Dr Tomasz Srebnicki, psycholog, specjalista psychoterapii dzieci i młodzieży w Centrum CBT: Prawdziwie narcystyczny rodzic, jeśli natknie się na naszą rozmowę, na pewno wszystkiemu, co przeczyta, zaprzeczy lub wyśmieje. W narcyzmie nie chodzi o to, że ktoś ma podwyższoną samoocenę albo myśli o sobie dobrze.
Narcyzm, tak jak każde sklasyfikowane zaburzenie osobowości, jest bardzo poważnym problemem, którego doświadcza zarówno osoba cierpiąca, jak i otoczenie takiej osoby.
Przy skrajnie nasilonych cechach robi dziecku bardzo dużo krzywdy.
Każdy sukces swojego dziecka, z pełnym przekonaniem, przypisze sobie jako potwierdzenie własnej wyjątkowości, a nie wysiłku czy talentu dziecka. Wynika to z egocentryzmu, skrajnego przekonania o słuszności i niepodważalności własnej perspektywy. W przypadku narcyzów ta nieumiejętność i niezdolność do widzenia z perspektywy innej osoby przybiera formy patologiczne.
Chwalenie się swoim dzieckiem to duma rodzicielska. Narcystyczny rodzic bezwzględnie eksploatuje swoje dzieci po to, aby błyszczeć.
Córce, która nauczyła się pięknie grać na pianinie, każe występować publicznie, mimo że jest nieśmiała i nie chce koncertować. Zmusza ją do kariery muzycznej czy naciska na związanie się z "prestiżowym partnerem" po to, aby potwierdzić swoją wyjątkowość.
W skrajnych przypadkach wymaga, aby ćwiczyła po nocach, stosuje przemoc fizyczną, zawstydzanie. Wpędza ją w poczucie winy, grozi odejściem, mówi, że córka jest bezwartościowa. Wszystko po to, aby dziecko eksploatować.
Rodzic narcystyczny, tak jak każdy narcyz, jest pasożytem, którego pokarmem jest podziw i uwaga uzyskiwana od innych - nie ma okropieństwa, do którego nie posunie się narcyz, aby utrzymać wymyślony i nierealny obraz własnej wyjątkowości.
Po to, żeby czerpać z zewnątrz potwierdzenie swojej wyjątkowości - małe dziecko jest bardzo kuszącym obiektem kontroli i sycenia wizji siebie.
Dlatego obniża wartość wyborów dziecka, dewaluuje koleżanki i kolegów syna czy córki, mówi, że pochodzą z gorszych rodzin, że są głupsi. Przekonuje swoje dziecko, że jest z wyjątkowej rodziny. Pasożytuje nie tylko na dziecku, ale i na otoczeniu społecznym dziecka.
Nie pozwala na to, aby dziecko odseparowało się, miało swój świat, bo dzięki dziecku i kontroli, którą nad nim sprawuje, podtrzymuje swoje poczucie wartości. Narcystyczny rodzic pasożytuje na dziecku jeszcze w inny sposób. Przekierowuje odpowiedzialność za wszystkie swoje błędy na dziecko.
Może, bo narcyz swoich błędów nie widzi. Kiedy zapomina o urodzinach syna czy córki, to i tak uważa, że to wina dziecka. Rodzic narcystyczny ma awersję do brania odpowiedzialności za swoje zachowanie, patologicznie boi się odczuwania wstydu.
Każdemu z nas zdarzyło się stracić panowanie nad sobą. Potem jest nam jednak przykro, jesteśmy w stanie przeprosić. Czasami może się okazać, że narcystyczny rodzic skonfrontowany z faktami i przyciśnięty do ściany, już naprawdę niemający wyjścia, też się przyzna do winy, być może nawet przeprosi, jednak zrobi to wyłącznie po to, żeby utrzymać kontrolę nad dzieckiem, które ma go/ją dalej karmić.
Nie ma jednak umiejętności do tego, żeby przyjąć współodpowiedzialność na siebie, ponieważ to wymaga skromności i przyjmowania pewnego rodzaju pokory czy adekwatnego rozwoju sumienia i współodczuwania. Tego rodzic narcystyczny w swoim oprogramowaniu nie ma. Nawet w sytuacjach, kiedy ewidentnie jest winny/a.
