą dogadują. Kiedy tylko się zjawiam, z miejsca pojawiają się problemy.
- Bo on psuje szałas, mamo!
- Niepjawda, chciałem tylko pokazać, jaki jestem silny.
- Akurat! I zobacz - cała jedna ściana się zawaliła! Mamo, powiedz mu coś!
- Mamo! Julka skajzy! Nie wolno skajzyć!
Na takie momenty mam opracowaną niezawodną strategię.
- Ojej! Telefon dzwoni! (albo: Pies szczeka!, albo: Kipi zupa! itp.)
I szybko się wycofuję. Po kilku minutach zazwyczaj jest już po wszystkim.
- No dobrze, ale więcej tak nie rób, rozumiesz? - przemawia surowo Julka. - Chodź, naprawimy ten szałas.
- No dooobja. Zgoda. - uśmiecha się Jaś.
Czasem nie udaje mi się w porę zwiać. Wtedy cierpliwie wysłuchuję całej litanii żalów i pretensji.
- Bo on rzucił we mnie wiaderkiem!
- Bo ona powiedziała, ze mój zamek jest bzydki!
- Bo jest!
- Mamo, powiedz mu!.
I tak w kółko. Najbardziej pilnuję się, żeby nie powiedzieć za dużo, a już na pewno nie dać się wciągnąć w dyskusję,
czyj zamek jest ładniejszy. No i żadnych "powiedz mu" i "powiedz jej". O dziwo, przy wszystkich kłótniach najlepsze efekty osiągam najmniejszym kosztem - w zupełności wystarcza, że siadam z nimi i w skupieniu wysłuchuję, o co chodzi. Po chwili ciszy usatysfakcjonowane dzieci zaczynają nową zabawę albo nieoczekiwanie znajdują jakieś wyjście z pozornie patowej sytuacji.
"Nie wtrącaj się!" - powtarzam sobie jak mantrę, kiedy kwadrans później znowu czyjś zamek był brzydszy. Doskonale pamiętam kłótnie z moim młodszym bratem - najlepiej dogadywaliśmy się bez pośredników. Kiedy w pobliżu zjawiało się któreś z rodziców zafrasowane naszymi wrzaskami i wyzwiskami, często czułam się automatycznie zwolniona z odpowiedzialności za to, co dzieje się między bratem a mną.
Jednak od czasu do czasu między Julką a Jasiem wybucha jakaś większa awantura, która ich przerasta, i wtedy nie potrafią nad tym zapanować - trzeba ją po prostu przerwać, poczekać, aż opadną emocje, i spokojnie porozmawiać. Nie akceptujemy w domu przezywania, przedrzeźniania i wyśmiewania, ale dopóki widzimy, że dzieci robią to łagodnie, dla zabawy i nikomu nie jest przykro,
Nie reagujemy też na zabawowe przepychanki, ale kiedy zaczynają się bić na poważnie, interweniujemy natychmiast, rozdzielając wściekulce i umieszczając w dwóch oddalonych od siebie miejscach.
Na szczęście karczemne awantury zdarzają się dość rzadko, a po najgorszych kłótniach, kiedy już opadną emocje, Julka i Jaś przypominają sobie o wspólnych planach na przyszłość i od razu łatwiej im się pogodzić. A plany mają bardzo starannie przemyślane. Chcą być podróżnikami-przyrodnikami, do wspólnej skarbonki zbierają pieniądze na samochód z sypialnią, którym objadą cały świat, obserwując i badając zwierzęta i rośliny. Julka będzie robić im zdjęcia, a Jaś opisze je we wspólnych książkach. W samochodzie będzie z nimi jeździł pies - brązowo-czarny duży terier, dwa konie (!) i królik.
Jeszcze się zastanowią, czy wezmą nas ze sobą. Ewentualnie w takim doczepianym z tyłu wózeczku z daszkiem.