Chłopięctwo. Jest coś w tym słowie urzekającego. Kiedy o nim myślę, przed oczami mam kilkulatka pędzącego na rowerze ze zdartymi kolanami. Ale też chłopca, który swoimi radościami i sukcesami chce się dzielić ze swoimi najbliższymi.
Odkąd mój dziewięcioletni syn chodzi na treningi piłki nożnej, widzę, jak bardzo zależy mu na tym, aby chociaż na 10 minut treningu jedno z rodziców przyszło. "Mamo, przyjdź na trening i popatrz, jak gram". Kiedy mój syn to mówił, zwróciłam uwagę na słowo "popatrz". Popatrz, czyli nie oceniaj, nie pokrzykuj: "Dawaj, synu", "Wbijaj w budę", itp.
Popatrz, czyli bądź.
Kilka dni temu wróciłam z zimowych ferii, podczas których mój syn miał lekcje narciarstwa z instruktorem. Każdego dnia pytał mnie, czy po zajęciach z trenerem będziemy mieli jeszcze czas, aby razem pozjeżdżać? Tak bardzo chciał mi pokazać, czego się nauczył, i że coraz lepiej radzi sobie na nartach. Ale też poczuć, że jesteśmy razem, a moja uwaga jest skierowana tylko na niego.
Kiedy myślę o chłopięctwie, widzę też gromadkę chłopców, którzy przekrzykują się wzajemnie - jeszcze swoimi dziecięcymi, dźwięcznymi głosami - wymieniają się kartami, budują tory i rozpiera ich zdrowa, chłopięca energia. Nie wszyscy chcą być strażakami, pilotami, kierowcami rajdówek. Spotkałam chłopca, który powiedział mi, że kiedy dorośnie, najbardziej chciałby być tatą i mieć dwoje dzieci.
Chłopięctwo to dla mnie też obraz wrażliwego małego człowieka, który czasami płacze, kiedy upadnie lub kiedy mu coś nie wychodzi. I w swoim płaczu potrzebuje, aby go mocno przytulić i nie mówić, że "płacze jak baba".
Co się wydarza po drodze, że to szczere, radosne i niewinne chłopięctwo zamienia się - statystycznie dość często - w depresję, nałogi, brak wiary w siebie, uzależnienia?
Słucham różnych historii rodzinnych o tym, że dorastający synowie, młodzi mężczyźni, pogubili się, przeholowali, nie udźwignęli palety wymagań, oczekiwań, kulturowych ograniczeń, narzuconych z góry wzorów zachowania.
Co czują rodzice, których syn poszedł na imprezę, zażył mieszankę dopalaczy tak zabójczą, że po kilku tygodniach w szpitalu bez żadnego kontaktu umiera? Co czują rodzice, których syn po kolejnej awanturze trzaska drzwiami i komunikuje, że ma dość i nie wraca do domu? Albo jak zdesperowani są rodzice chłopca, który maniakalnie gra w komputerowe gry, że z bezradności wyrywają wtyczkę z kontaktu i wynoszą synowi komputer z pokoju? I potem jest tylko gorzej.
To mężczyźni częściej sięgają po używki, przedawkowują, więcej jest prób samobójczych wśród mężczyzn - często po zażyciu substancji psychoaktywnych - niż wśród kobiet.
Zastanawiam się, gdzie popełniamy błąd i co możemy zrobić - jako rodzice - aby upewnić się, że nasi synowie są dobrze przygotowani na wejście w dorosłość? Dlatego z uwagą przeczytałam książkę "Jak wychowywać chłopca. Potęga relacji w kształtowaniu dobrych ludzi", którą napisał Michael C. Reichert, amerykański pisarz i psycholog, autor poradników, ojciec dwóch synów.
Publikację przeczytałam nie tylko po to, aby przygotować się do tego artykułu; również jako mama syna, dziewięciolatka, który niebawem wkroczy w czas dorastania i burzy hormonów. Z książki wynotowałam wskazówki, o których chciałabym sobie przypomnieć w chwilach zwątpienia, gniewu i niepewności rodzicielskiej. Ułożyłam je w miniporadnik o tym, jak być towarzyszącym, świadomym i mądrym rodzicem syna.
W procesie rozwoju chłopców pojawia się paradoks. Rodzice i szkoły w dobrej wierze usiłują nauczyć chłopców, jak być mężczyznami. Jednak nawet najlepsze intencje nie pomogą, jeśli rodzice tak bardzo będą chcieli nauczyć chłopców lekcji o męskości, że zdegradują ich do poziomu projektów i zapomną o ich unikalnych osobowościach, aby wcisnąć ich - często siłą - do tradycyjnych szufladek.
Akceptacja to słuchanie i zwracanie uwagi na to, co dla chłopca jest ważne. To też zadawanie pytań i okazywanie troski, wysyłanie dziecku sygnałów, że interesujemy się jego uczuciami, myślami i działaniami. Akceptujemy, czyli nie uciszamy małych płaczących chłopców i nie pouczamy, aby zachowywali się jak duzi chłopcy.
A tym starszym, na boiskach sportowych lub szkolnych, nie mówimy, by dostosowali się do stereotypowych oczekiwań: uwielbiali rywalizację, grali mimo bólu, starali się dominować i tak dalej.