Spóźnia się po dziecko do przedszkola, odbiera je zapłakane jako ostatnie, ale nie bierze za swoje spóźnienie odpowiedzialności. Tylko obśmieje cierpienie dziecka. Powie coś w stylu: "No i co z tego, że się spóźniłem, tak ci się będzie zdarzało w życiu". Albo: "Co, taka głupia jesteś, nie potrafisz poczekać na matkę 15 minut?".
Owszem. Rodzic w takiej sytuacji wręcz irytuje się, zaprzecza, bo nie jest w stanie wykazać się empatią. Bo jej nie ma.
Nie przyjmuje po prostu innego scenariusza niż ten, że wydał/a pieniądze i dziecku ma się podobać. Jeśli tak nie jest, to znaczy, że dziecko jest temu winne.
A kiedy okazuje się, że dziecko jednak nie jest idealne, bo np. choruje, to narcystyczny rodzic użyje choroby dziecka do tego, aby jeszcze bardziej rozbudować wizerunek siebie jako osoby dbającej, troszczącej się, wyjątkowej.
Nagra córkę chorującą na depresję i otworzy kanał na YouTube, czy na Instagramie i będzie opowiadał/a, jak bardzo córka jest chora i jak wielki wysiłek musi podejmować, żeby ją wyleczyć. Wszystko bez szacunku dla problemów dziecka. Zgniecie córkę swoją potrzebą uwagi, zmusi ją do tego, aby się podporządkowała. Przekroczy jej granice, po to, aby wśród innych rodziców dzieci chorych na depresję budować swój wizerunek lidera leczenia depresji.
To ją obwini, powie: "Twój brak wdzięczności mnie po prostu rozwala, córeczko".
Muszą zaistnieć warunki, pod którymi narcystyczny rodzic, w swoim wyobrażeniu, pokocha dziecko. Dla narcyza miłość jest kolejnym narzędziem eksploatacji drugiej osoby.
Człowiek z narcystycznym zaburzeniem osobowości nie jest w stanie kochać i nie jest w stanie nauczyć się kochać, pomimo że miłość jest tym, czego w głębi siebie pragnie najbardziej. Jedynym obiektem uwielbienia, jest wymyślony obraz siebie.
Nawet w sytuacjach, w których wypadałoby się usunąć na drugi plan. Syn jest chory, ma gorączkę, tata podaje środek przeciwgorączkowy. Gorączka spada, dziecko zaczyna się nieco lepiej czuć.
Ojciec narcyz jest przekonany, że to jego zasługa, że tak dobrze dziecko wyleczył, że tak wspaniale się zaopiekował. Prosi syna, aby powiedział matce o tym, jak tatuś dobrze się nim opiekował, jak się o niego troszczył, odczuwa zazdrość, kiedy matka skieruje uwagę na syna.
Tak to wygląda. Właśnie ta patologiczna chęć kreowania siebie różni narcyzów od osób, które mają wysoką samoocenę. Narcyz chce być cały czas przekonywany, że ma wysoką samoocenę, a osoba z wysoką samooceną nie potrzebuje tego potwierdzać.
Narcyz użyje wszystkich środków, łącznie z przemocą fizyczną, z zastraszaniem, z obwinianiem, z manipulacją, po to, aby uzyskać potwierdzenie, że jest wyjątkowy.
Prawdzie narcystyczny rodzic będzie stronił od takiej formy kontaktu, ponieważ bliskość i autentyczna troska są dla niego czymś niezrozumiałym lub bardzo zagrażającym. Dobre uczucia będą okazywane tylko wtedy, gdy dziecko da rodzicowi jakiś rodzaj gratyfikacji.
Podczas mojej 20-letniej praktyki terapeutycznej tylko raz zdarzyło się tak, że ojciec przyjął to, że ma problemy z narcyzmem. Tyle że stało się to 5 lat po tym, kiedy jego syn wyprowadził się z domu i całkowicie zerwał z nim kontakt.
Narcyzi - jeśli nabywają refleksji - to zazwyczaj w sytuacji, kiedy zostają już kompletnie sami. A i nawet w takim momencie swoją sytuację potrafią wykreować jako coś wyjątkowego. Wszystko po to, aby poczuć się wybranymi w swoim cierpieniu, chorowaniu czy samotności.
