Kobiety wyglądają najgorzej w środy o 15.30. Kto to wymyślił?

Środek tygodnia to najgorszy moment dla naszej atrakcyjności: wyglądamy staro, jesteśmy zmęczone i widać, że pijemy za dużo wina. Tyle badanie, a co na to kobiety?

Firma produkująca samoopalacze zleciła przeprowadzenie wśród kobiet badania, które miało ustalić, jak czujemy się w poszczególne dni tygodnia. Okazało się, że swoją atrakcyjność oceniamy najniżej w środowe popołudnie. Rzekomo o 15.30 wyglądamy starzej i najmniej atrakcyjnie, a Nichola Joss, przedstawicielka firmy St. Tropez, wspomnianej firmy produkującej kosmetyki do opalania, próbuje to zracjonalizować, obliczając, że to właśnie w środę po południu najbardziej widać, że w weekend wypiłyśmy za dużo alkoholu (pani Joss twierdzi, że efekty spożycia zbyt wielu wysokoprocentowych napojów najbardziej widoczne są po 72 godzinach). Co więcej, skoro ponad 1/3 ankietowanych kobiet przyznaje, że najgorzej sypia w poniedziałki, Nichola Joss wyjaśnia, że skutki braku snu najlepiej widać na naszych twarzach po 48 godzinach od zarwanej nocy, więc "jeśli kobiety źle sypiają w poniedziałki, najstarzej wyglądają w środy". Fascynujące, prawda?

Ja mam problemy z zaśnięciem w niedziele, więc - podążając tym tropem - jak własna babcia wyglądam we wtorki. Do teraz miałam wrażenie, że jeśli źle śpię to jestem niewyspana i zmęczona następnego dnia, co dodatkowo podkreślają moje podkrążone oczy i (nie)dyskretne ziewanie, ale okazuje się, że tkwiłam w błędzie i że najgorsze jest dopiero przede mną. Wygląda więc na to, że - zaznajomiwszy się z wynikami badania - w środy około 16.00 kobiety będą cichaczem przemykać korytarzami lub przypatrywać się z niepokojem swoim twarzom w lustrach w poszukiwaniu dowodów na swoją nieatrakcyjność i nieco zużytą urodę.

Uzbrojona w korektor i tusz, oczekuję nadejścia środy i pytam koleżanek, kiedy one czują się najmniej atrakcyjne. Okazuje się, że atrakcyjność oznacza coś innego dla każdej z nich i żadna nie wspomina o środzie. Dziwne?

Aga: Poniedziałek to moja środa

- Najmniej atrakcyjnie czuję się w poniedziałek rano - stwierdza bez wahania Aga, pracująca mama. - Po weekendowym relaksie, który polega m.in. na oglądaniu filmów do 2 w nocy, jedzeniu samych niezdrowych rzeczy i piciu wina, a za dnia dzikich zabaw z dzieckiem, budzę się w poniedziałek ze wszystkimi skutkami tych weekendowych "szaleństw" wyrytymi na twarzy. Budzę się o 6 rano i jest naprawdę ciężko. I jeszcze jak pomyślę o tym, ile zabiegów o tej 6 rano muszę wykonać, żeby ukryć poduszki pod oczami, robi mi się naprawdę słabo.

- Gorzej niż w poniedziałkowy poranek czuję się tylko w okolicach PMS - dodaje. - Wtedy moja samoocena spada do zera, jestem na przemian wściekła i sentymentalna, i chce mi się ciągle jeść, najlepiej czekoladę z czekoladą, doprawioną czekoladą. W ciągu 3 dni potrafię wtedy przytyć 5 kilo i to tylko pogarsza mój stan. I tak co miesiąc.

Martyna: Bez sportu jest kiepsko

- Czuję się nieatrakcyjna, kiedy przez długi czas nie uprawiam sportu - wyznaje Martyna i uprzedza wszelkie skojarzenia: - Nie, nie seksu, tylko sportu. I ogólnie wtedy, kiedy nie dbam o siebie od środka - regularne odżywianie, sen, odpoczynek. Takie zewnętrzne formy jak kosmetyki, fryzjer, ciuchy są gdzieś na dalszym planie. Potrzebuję czuć, że się sobą zajmuję i że fizycznie dbam o zdrowie. Ważna jest przy tym regularność - nie jednorazowe zrywy takiej aktywności, tylko konsekwentne działanie przez co najmniej kilka tygodni. W przeciwnym razie, już po kilku dniach moja samoocena spada. Jeśli dochodzą do tego inne czynniki, typu porównywanie się do innych kobiet, to już tragedia...

Ola: Wtedy, gdy sobie odpuszczę

- Najmniej atrakcyjna czuję się, gdy przytyję, także tuż przed miesiączką, gdy jestem opuchnięta, po długiej podróży (brudna, opuchnięta, ze świecącą twarzą i brudnymi włosami) - wymienia Ola, mama, która zawodowo zajmuje się m.in. sprawami związanymi z urodą. - Zawsze także wtedy, gdy powinnam zrobić pedicure i zdepilować nogi. Czyli wtedy, gdy sobie odpuszczę... Chwila zapomnienia nie zdarza mi się jednak raczej częściej niż raz na 3 miesiące. Z przytyciem jest gorzej, bo właśnie jestem w fazie "grubość" i muszę coś z tym zrobić!

Ten stres, to godzenie rodziny z pracą...

Biedne takie jesteśmy! Zestresowane usiłujemy pogodzić życie rodzinne z karierą, nic więc dziwnego, że w środku tygodnia nasz poziom energii spada, weekendowe szaleństwa (które, jak wiadomo, są udziałem większości spełniających się zawodowo matek) wyraźnie rysują się na naszych, promiennych w pozostałe dni tygodnia, twarzach. Takie jesteśmy w te środy wymęczone i wymięte, że najlepiej byłoby tego dnia brać urlop i ukrywać się przed światem. Autorzy badania alarmują, że 12 proc. kobiet uważa środę za najbardziej stresujący dzień tygodnia, a 20 proc. pań jest tego dnia tak zapracowana, że nie ma czasu zrobić sobie przerwy obiadowej.

Nikt jednak nie wspomina o 80 proc. kobiet zjadających obiad i o 88 proc. nieoceniających środy w tak czarnych barwach - nie tak robi się wiadomości, nie tak reklamuje się firmy. Zamiast tego warto podkreślić, co czynią autorzy badania, że w czwartek wyglądamy już młodo i olśniewająco, bo czwartek - jak niesie wieść gminna - to dzień romantycznych uniesień. A jaki dzień tygodnia panie lubią najbardziej? Ach, będziecie zaskoczeni! Tym dniem, w odczuciu 60 proc. kobiet, jest piątek. Jakże by inaczej? Wszak piątek to weekendu początek: można wypić dużo wina i znowu wyglądać fatalnie w środę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.