Matki alienatorki. "Dziecko nie chce iść do ojca, karę zapłaci matka"

Joanna Biszewska
- Dziecko płacze, kiedy przychodzi czas spotkań z ojcem. Po powrocie rzuca w matkę zabawkami, ma żal, że jest zmuszane do tych widzeń. Matka musi wydać dziecko na kontakt, bo takie jest postanowienie sądu. Jeśli tego nie zrobi, zapłaci karę i usłyszy, że jest alienatorką - działaczka ze Stowarzyszenia Pomocy Kobietom i Matkom Eurydyka opowiada o kontrowersyjnej teorii alienacji rodzicielskiej.

Joanna Biszewska: Kiedy dziecko w trakcie rozwodu lub po rozwodzie nie chce spotkać się z jednym z rodziców, ten idzie do sądu, bo uważa, że dziecko jest celowo izolowane przez rodzica sprawującego opiekę tzw. pierwszoplanowego. Mówi się wówczas o zjawisku alienacji rodzicielskiej.

Agata, działaczka Stowarzyszenia Pomocy Kobietom i Matkom Eurydyka: A wie pani, kto jest twórcą teorii alienacji rodzicielskiej?

Amerykański psychiatra, Richard Gardner. Popełnił samobójstwo, zadając sobie śmierć nożem, podobno dlatego, bo nie mógł pogodzić się z tym, że jego teoria alienacji legła w gruzach.

Propagował też pedofilię. W jego książkach pojawiają się sformułowania o tym, że "w obecnych czasach dziecko molestowane seksualnie jest powszechnie uważane za ofiarę, ale przecież to dziecko może inicjować akty seksualne poprzez uwodzenie dorosłego", pisał też, że "jeśli matka zareaguje na molestowanie dziecka przez ojca w zbyt histeryczny sposób, należy pomóc jej docenić fakt, że w większości społeczeństw w historii świata, takie zachowania były wszechobecne".

W książce "Sex Abuse Hysteria: Salem Witch Trials Revisited" pisał: "Jestem przeciwko niepohamowanej, moralistycznej i karzącej reakcji wielu członków naszego społeczeństwa w stosunku do pedofilów. Przekracza ona granice tego, co uważam za powagę zbrodni.

Chociażby z tego względu jego teoria powinna być zakazana.

Gardner zdefiniował syndrom alienacji rodzicielskiej jako "pranie mózgu", które według niego było wykorzystywane w 90 proc. sporów o opiekę nad dzieckiem przez matki, które wysuwały fałszywe oskarżenia o przemoc seksualną w celu odwetu i zerwania relacji ojciec - dziecko. Uważał, że prawie wszystkie zarzuty o wykorzystywanie seksualne są kłamstwem, podczas gdy międzynarodowe badania pokazują, że tylko 3 proc. tych zarzutów jest fałszywych. Matki nazywał alienatorkami.

A mimo to w Polsce nadal posługujemy się terminem alienacji rodzicielskiej.

Jeżeli wiemy, że ktoś, kto propagował pedofilię, jest pomysłodawcą tego sformułowania, to z uwagi na wszystkie ofiary molestowania seksualnego, nie powinniśmy odnosić się do teorii alienacji.

A jeśli jeden z rodziców ewidentnie nastawia dziecko przeciwko drugiemu? To się na pewno zdarza.

Należałoby nazywać takie zachowania separowaniem rodzica drugoplanowego od dziecka. Po to, aby nie odwoływać się do teorii, która nie powinna w ogóle zaistnieć w słownictwie.

To jeśli nie alienacja, to jak ma reagować np. tata, któremu matka dziecka w złośliwy sposób utrudnia kontakt z dzieckiem. Pomimo że on się stara, kocha dziecko, jest dobrym człowiekiem. Co może zrobić?

Pozostaje droga sądowa. Należy pamiętać, że relacje rodzinne to sfera bardzo skompilowana i wrażliwa, bo dotyczy ludzkich uczuć. Nie pochwalamy przypadków celowego zabraniania kontaktów z dziećmi w przypadku, kiedy istnieje więź i służy to dobru dziecka.