W starciu z chłopięcą złością, gniewem, wycofaniem, to rodzic powinien wyciągnąć pomocną dłoń. Pierwszy krok zawsze należy do dorosłych. Po prostu powiedzmy: "Przepraszam, że się tak na ciebie zdenerwowałem/am. Choć nie podoba mi się to, co zrobiłeś, moje zdenerwowanie bardziej dotyczy moich własnych przeszłych doświadczeń niż twojego zachowania. Wiem, że nie chciałeś mnie zranić".
"Przebywanie z chłopcem, akceptowanie go poprzez podążanie za nim, zwracanie uwagi na wszystko, czego chce lub co mówi, to sposób na wzmocnienie jego poczucia własnej wartości" - czytamy w książce Reicherta.
Czas spędzany z synem jest jak wpłacanie pieniędzy do jego banku i tworzenie mocnego funduszu zabezpieczającego go przed przyszłym stresem i niepokojem. Jednak czas spędzany z dziećmi rządzi się swoimi prawami.
O co chodzi? O to, aby nie dawać rad, nie dzielić uwagi pomiędzy dziecko a inne sprawy, nie rozmawiać z innymi, nie skracać obiecanego czasu, nie modyfikować wybranego przez chłopca zajęcia, nawet jeśli trudno nam w nim dostrzec jakikolwiek cel. A najważniejsza zasada to koncentrować uwagę na chłopcu i utrzymywać z nim więź bez względu na to, co robi.
Ilu z nas poświęcano uwagę w ten sposób? Ilu z nas słuchano w ten sposób? Kto z nas miał rodzica lub nauczyciela na tyle nami zainteresowanego, by wszystko odłożył i po prostu nas słuchał? Wszyscy cierpimy z powodu deficytu uwagi. W relacjach z dziećmi warto mieć tego świadomość.
Czytaj również: "Taki z ciebie duży facet, poradzisz sobie". Psycholog: Ojcowie nie potrafią okazywać, że kochają synów
Aby słuchać, najpierw trzeba wyciszyć własne wewnętrzne monologi, a w kontakcie z dzieckiem skupić się na tym, co robi i co chce nam powiedzieć. Jak to zrobić? Usiąść obok syna, okazać zainteresowanie tym, co robi, bez przeszkadzania mu w grze lub oglądaniu.
Podczas jazdy samochodem zadać pytanie wyrażające zainteresowanie jakąś częścią jego życia, która sprawia mu radość: "Jakiej piosenki ostatnio słuchasz?", "Co się wydarzyło w programie, który oglądałeś?", "Jak poradziła sobie twoja ulubiona drużyna w ostatnim meczu?". Nie chodzi o to, by syn zaczął nam coś wyjaśniać albo pomógł coś zrozumieć - ma po prostu doświadczyć naszej uwagi jako czegoś przyjemnego.
Autor książki "Jak wychować chłopców" pisze: "Im częściej rodzice ćwiczą umiejętność słuchania, tym są uważniejsi i mniej podatni na rozproszenie. Z kolei każde pozytywne doświadczenie bycia wysłuchanym sprawia, że chłopcy się otwierają i zacieśniają więzi. Gdy mocna więź staje się normą, chłopcy częściej przychodzą do dorosłych po radę lub pocieszenie".
Chłopcy często czują się niewystarczająco dobrzy, ponieważ nieustannie są zawstydzani. O męskim ideale chłopcom przypomina się codziennie. Jak? To rodzic, który martwi się o to, jak syn rzuca piłką, nauczyciel, który odrzuca ucznia, bo nie potrafi poradzić sobie z jego nieodpowiednim zachowaniem, trener motywujący zniewagami i poniżeniem.
Chłopcy, jeszcze przed piątym rokiem życia, uczą się, że muszą ubierać się, mówić oraz budować relacje w określony sposób. Ponieważ chłopców najczęściej zawstydzają osoby z ich najbliższego otoczenia, to wysłuchiwanie krytyki jest ich codziennością.
A krytyka, którą obdarzamy synów, sprawia, że w dorosłość często wchodzą z poczuciem, że to, co naprawdę czują, nikogo nie interesuje.
Jak pielęgnować silną więź z synami? Jednym ze sposobów jest odzwierciedlanie mocnych stron chłopców i ich docenianie. Rodzice mogą przećwiczyć to najpierw ze sobą, na zmianę mówiąc o tym, co podziwiają i lubią w swoich synach. Im bardziej precyzyjni jesteśmy i im więcej konkretnych historii o dokonaniach syna możemy przytoczyć, tym lepiej. Takie ćwiczenia "na sucho" nie tylko przygotowują nas na prawdziwe sytuacje z udziałem syna, ale też pomagają uczyć się, jak doceniać syna i jednocześnie powstrzymywać się od krytykowania go i obciążania swoimi zmartwieniami.
W artykule wykorzystałam fragmenty książki "Jak wychowywać chłopca. Potęga relacji w kształtowaniu dobrych ludzi", której autorem jest Michael C. Reichert. Książka została wydana w Polsce w 2020 roku przez wydawnictwo Mamania.
Zapraszamy do wzięcia udziału w naszym programie. „Ryzykanci" to nowy format w Gazeta.pl tylko dla mężczyzn, w którym poruszymy tematy wagi ciężkiej. Nie macie, panowie, nic do stracenia, dlatego wejdźcie na >> RYZYKANCI.PL.