Z mojej praktyki klinicznej oraz statystyk wynika, że tak jest. Częściej też, tak otwarcie narcystyczni, są ojcowie. Kobiety prezentują narcyzm ukryty.
To taki narcyzm, który nie jest krzykliwy. Kultura i płeć wpływają na ekspresję narcyzmu, a także na ekspresję przemocy.
Kiedy córka narcystycznego ojca zacznie się spotykać z chłopakiem, to dla ojca to będzie rywal, zagrożenie. Włoży mu zgniłe jaja do butów, pobije go, może nawet podrzucić materiały pedofilskie, żeby córka "zobaczyła", kim on jest.
Bardzo rzadko posunie się do tego typu zachowań. Chcąc odgonić przyszłego zięcia, zacznie np. nagle chorować. Kiedy, córka wyjdzie z chłopakiem na imprezę, rozboli ją głowa, będzie dzwonić co kilka minut i prosić, aby dziewczyna wróciła jak najszybciej do domu, bo matka źle się czuje. Albo będzie przekonywać córkę, że to nie jest czas na związek, że najpierw musi skończyć medycynę i zrobić specjalizację. Zrobi wszystko, aby rozwalić córce znajomość, bo narcystyczna matka - jak i narcystyczny ojciec - traktuje dzieci jak swoją własność.
Narcystyczny rodzice to nie tylko tzw. toksyk, to człowiek dotknięty bardzo poważnym zaburzeniem psychicznym.
Ktoś, kto jest arogancki, ma zdolności do refleksji i przepraszania. Narcyz jest tylko arogancki i to skrajnie. Człowiek zazdrosny będzie nad swoim lękiem pracował, będzie się starał, aby jednak nie ranić innych. Narcyz w swojej zazdrości jest przemocowy, wpędzający w poczucia winy, krytykujący i nie ma w związku z tym żadnych refleksji.
Na pewno nie raz usłyszy, że jest np. zbyt krzykliwy, wulgarny w stosunku do dziecka, albo że manipuluje dzieckiem. Odrzuci te informacje, przy okazji obniżając wartość i dewaluując osoby, które mówią mu/jej takie rzeczy.
Kiedy np. nauczycielka w szkole dziecka, zwróci mu/jej uwagę, szybko skomentuje, "a ile pani lat w tej szkole pracuje, że tak do mnie mówi? W ogóle nie ma pani prawa zwracać mi uwagi w ten sposób", itp.
I nawet, jeśli jakiś autorytet, np. profesor psychologii, powie do rodzica z narcystycznym zaburzeniem, że powinien zmienić swoje zachowanie, to i tak się nie zatrzyma. Prędzej pomyśli, "A co ten profesor o mnie wie? Niedostatecznie mnie zna". I nie zmieni w sobie nic.
Są dwie ścieżki. Pierwsza - ma mniej dowodów naukowych - ale jest bardzo popularna oraz bliższa moim doświadczeniom, to wychowanie w rodzinie, w której bardzo mało uwagi poświęcano dzieciom, w rodzinie był chłód emocjonalny, uwikłanie i zaniedbanie.
Druga grupa badań mówi o tym, że dorośli narcyzi pochodzą z otoczenia, które promowało wyjątkowość dziecka i pogardę w stosunku do innych. Rodzice mówili do dzieci, że np. rówieśnicy ich nie lubią, bo im zazdroszczą, albo, że są kmiotkami z gorszej dzielnicy. Zabili w dziecku kompas społeczny, dali przekaz, że inni ludzie są gorsi, godni pogardy, nie warto z nimi wchodzić w grę. Dorośli narcyzi wychowani w takiej "wyjątkowości" bardzo dobrze czują się sami ze sobą. Męczarni doświadczają ich bliscy.
Dr Tomasz Srebnicki jest doktorem nauk medycznych, psychologiem i certyfikowanym psychoterapeutą i superwizorem Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej, specjalistą psychoterapii dzieci i młodzieży. Pracuje w Klinice Psychiatrii Wieku Rozwojowego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i w Centrum CBT. Autor i współautor kilku książek, m.in.: "Cyfrowe dzieci. Sztuka skutecznego porozumiewania się z dziećmi", "Niezwykły rodzic. Poradnik dla rodziców" (wydawnictwo Zwierciadło).