Jak u nas dochodzi do tego, że rodzice - najczęściej są to ojcowie - w sądach wykorzystują pojęcie alienacji rodzicielskiej.

Kiedy rodzic tzw. drugoplanowy ma wyznaczone spotkania z dzieckiem, ale dziecko z różnych powodów nie chce uczestniczyć w tych spotkaniach, to rodzic sprawujący opiekę pierwszoplanową otrzymuje wniosek z nałożoną karą pieniężnych za to, że nie "wydał/a" dziecka na spotkanie.

Kolejnym krokiem jest wykorzystanie w sądzie pojęcia alienacji, po to, aby ograniczyć władzę rodzicielską rodzicowi - najczęściej matce - za to, że dziecko nie chce wykonywać kontaktów z rodzicem drugoplanowym.

Skoro dziecko nie chce tych kontaktów, to musi mieć ku temu powody.

Zazwyczaj jest to przemoc, jakiej doświadczyło dziecko w przeszłości lub było jej świadkiem. Sądy nie biorą pod uwagę więzów rodzica ubiegającego się o kontakty z dzieckiem. Często tych więzi nie ma, a rodzic z premedytacją wykorzystuje kontakty do pozyskiwania nieopodatkowanych środków finansowych i jednocześnie dalszego nękania eks partnerki/żony. Powstało nawet nieformalne pojęcie określające ten stan, to przemoc poseparacyjna.

I jak to wygląda w praktyce. Jeden z rodziców - ojciec bądź matka - zgłasza się do sądu i mówi, że chce ograniczyć prawa rodzicielskie ekspartnerowi, bo uważa, że alienuje dziecko.

Tak. Do naszego Stowarzyszenia zgłasza się dużo matek - w sporadycznych przypadkach są to ojcowie - u których cała strategia procesowa przeciwnej strony jest oparta na tym, żeby udowodnić, że alienują dzieci. I to jest stały punkt strategii procesowej stosowanej przez adwokatów, którzy reprezentują rodziców drugoplanowych.

'W sądach są przecież niebieskie pokoje do przesłuchań dzieci. Te pokoje można wykorzystywać do tego, aby dzieci spotykały się w nich z rodzicem. Kiedy dziecko poczuje, że chce wyjść wcześniej, to nie powinno to być problemem. Teraz jest tak, że kiedy dziecko skróci kontakt, nawet o pięć minut, to matka jest za to karana. Kluczowe jest też wysłuchiwanie i uwzględnianie woli dziecka, bo jego dobro powinno być najważniejsze''W sądach są przecież niebieskie pokoje do przesłuchań dzieci. Te pokoje można wykorzystywać do tego, aby dzieci spotykały się w nich z rodzicem. Kiedy dziecko poczuje, że chce wyjść wcześniej, to nie powinno to być problemem. Teraz jest tak, że kiedy dziecko skróci kontakt, nawet o pięć minut, to matka jest za to karana. Kluczowe jest też wysłuchiwanie i uwzględnianie woli dziecka, bo jego dobro powinno być najważniejsze' fot: shutterstock.com

A gdzie w tym wszystkim są dzieci? Ich uczucia, relacje, potrzeby? W krytycznych sytuacjach, kiedy rodzice nie są w stanie komunikować się polubownie ze sobą, dla dobra dziecka, do sprawy zostaje włączony sądowy psycholog dziecięcy.

Dobrzy psychologowie dostrzegają, że dziecko z kontaktów z rodzicem drugoplanowym wycofuje się nie dlatego, że jest celowo, emocjonalnie izolowanie, ale ze względu na przemoc, jaka była, albo jaka cały czas jest stosowana wobec dziecka. To jest najczęstszym powodem, dla którego dzieci odsuwają się od rodzica i nie chcą mieć z nim żadnych kontaktów.

