Rosną nam dzieci-fajtłapy? To szkoły muszą uczyć zaradności. Nie rodzice

Jakie dzisiaj dzieci mają obowiązki? Uczyć się, uczyć się, uczyć się. Nie muszą sprzątać, prasować, bo przychodzi pani do pomocy. Te, które żyją w wielodzietnych rodzinach, potrafią więcej. Bo życie je przymusza do samodzielności i zaradności. Dobrze, że do szkół wracają zajęcia praktyczno-techniczne.

Warszawa. Krzysztof ma dziewięć lat i jest jedynym dzieckiem w rodzinie. Wyczekany, wymarzony. Rodzice, dziadkowie z dwóch stron, szaleją na punkcie chłopca. Kiedy Krzysiowi chce się pić, podrywa się matka, babcia, dziadek. Każdy chce chłopcu zrobić herbatę. Życie całej rodziny kręci się wokół jedynego syna i wnuka. Chłopiec jest odsunięty od codziennych spraw i czynności.

Zobacz wideo "Rośnie nam pokolenie fajtłap". Czy przedmioty techniczne, takie jak ZTP, powinny wrócić do szkół?

Krzysiowi nie może stać się żadna krzywda, dlatego nie zalewa wrzątkiem herbaty, ani nie kroi ostrym nożem sera. Tata prawnik nie majsterkuje w domu, ani przy samochodzie, bo tego nie lubi i nie ma na to czasu. Wszystkie naprawy robią fachowcy. Wolny czas z synem spędza, grając z chłopcem w szachy. Jedynym obowiązkiem Krzysia jest nauka, nauka, nauka.

Waldek woli grać niż sprzątać. Do czasu

Waldek, bohater polskiego filmu familijnego "Za duży na bajki", to chłopiec, jakich wiele. Wychowuje go samotna mama - w tej roli Karolina Gruszka - a chłopiec (w roli Waldka Maciej Karas) zamiast książek i majsterkowania, wybiera gry komputerowe. Przewrotem w życiu Waldka okazuje się moment, kiedy jego nadopiekuńcza mama trafia do szpitala, a opiekę nad nim przejmuje wymagająca ciocia (w tej roli Dorota Kolak).

Kadr z filmu 'Za duży na bajki'
Kadr z filmu 'Za duży na bajki' fot: fot_J_Talacha/materiały prasowe

Ciotka nie ma zamiaru wyręczać w niczym Waldka i nagle okazuje się, że nastolatek musi sam o siebie zadbać. Uczy się, jak wybrać ubrania do szkoły, jak zrobić sobie herbatę, musi sprzątać swój pokój i wynosić śmieci. Ciotka wręcza mu do ręki szczotkę do czyszczenia toalety i nie ma zamiaru robić mu kolacji. I chociaż początkowo bohater filmu buntuje się, to po czasie, zaczyna czerpać radość i satysfakcję z tego, że jest sprawczy. Motto ciotki: "Robić coś trzeba, a nie nic nie robić" staje się i mottem Waldka.

Jest ich czworo. Aby mieć w szkole śniadaniówkę, trzeba sobie ją przygotować

Wieś w województwie małopolskim. Rodzina z trojgiem dzieci. Wszystkie jeszcze w szkole podstawowej.  Dzieci są kochane i zadbane, ale muszą być samodzielne i radzić sobie same. Z prostego powodu. Troje dzieci, to nie jedno. Rano przygotowują kanapki do szkoły. Starsze tym młodszym. Kroją nożem chleb, ser, pomidory. Zimą parzą do termosów gorącą herbatę. Wiedzą, jak zakręcić termos, aby herbata nie wylała się w plecaku.

Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe fot: shutterstock/Daniel Jedzura

Dzieci chodzą do szkoły, w której  jest stolarnia i kuchnia. Kiedy podczas rozmowy z dyrektorem szkoły zapytałam, czy zdarzają się sytuacje, kiedy rodzice proszą, aby dzieci w szkole nie bawiły się młotkami, albo nie kroiły nożami, szczególnie te z najmłodszych klas, bo mogą sobie zrobić krzywdę, zdziwił się moim pytaniem. Zażartowałam, że "jednak pochodzimy z różnych światów". Dyrektor szkoły jest przyzwyczajony do tego, że jego uczniowie i uczennice w swoich domach używają noży, młotków czy gwoździ i do tego, że szkoła jest miejscem, w którym się działa, a nie tylko siedzi w ławkach.

