Córki są najlepszymi stylistkami. Nie owijają w bawełnę!

Nikt tak dobrze nie doradza w wyborze ubrań jak kilkunastoletnia córka - twierdzi większość matek. Nastolatka ma swój interes, żeby powiedzieć nam prawdę: nie chce wstydzić się za mamę, która ubiera się jak gimnazjalistka lub babcia.

"Czy w tej sukience wyglądam grubo?", "Czy to nie jest za krótkie/długie/luźne/obcisłe/kolorowe/błyszczące/wydekoltowane/niemodne?" - znacie to? Nawet jeśli większość z nas czuje się pewnie ze swoimi odzieżowymi wyborami, zna swoje atuty i wie, co podkreślać, a które mankamenty sylwetki lepiej zatuszować, to i tak chyba każda z nas przynajmniej raz w życiu zadała komuś takie pytanie. Czy w kwestii naszych stylizacji podejmujemy decyzje samodzielnie, czy może lubimy radzić się partnerów, przyjaciółek, sióstr lub matek? A może najlepszymi obserwatorkami i modowymi guru są nasze córki?

Córka prawdę ci powie...

Coś musi być na rzeczy w relacji matka-córka, jeśli chodzi o kwestie mody, bo jak wykazała ankieta przeprowadzona wśród prawie 1,5 tys. kobiet, które mają córki powyżej 16 roku życia, 48 proc. matek polega na opinii córki, żeby uniknąć modowych wpadek. Mamy zazwyczaj chcą się upewnić, że wybrana przez nie odzież jest odpowiednia dla ich wieku, że np. sukienka nie jest za krótka, zbyt odważna lub zbyt młodzieżowa.

Matthew Wood z Vouchercloud.com, organizatora ankiety, twierdzi, że najpewniej dzieje się tak dlatego, że mamy ufają w szczerość swoich córek: "Jeśli zapytają 'Czy moja pupa wygląda w tym na dużą?', to od córki spodziewają się usłyszeć uczciwą odpowiedź" - mówi. Z brytyjskiego badania wynika, że 2/3 kobiet konsultuje zakup nowych ubrań z córkami, większość przyznaje też, że bardziej ufa ich zdaniu niż ocenie swoich przyjaciółek czy partnerów.

Przedszkolne fascynacje

Kiedyś znajoma powiedziała mi, że świetnie mieć córkę, bo można z nią rozmawiać o ciuchach i kosmetykach. Moja pierworodna akurat śliniła się w moich ramionach, ząbkując na potęgę, spojrzałam więc na nią z powątpiewaniem. Jej córka miała wtedy 8 lat i rzeczywiście zdawała się wiedzieć na ten temat sporo, podejrzewam nawet, że więcej ode mnie. Moje niemowlę płci żeńskiej wyrosło na rezolutną sześciolatkę, która ostatnio rzeczywiście zaczęła wykazywać pewne, wciąż znikome jednak, zainteresowanie modą.

Klucz jest prosty: dobrze, żeby odzież miała wizerunek królika, idealnie, gdyby królik posypany był brokatem, ewentualnie błyszczał cekinami. Jako że moje ubrania z zasady nie mają wzorów przedstawiających osobniki z rodziny zającowatych, są też bezwzględnie pozbawione błyszczących dodatków, moja córka zazwyczaj zbywa moją garderobę wymownym milczeniem, a ja wiem, że nie mam co u niej szukać aprobaty dla swoich odzieżowych wyborów.

Kogo by tu jeszcze spytać?

Martyna nie ma jeszcze dzieci, więc córki raczej o zdanie nie zapyta, za to mówi, że czasem pyta o zdanie męża, ale najbardziej udane zakupy robi sama. - Radzę się go i lubię, kiedy mówi, że coś jest fajne, ale zwykle jest tak, że jeśli kupię coś, co mi się podoba, to wiem, że to była trafiona decyzja, a jeśli mam wątpliwości i on powie, że to jest fajne to ja i tak nie mam pewności - opowiada. - Za to on lubi mieć mnie pod ręką na zakupach i polega na moim zdaniu.

Ania woli chodzić na zakupy z koleżankami, najchętniej do sklepów z używaną odzieżą. Chętnie sobie doradzają: - Często wiemy, która w jakim fasonie dobrze wygląda, więc kupujemy nawet bez obecności zainteresowanej - mówi. Inna moja znajoma, Renata, nie lubi kupować ubrań. Jeśli już musi sprawić sobie coś na specjalną okazję, zabiera ze sobą męża lub teściową: - Nigdy się nie zawiodłam na ich opiniach - tłumaczy. - Mówią, czy jest dobrze i mam to kupić, czy idziemy szukać dalej. Zdarzyło się, że pytałam się o zdanie obcej osoby, np. klientki lub klienta i prosiłam o szczerość. I szczerze mówili.

Ja raczej wolę obgadać zakupy z koleżankami już po fakcie niż pytać, czy powinnam coś kupić (tendencja do kupowania nowych ubrań pod wpływem impulsu zapewne ma tu niemałe znaczenie!), a moja córka dopiero za 10 lat osiągnie wiek córek ankietowanych kobiet. Kto wie, może i ja będę ją wtedy pytać o zdanie? Zwłaszcza, że pierwsza oznaka zainteresowania moją garderobą właśnie się pojawiła. W zeszłym tygodniu przywiozłam do domu nowe buty. Pierwsze, które sprawiły, że moja córka wydała z siebie pełne zachwytu westchnienie i wyszeptała: "Ja też bym takie chciała"! To balerinki. Złote. I to bez królika!

Więcej o:
Copyright © Agora SA