Co istotne, wiek dziecka nie wpływa na linię orzeczniczą sądów. Dzieci rzadko są wysłuchiwane, a jeszcze rzadziej ich wola jest brana pod uwagę i dotyczy to również dzieci u progu dorosłości piętnasto - i szesnastolatków.

Dziecko ma obowiązek wykonywać kontakty z rodzicem, nawet jeśli rodzic je krzywdzi?

Dziecko nie ma prawa do kontaktu, dziecko ma prawo i obowiązek do kontaktu. Nieważne, co się dzieje i nieważne, jakie zachowania są po stronie rodzica, dziecko musi spotkać się z rodzicem i spędzać z nim czas.

Niewiele jest tak odważnych specjalistów w Polsce, którzy otwarcie mówią, że nie należy podpierać się teorią alienacji, bo została wymyślona na potrzeby procesowe przemocowych rodziców.

Ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, że np. kilkuletnie dziecko jest zmuszane do tego, aby spotykać się z rodzicem, który je krzywdzi?

Niestety, tak jest od momentu wpisania słów "obowiązek do kontaktu" do Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego (KRO). w 2011 r. po stronie dzieci. Nawet jeżeli rodzic jest podejrzewany o molestowanie i toczy się w tym kierunku postępowanie karne, sąd rodzinny nie wstrzymuje kontaktów.

Zabierane na kontakty weekendowe są nawet dzieci do pierwszego roku życia, a matkom nakazuje się z tego powodu zaprzestanie karmienia piersią. Niestety orzecznictwo polskie stoi na stanowisku, że na dziecku spoczywa bezwzględny obowiązek kontaktu. Rodzi to konkretne dramaty, jak chociażby zabójstwo dziecka w trakcie kontaktów dziecka z ojcem w bawialni, a także wiele innych, z pozoru mniej medialnych dramatów.

Ale dziecko ma prawo powiedzieć: "Nie chcę!"

W ramach Stowarzyszenia pomagam mamie, które ma dowody na to, że jej dziecko jest molestowanie. Mimo to, za każdym razem, kiedy dziecko "nie wstawi się na kontakt z ojcem" sąd zagraża jej karą. A przecież dla dobra dziecka, na czas postępowania procesu karnego, należałoby wstrzymać te kontakty. Niestety, w sądownictwie rodzinnym tak to nie funkcjonuje. W sądownictwie rodzinnym jest przede wszystkim obowiązek kontaktu i dzieci muszą spotykać się z rodzicami.

'Dziecko nie ma prawa do kontaktu, dziecko ma prawo i obowiązek do kontaktu. Nieważne, co się dzieje i nieważne, jakie zachowania są po stronie rodzica, dziecko musi spotkać się z rodzicem i spędzać z nim czas''Dziecko nie ma prawa do kontaktu, dziecko ma prawo i obowiązek do kontaktu. Nieważne, co się dzieje i nieważne, jakie zachowania są po stronie rodzica, dziecko musi spotkać się z rodzicem i spędzać z nim czas' fot: shutterstock.com

Dlaczego nikt nie chroni tych dzieci?

To jest wielki społeczny problem. Codziennie otrzymujemy kilka maili od matek, które są zmuszane do wykonywania postanowień sądu.

Jedna z mam napisała, że jej dziecko płacze, kiedy przychodzi czas spotkań z ojcem, nie chce być przez niego zabierane. Po powrocie od ojca chłopiec rzuca w matkę zabawkami, ma do niej żal, że go zmusza do wizyt u ojca. To już nikogo nie interesuje. Jest obowiązek i ma być wykonany.

Co można z tym zrobić? Jak to poukładać, żeby nie pozbawiać dziecka rodzica, ale też nie wymuszać tych kontaktów siłowo, skoro coś ewidentnie nie gra i relacja dziecko-rodzic z jakichś powodów jest trudna lub zaburzona.

Moim zdaniem powinny przy sądach powstawać pokoje spotkań, żeby kontakty z rodzicem drugoplanowym przeprowadzane były w sposób bezpieczny dla dzieci.