Dzieci, kiedy mają kuchnię dla siebie, chętnie przygotowują samodzielnie posiłki
Dzieci, kiedy mają kuchnię dla siebie, chętnie przygotowują samodzielnie posiłki fot: archiwum prywatne/jb

Kroiły jarzynówkę, haftowały serwetki, zbijały z drewna piórniki. A po lekcjach sprzątały salę

Koniec lat 80., początek 90., szkoła podstawowa w Kielcach. W szkole cały przekrój społeczny. Są dzieci z rodzin wielodzietnych, dzieci dyrektorów, lekarzy, nauczycieli, właścicieli kwiaciarni, warzywniaków. Szkoła - jak znakomita większość podstawówek w całej Polsce - dysponuje salą do zetpetów, tj. Zajęć Praktyczno-Technicznych.

Wszystkie dzieci na zaliczenie kroiły sałatkę jarzynową, haftowały serwetki, puszczały wodze fantazji i tworzyły różne przedmioty od zera, np. drewniane piórniki, wiatraki, półki, karmniki dla ptaków. W latach 90. nazwę przedmiotu ZPT zmieniono na technikę, a zajęcia manualne w warsztatach zastąpiono podręcznikiem. Zetpety przeszły do historii jako relikt PRL-u. (Więcej o tym, co działo się na lekcjach ZPT czytaj w naszym tekście: Dzierganie, lutowanie, smażenie. Lubiliście chodzić na lekcje ZPT?).

O rodzajach drewna uczą się z podręcznika. Deski nawet nie dotykają

Szkoła podstawowa, Warszawa, 2024. Uczniowie i uczennice mają buty na rzepy i kurtki na suwaki. W budynku szkoły nie ma pracowni, żadnego pomieszczenia, w którym dzieci mogłyby tworzyć. Sala do plastyki nie różni się od innych sal - same ławki. Trochę farb i kredek, to wszystko. Nie ma wycinarek, śrubokrętów.

Dzieci co prawda mają technikę, ale na lekcji uczą się z podręcznika tego, jak zrobić karmnik, jak nastawić pralkę, oglądają na ilustracjach, jak jest zbudowany rower. Mają kartkówki z rodzajów drewna, ale tego drewna nie oglądają, nie dotykają. Technika jest od czwartej do szóstej klasy, gównie po to, aby dzieci mogły sobie piątką i szóstką z tego przedmiotu podbić średnią na świadectwie. Nawet gdyby nauczyciele chcieli zrobić coś z uczniami, np. pokazać im, jak uszyć torbę na książki, albo jak zrobić drewniane pudełko na drobiazgi, to nie mogą, bo szkoła nie dysponuje żadnym sprzętem ani pracownią. A poza tym, co można zrobić twórczego podczas 45 minut? Technika w szóstej klasie jest raz w tygodniu.

Tylko te dzieci, które mają zaangażowanych, zdrowych i dyspozycyjnych dziadków, mają frajdę z tworzenia czegoś z niczego. Z cierpliwą babcią szydełkują, haftują, szyją ubranka dla miśków i lalek. Z dziadkiem majsterkują, zbijają deski, naprawiają rowery, sklejają modele samolotów, robią garaż dla samochodzików z desek, itd. Rodzice zazwyczaj są tak zapracowani, że żyją z zegarkiem w ręku, aby obrobić się na bieżąco ze wszystkimi obowiązkami. Jeśli spędzają z dziećmi czas, to najczęściej nad podręcznikami, pomagając w pracach domowych.

