30-letnia Małgosia z Warszawy była jedną z wielu młodych kobiet, które w ciąży chciałyby wyglądać jak najbardziej szczupło i atrakcyjnie. - Nie martw się, nie zrobię z siebie wieloryba, będę mieć małą piłeczkę z przodu, to wszystko. Żadnych podwójnych bioder czy obfitych ud - zapowiadała mężowi w obawie, że przestanie się nią zachwycać i uważać za piękną kobietę. Należała do rosnącej grupy ciążorektyczek, czyli kobiet, które za punkt honoru postawiły sobie by przytyć jak najmniej, wyglądać najszczuplej i ćwiczyć najwięcej jak się da - będąc w odmiennym stanie.
Przyzwyczajona do ścisłej diety, intensywnego trybu życia, pracy, zajęć fitnessu i życia towarzyskiego a nawet robienia stu brzuszków "za karę" gdy zjadła jedną porcję więcej, Małgosia postanowiła, że w ciąży też nie będzie sobie odpuszczać. - To normalny stan, więc będę ćwiczyć ile się da. Poza tym szczupłe dziewczyny i z mniejszym brzuszkiem lepiej znoszą ciążę i rodzą łatwiej dzieci, bo te nie są takimi mutantami jak te czterokilogramowe, które urodziła większość moich koleżanek - zapowiadała, gdy w listopadzie test pokazał dwie kreski.
Szybko zaczęły się schody, bo około Wielkanocy czuła się niekomfortowo gdy brzuszek zaczął być widoczny a rodzina gratulowała jej przyszłego macierzyństwa. Według niej w szóstym miesiącu nie powinno być jeszcze nic za bardzo widać. Patrząc z tyłu, nadal wyglądała jak wcześniej, za to zwykłe dżinsy musiała zamienić na luźniejszy fason, choć nadal nie były to ubrania ciążowe. Bardzo to przeżyła. Zapisała się dodatkowo na jogę dla ciężarnych i odmawiała świątecznych przysmaków narzekając na rzekome mdłości. Dotrwała w stanie odmiennym do końca maja, gdy skurcze nie pozwoliły się już zatrzymać, choć dziecko miało się urodzić w lipcu. Jej synek był najmniejszym wcześniakiem urodzonym tego dnia w jednym z warszawskich szpitali. Do dziś jeździ z nim na rehabilitację.
Ciąża to okres stawania się matką, akceptowania nowej rzeczywistości, dojrzewania do odpowiedzialności za drugiego człowieka. - Nadmierna kontrola wagi i wyglądu w tym okresie może być próbą utrzymania pewnego status quo w swoim życiu - trochę tak, jakby powiedzieć "Chcę mieć dziecko, ale nie chcę nic zmieniać w swoim życiu." - uważa psycholog Agata Marszałek. - Ten trend może wynikać również z konfliktu, który przeżywają często młode kobiety między potrzebą bycia niezależną finansowo, zawodowo a potrzebą bycia mamą - uważa psycholożka. - Jako możliwe konsekwencje pregoreksji wymienia depresję, poczucie winy, niechęć do siebie a czasem trudności w zaakceptowaniu i ciąży i dziecka.
Ikoną pregorektyczek jest Victoria Beckham - niemal do porodu na wysokich obcasach, ubrana w szykowne stroje, z małym brzuszkiem, który natychmiast znikał, gdy tylko mijała data rozwiązania. W opinii psychologa Agaty Marszałek, winny zjawisku pregoreksji jest w pierwszej kolejności nadal wszechobecny w mediach, pomimo wielu kampanii, kult ciała. - Kobiety z uwagą śledzą przebieg ciąży wielu celebrytek, które nawet w stanie odmiennym nie zmieniają swych gabarytów, co jest najczęściej wynikiem właśnie morderczych diet i treningów - tłumaczy Marszałek. - Zjawisko to może wynikać po części z lęku przed utratą kontroli nad swym ciałem, nad swoją kobiecością, nad utratą opinii bycia naj: najlepszą pracownicą, najlepszą żoną, najlepszą kobietą - dodaje.
Jednak ciąża to nie jest dobry moment na dietę i obsesyjne dbanie o sylwetkę, bo takie kobiety ryzykują zdrowiem swoim i nienarodzonego dziecka. Według ekspertów wypowiadających się na łamach dziennika "Daily mail" pregorektyczki mają skłonność do anemii, niedoborów wapnia, żelaza, witaminy D i innych potrzebnych składników odżywczych. Mogą mieć palpitacje serca, depresję, objawy rozdrażnienia i wyczerpania. O ile zalecane jest w okresie oczekiwania na dziecko chodzenie na spacery czy pływanie, to intensywny wysiłek jak aerobik czy siłownia mogą zagrozić zdrowiu mamy i dziecka. Do tego rozluźnione w oczekiwaniu na poród więzadła mogą łatwo ulec kontuzji.
Dziecko pregorektyczki będzie prawdopodobnie miało mniejszą masę urodzeniową a nawet może urodzić się przedwcześnie. Ryzykuje tym samym rozmaitymi problemami zdrowotnymi w przyszłości, np. chorobami serca, depresją, powolnym wzrostem i rozwojem poznawczym. Według amerykańskiego badania opublikowanego w British Medical Journal, ciężarne intensywnie ćwiczące miały średnio o pół kg mniejsze dzieci niż mamy, które odpuszczały sobie intensywne treningi.