Mama to ktoś, kto trwa przy dziecku niezależnie od tego, co przyniesie los. To ktoś, kto potrafi łączyć obowiązki rodzinne i zawodowe - czasem takie, które wydają się niemożliwe do połączenia. To ktoś, kto w trudnej sytuacji potrafi znaleźć drogę wyjścia, a przynajmniej walczy do końca, żeby tę drogę odszukać. Dlatego to właśnie matkom i ich sile poświęcamy nasz cykl artykułów pod hasłem "Mamy moc". Czytajcie nas co drugą środę o 19.00 na Gazeta.pl!
Joanna Szczepkowska, mama dorosłych córek, aktorka, pisarka: Bo to nie byłoby uczciwe. Ja traktuję swój zawód jak teren sztuki i tu nie ma forów. Każdy musi znaleźć swoją drogę.
Kiedy pisałam "ADHD…" moja młodsza córka Hania była we wczesnej ciąży. Bardzo cieszyła się z tego, że będzie mamą, ale też czuła, że z pewnych marzeń artystycznych będzie musiała zrezygnować, po to, żeby skupić się na dziecku. Dużo wtedy rozmawiałyśmy. "ADHD…" pisałam jako rodzaj wykładu, ale którejś nocy przyśniła mi się Hania w ślubnej sukni w jakimś biurze. Abstrakcyjny obraz, ale bardzo piękny. Pomyślałam, a co by było, gdyby nagle na scenę wtargnęła dziewczyna w ślubnej sukni, której się życie tak zapętliło, że musiała w tym stroju wbiec na wykład o ADHD.
Obopólnym prezentem, bo te nasze spotkania były bardzo twórcze. Poznałyśmy się wtedy zupełnie inaczej niż jako matka i córka. Hania ma bardzo dobre reżyserskie oko i ja, chociaż bardziej doświadczona, brałam pod uwagę jej punkt widzenia. Myślę, że w zwykłej relacji reżyserka i aktorka to nie byłoby możliwe.
Czasem jest wręcz odwrotnie. Czasem to właśnie nieruchomość. Ja należałam do takich dzieci, które po prostu odjeżdżają myślami. Byłam bardzo spokojnym dzieckiem, tylko zupełnie nieobecna na lekcjach. Nie było mowy żebym wysłuchała do końca. Patrzyłam w okno, myślami byłam bardzo daleko. I to jest też rodzaj ADHD, takiego bycia poza tu i teraz. Dorośli ludzie z ADHD mają często problemy ze skupieniem się na zwykłych pracach domowych, wypełnianiu formularzy, a na swoich pasjach koncentrują się lepiej niż inni.
Tak jak właśnie z fascynacjami. Mnie moje dzieci fascynowały, więc mimo zmęczenia mogłam się na nich całkiem skoncentrować. Poza tym to są zwykle prawa natury. Można być kobietą, która codziennie szuka kluczy, a jako matka nie szuka po domu pieluszek czy smoczka. Biologia wszystko porządkuje.
I ja wiem, że Marysia naprawdę tak myśli. W jej dorastaniu przeszłyśmy trudne chwile, a ja nie byłam na nie przygotowana i zdałam się na intuicję. Czułam, że tylko cierpliwością zapracuję na to, że kiedyś zbliżymy się do siebie. Przestałam komentować, o nic nie wypytywałam, i to się zaczęło sprawdzać. Kiedy Marysia sama urodziła córkę, powiedziała mi, że dopiero teraz widzi, czym jest poczucie odpowiedzialności, a ja widzę, jak ją macierzyństwo wciągnęło i rozwinęło.
To była bardzo trudna decyzja dlatego nie radziłabym podejmować jej każdej matce. Trzeba po prostu próbować zrozumieć indywidualny charakter swojego dziecka. To, że dzisiaj jesteśmy tak bardzo zaprzyjaźnione, to dla mnie dużo większa nagroda niż wszystkie, jakie dostałam za swoją zawodową pracę.
Bo na szczęście nie żyją moimi sztukami, rolami, felietonami, książkami. One nawet nie wszystkie moje książki czytały. I ja się bardzo z tego cieszę. Jako wnuczka pisarza, Jana Parandowskiego, wiem, jak to jest, kiedy jeden człowiek w rodzinie staje się centrum i wszyscy żyją jego życiem.
U nas to nie wchodzi w grę. Ja nie jestem mamą artystką, chociaż to bywa trudne, bo twórca czasem musi powiedzieć komuś, że świat się własne kończy, bo się coś nie udało. Ale tego nie mogą słyszeć własne dzieci. To ja jestem od słuchania.
No tak, on ma swoich widzów i po prostu już zostanie, póki mi starczy sił. Internetowy Teatr Pudło jest o tyle nietypowy, że robię go zupełnie sama. To jest praca i artystyczna, i fizyczna, i "inżynierska". Piszę, nagrywam, filmuję i montuję. Czasem zdarza mi się siedzieć nad montażem całą noc. Witają mnie ptaki, a ja jestem dopiero w połowie. Zainwestowałam w program do montażu i zobaczyłam, że, chociaż jest to bardzo trudne to też bardzo twórcze. Za pomocą montażu można z jednego materiału filmowego zrobić kilka różnych filmów.