W sądach są przecież niebieskie pokoje do przesłuchań dzieci. Te pokoje można wykorzystywać do tego, aby dzieci spotykały się w nich z rodzicem. Kiedy dziecko poczuje, że chce wyjść wcześniej, to nie powinno to być problemem. Teraz jest tak, że kiedy dziecko skróci kontakt, nawet o pięć minut, to matka jest za to karana. Kluczowe jest też wysłuchiwanie i uwzględnianie woli dziecka, bo jego dobro powinno być najważniejsze.

W jaki sposób?

Jeśli dziecko wyjdzie wcześniej i nie spędzi z rodzicem drugoplanowym zasądzonych np. dwóch godzin, taki rodzic robi z tego problem, uważa, że jest alienowany, chce nakładać kary na rodzica pierwszoplanowego. Tutaj obowiązuje automatyzm - jeśli kontakt został skrócony lub się nie odbył (np. dziecko było chore) stosowana jest kara finansowa, a pieniądze trafiają do rąk rodzica drugoplanowego.

Wojna dorosłych kosztem dzieci. Szkoda, że tak to wygląda.

W Belgii psychiatrzy odmówili uwzględnienia teorii alienacji. Podobnie zrobiło Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne. Wezwali psychologów do zwracania szczególnej uwagi na przypadki przemocy i nielekceważenia wypowiedzi dzieci. Hiszpańskie Stowarzyszenie Neuropsychiatrii wypowiedziało się przeciwko stosowaniu alienacji rodzicielskiej w kontekście klinicznym lub prawnym.

We Francji Ministerstwo Sprawiedliwości wydało rozporządzenie, według którego nie można odwoływać się do teorii alienacji w sądownictwie. W Anglii też dawno się połapali, że trzeba wydawać rozporządzenia, które wstrzymają stosowanie teorii alienacji w sądach. U nas wciąż można ustawiać proces pod tę teorię.

Często tak się dzieje?

Pomawianie, najczęściej matek, o alienację jest u nas powszechną praktyką wśród ojców stosujących przemoc wobec swoich najbliższych. Robią to po to, aby odwrócić uwagę sądu od przemocy. Przypomnijmy, że pojęcie alienacji powstało po to, by bronić pedofilów i osoby stosujące przemoc wobec najbliższych.

Bardzo współczuję dzieciom, które znalazły się w takiej sytuacji.

Dlatego uważam, że kontakty powinny być zasądzane w sposób uwzględniający dobro i potrzeby dziecka z uwzględnieniem dotychczasowych relacji rodzinnych i negatywnego bagażu doświadczeń.

W przypadku obaw o bezpieczeństwo dziecka nie powinny być zasądzane kontakty weekendowe, lecz kilkugodzinne i w bezpiecznych miejscach np. w pokojach spotkań przy sądach.

Każde miejsce może być fajne do spotkania, jeżeli się spotyka z fajnymi ludźmi. Liczy się jakość kontaktu. Jeżeli rodzic ma dobry kontakt i dobrą relację, to dziecko do niego pójdzie, bo będzie się czuło z nim bezpieczne.

'Jeśli dziecko wyjdzie wcześniej i nie spędzi z rodzicem drugoplanowym zasądzonych np. dwóch godzin, taki rodzic robi z tego problem, uważa, że jest alienowany, chce nakładać kary na rodzica pierwszoplanowego. Tutaj obowiązuje automatyzm - jeśli kontakt został skrócony lub się nie odbył (np. dziecko było chore) stosowana jest kara finansowa, a pieniądze trafiają do rąk rodzica drugoplanowego''Jeśli dziecko wyjdzie wcześniej i nie spędzi z rodzicem drugoplanowym zasądzonych np. dwóch godzin, taki rodzic robi z tego problem, uważa, że jest alienowany, chce nakładać kary na rodzica pierwszoplanowego. Tutaj obowiązuje automatyzm - jeśli kontakt został skrócony lub się nie odbył (np. dziecko było chore) stosowana jest kara finansowa, a pieniądze trafiają do rąk rodzica drugoplanowego' fot: shutterstock.com

Pewnie w skrajnych przypadkach, spotkania dzieci z rodzicami w pokoju spotkań byłyby bezpieczniejsze niż te w domu.