Kadr z filmu 'Za duży na bajki'
Kadr z filmu 'Za duży na bajki' fot: materiały prasowe

Szkoły podstawowe w Skandynawii nie oglądają się na rodziców, że to oni nauczą i pokażą

Zadaniem szkół jest to, aby młodzi ludzie, kończąc podstawówkę znali geometrię, języki, układ krwionośny, a także byli gotowi do samodzielnego życia. Potrafili ugotować obiad, zrobić na zimę konfitury, wywiercić dziurę w ścianie, aby powiesić obrazek, wyprać i uprasować koszulę. Dlatego połowę szkolnego czasu wypełniają przedmioty manualne, artystyczne, praktyczne.

Podczas takich lekcji dzieci są dzielone na grupy. Dla każdego dziecka jest dostępna maszyna do szycia, kuchenka do gotowania, wypalarka do drewna, lutownica itd. Szkolne pracownie są wyposażone też w żelazka, wyrzynarki, imadła. Dzieci od małego uczą się zasad bezpieczeństwa i higieny oraz obsługi różnych sprzętów w kuchni, stolarni, szwalni. Szkoły zapewniają też drewno, papier ścierny, farby, płótna do malowania, kartony, nici, igły, tkaniny o różnej fakturze, metry krawieckie, włóczki, druty do robótek ręcznych, składniki spożywcze do ugotowania posiłków w szkolnej kuchni.

Wypalają, piłują, wbijają gwoździe, kruszą kamienie, wiedzą, jak używać imadła. W pracowni są m.in. piły konturowe, wiertarki kolumnowe i wkrętarki
Wypalają, piłują, wbijają gwoździe, kruszą kamienie, wiedzą, jak używać imadła. W pracowni są m.in. piły konturowe, wiertarki kolumnowe i wkrętarki fot. Joanna Biszewska

Nauczyciele i dyrektorzy ze szwedzkiej szkoły podstawowej mówili mi, że to ich - szkoły - obowiązkiem jest, aby nauczyć i pokazać, jak radzić sobie z codziennością. Głównie po to, aby wszystkie dzieci miały równe szanse. Bo nie wszystkie - z różnych powodów - mogą nauczyć się samodzielności, zaradności, zorganizowania, gospodarności w swoich domach.

Są i u nas prężnie działający dyrektorzy i dyrektorki szkół podstawowych. Próbują w swoich placówkach reaktywować naukę przez praktykę. Wiedzą, jak zdobyć środku na to, aby w ich szkołach powstały pracownie. Miasta i gminy doposażają szkolne pracownie krawieckie, kuchenne, stolarskie, ceramiczne. Wciąż to jednak inicjatywy niszowe.

Ludzie z Ministerstwa Edukacji też dostrzegają, że zlikwidowanie warsztatów i pracowni w szkołach i śmierć zetpetów to był błąd. MEN planuje powrót zajęć praktyczno-technicznych w roku szkolnym 2025-2026. Oby plan się powiódł.

Bo coraz wyraźniej widać, że oprócz zakuwania budowy pantofelka i umiejętności odrabiania prac domowych za pomocą chataGPT do życia niezbędne są też umiejętności manualne, zaradność i umiejętność zadbania o siebie i o swoją przestrzeń.

Tym bardziej że w niedalekiej przyszłości, może okazać się, że o wiele lepiej i dostatniej będzie żyło się ludziom, którzy coś potrafią zrobić rękami, niż tym, którzy mają trochę teorii w głowie. I niewiele poza tym.

'Za duzy na bajki 2' - zdjęcie z planu
'Za duzy na bajki 2' - zdjęcie z planu Fot. Materiały promocyjne / NEXT FILM

"Za duży na bajki" w reżyserii Kristoffera Rusa to familijny przebój komediowy. Od 15 marca w kinach można oglądać kontynuację przygód głównych bohaterów: "Za duży na bajki 2" zabierze widzów w letnią przygodę w Tatrach, gdzie Waldek, Staszek i Delfina staną w obliczu nowych wyzwań. To wciągająca, pełna humoru opowieści dla całej rodziny o sile przyjaźni, stawianiu czoła przeciwnościom i mierzeniu się z prawdą.

Weź udział w konkursie i zgarnij fantastyczne nagrody! Wkrótce premiera filmu "Za duży na bajki 2"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.