To jest trudne hasło dla kogoś, kto tworzy teatr. Mój kameralny Teatr Na Dole został oczywiście zamknięty. Po krótkiej chwili paniki postanowiłam zrobić jednoosobowy teatr w swoim mieszkaniu i nagle zobaczyłam złożone, ogromne kartonowe pudło i wpadam na pomysł robienia literackich teatralnych miniatur właśnie w tym pudle. Raz na tydzień jest premiera, a widzowie reagują wpisami. W Teatrze Na Dole rozmawiałam z publicznością po spektaklu "na żywo", a teraz w sieci. Zaleta jest taka, że ten teatr mogą oglądać widzowie bez względu na odległość od Warszawy i to jest wielka różnica.
Od red: Miniatury Joanna Szczepkowskiej można oglądać na profilu Teatru Na Dole.
Bo nie jestem w "mainstreamie". Od lat bez względu na konsekwencje mówię i piszę o sprawach obyczajowych i politycznych tak, jak je widzę i w rezultacie drażni to wszystkie strony sporu. Zaczęto mnie kasować z medialnego istnienia. Dla osoby która nie wychodziła z radia i telewizji to taki rewolucyjny szok. Często czytam hejty, np: "Kobieto, twój czas minął, ciebie już nie ma".
Tylko bez sensu, bo ja się nigdy nie biłam o "swój czas". Dzisiaj za pomocą PR-u można zrobić z siebie nawet wielką legendę, ale to nie jest uczciwe po prostu. Kiedy powstawał Teatr Na Dole napisałam w manifeście, że będę grała nawet dla jednej osoby. Bywały pełne sale, ale zdarzało się, że przyszło tylko kilku widzów, ale spektakl zawsze się odbywał.
Kiedyś rap mnie denerwował. Uważałam że to taka logorea (słowotok - przyp.red.), ale potem zaczęłam rozumieć, że to jest ekspresja, w której można się dobrze zmieścić. Kiedyś Hania pokazała mi rap, który mi się bardzo spodobał.
Łona i Weber.
A ja mam dobrze z nimi. Jestem na każde ich zawołanie. Jeśli tylko mogę z nimi pobyć, rzucam wszystko, a jak jest za długa przerwa, sama się proszę. Jestem bardzo zaprzyjaźniona z moją najstarszą wnuczką Zosią, która w tym roku skończy 9 lat. My się świetnie ze sobą czujemy. Ona u mnie często bywa, gadamy, malujemy obrazy i bardzo dużo się śmiejemy.
Czasem rzeczywiście opiekuję się wnuczkami, żeby córki miały czas dla siebie, ale też dlatego, że ja naprawdę to lubię.
To jest możliwe. Dzieci w odróżnieniu od dorosłych mają w sobie dużo ufności. To jest taka czysta, dobra siła, z której można dużo skorzystać.
Niesamowicie. Miałam okazję obserwować na planie i poza nim troje nastolatków w akacji: dwie dziewczynki i chłopaka. Wszyscy zupełnie inni, a jednak świetnie się ze sobą dogadywali. Nie można było od nich oczu oderwać. Oni się wcześniej nie znali, są z różnych miast. A tak się dobrali, jakby byli rodzeństwem i to takim już w najlepszych relacjach. Nie rozstawali się nawet poza planem.
O tak. Mieliśmy wspólną przyczepę, spędziliśmy razem sporo czasu, oni często siedzieli w internecie i ciągle pokazywali jakieś filmiki. Można było zobaczyć, co bawi, a co nudzi nastolatków. Czasem to było trudne do zrozumienia, więc gadałam z nimi o tym. Kuba (filmowy Olek - red.) ustawił mi nowy telefon, pościągał aplikacje. Oni się w tym tak szybko poruszają, nowi ludzie po prostu.
Najmilej jest, kiedy dzieci przychodzą do mojego teatru. Często z rodzicami, właśnie na "ADHD i inne cudowne zjawiska". Potem sobie gadamy o tym na przykład, dlaczego ktoś ma wokół siebie porządek, a ktoś inny wieczny bałagan. Często rodzice zaczynają widzieć inaczej swoje dzieci. Jeśli udaje mi się coś zrobić dla najmłodszego pokolenia, to to jest więcej niż moje istnienie w ich pamięci.
Joanna Szczepkowska jest mamą Marii i Hanny Konarowskich. Babcią trzech wnuczek. Córką aktorka Andrzeja Szczepkowskiego, wnuczką pisarza Jana Parandowskiego. Aktorka związana z warszawskimi teatrami, znana z wielu spektakli Teatru Telewizji. Autorka monodramu "Goła baba", licznych felietonów, opowiadań, powieści ("Kocham Paula McCartneya", "Zagrać Marię"). Wydała dwie części wspomnień o swojej rodzinie "Kto ty jesteś", "Wygrasz jak przegrasz". Prowadzi w Warszawie Teatr Na Dole. Na czas pandemii aktorka przeniosła swój teatr do internetu. Jej monodramy można wspierać i oglądać na profilu Teatr Na Dole. Aktorkę będziemy mogli oglądać we wrześniu w kinie w filmie "Tarapaty 2", który jest kontynuacją hitu polskiego kina familijnego.
Więcej o filmie czytaj w tekście "Tarapaty 2". Hit kina familijnego powraca z nową dawką emocji. Byliśmy na planie [WIDEO]
Wszystkie nasze teksty z cyklu Mamy Moc znajdziesz tutaj