Znam jeden drastyczny przykład spotkań ojca z dzieckiem w domu matki. Do tych spotkań nie powinno dochodzić.

Dlaczego?

Ojciec jest skazany wyrokiem prawomocnym z artykułu 207 k.k. Dopuszczał się przemocy wobec matki swojego dziecka i wobec jej rodziców. Ma zakaz zbliżania się do byłej partnerki i do jej rodziców. Ale zakaz nie obowiązuje w dniu kontaktów z dzieckiem. Przychodzi po dziecko, kiedy czeka przed domem, niszczy obejście wokół domu, rzuca rzeczami, które wpadną mu w ręce. Dziecko widząc taką agresję, nie chce z nim iść na spacer.

Nikt jednak nie pomyślał, że w związku z tak agresywnym zachowaniem ojca należy chronić przed nim, nie tylko matkę dziecka, ale i samo dziecko. Pomyślano za to o prawach ojca do widywania się z dzieckiem. A to do czego on używa tych kontaktów, już nikogo nie interesuje.

Do czego?

Kontakty z dzieckiem służą do dalszego sprawowania przemocy wobec matki dziecka. Kiedy dziecko nie wychodzi z domu na spotkanie a ojcem, ten nakłada kary, która musi płacić za to, że dziecko nie chce się z nim spotykać. A kto normalny chciałby dobrowolnie iść na spacer z kimś, kto rozwala podwórko, wyrywa krany w przydomowym ogródku?

Wciąż nie wierzę, że dzieci nie mają nic do powiedzenia.

Zdarza się tak, że dzieci jasno komunikują i zgłaszają, że nie chcą kontaktów z jednym z rodziców, albo, że najlepiej czułyby się, aby te kontakty były wykonywane w obecności drugiego rodzice lub kogoś innego, zaufanego z rodziny. Chcą tych kontaktów, ale boją się sytuacji spotkania sam na sam. A mimo to sąd postanawia całkowicie odmiennie od woli wyrażonej przez dziecko i pomija stanowiska dziecka. Czy to nie jest przemoc? To jest przemoc, na którą się wszyscy godzą i uważają, że jest dobrze.

Stowarzyszenie Pomocy Kobietom i Matkom „Eurydyka" rozpoczęło swoją działalność w grudniu 2014 r. Powstanie Stowarzyszenia jest odpowiedzią na brak poszanowania i postrzegania praw człowieka w stosunku do kobiet i matek, oraz ochrony i respektowania praw dziecka wychowywanego w środowisku rodzinnym, rodziny pełnej i niepełnej.

Zespół alienacji rodzicielskiej (także: syndrom oddzielenia od opiekuna, ang. PAS: parental alienation syndrome) zdefiniował w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku amerykański psychiatra Richard Gardner. Zespołem alienacji rodzicielskiej Gardner określał zaburzenia występujące u dziecka, które w trakcie rozwodu rodziców jest czynnie angażowane w potępianie i krytykowanie jednego z rodziców, zazwyczaj tego, który nie mieszka w domu. Teoria alienacji rodzicielskiej była kontynuacją zainteresowań Gardnera zagadnieniem składania przez dzieci fałszywych oskarżeń o wykorzystanie seksualne przez jedno z rodziców. Stworzył on narzędzie, które miało być testem do oceny prawdziwości oskarżeń, tzw. skalę prawdziwości wykorzystania seksualnego. Koncepcja alienacji rodzicielskiej nie ma naukowego uzasadnienia, które pozwoliłoby na zastosowanie jej jako diagnozy, za to utrudnia ochronę dzieci. Jej użycie może spowodować, że opiekę nad dzieckiem będzie sprawował rodzic dopuszczający się przemocy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA