Polka z Londynu: Rodzice ze szkoły dzieci mają koronawirusa. Moje dzieci są teraz w szkole

- Od kilku dni słyszę, że moi znajomi czy znajomi znajomych mają koronawirusa. Dwoje rodziców ze szkoły moich dzieci już zachorowało. Zostali odizolowani, są na kwarantannie. Zaczynamy czuć coraz większą presję, aby się chronić i izolować. Dyraktorka ze szkoły dzieci mówi, że my już się nie zastanawiamy, "czy zamknąć szkoły", ale "kiedy to zrobić" - o tym, jak wygląda w ostatnich dniach życie londyńczyków, opowiada Polka mieszkająca w Londynie mama dwójki dzieci.

"Brytyjczycy idą na czołowe zderzenie z koronawirusem. To eksperyment na ludziach - denerwują się epidemiolodzy" - czytamy na łamach "Wyborczej". Anglicy postanowili pójść zupełnie inną drogą niż większość europejskich państw. Podczas gdy Polska robi, co może, by ograniczyć rozsiew koronawirusa SARS-CoV-2 w populacji, Brytyjczycy przyjęli zupełnie inną strategię: pozwalają zakazić się jak największej liczbie ludzi, by uzyskać tzw. odporność populacyjną.

Zalecania dla Brytyjczyków są takie, by osoby po 70. roku życia przez najbliższe cztery miesiące poddały się domowej kwarantannie. Osoby mające objawy infekcji mają zostać przez tydzień w domu, ale nie będzie robienia masowych testów ani zamykania szkół, sklepów itd.

Ewa, Polka mieszkająca w Londynie od 15 lat, mama dwójki małych dzieci, zdaje nam relację, jak wygląda w ostatnich dnia życie w Londynie. Czy Anglicy popierają decyzje swojego rządu? Czy są gotowi na chorobę?

Joanna Biszewska, serwis eDziecko: Moje znajome, które są mamami i mieszkają w Anglii, piszą w komentarzach na serwisie społecznościowym, że brytyjskie szkoły, żłobki i przedszkola też powinny być zamknięte. A ty jak uważasz?

Ewa, ekonomistka, od 15 lat w Londynie, mama czterolatki i dwulatka: Żłobki, przedszkola i szkoły są u nas nadal otwarte. Nasza służba zdrowia za chwilę będzie pod ogromną presją. Wyłączenie z obiegu pielęgniarek, lekarzy itp, którzy musieliby zostać w domu ze swoimi dziećmi, oznaczałoby kompletną niewydolność szpitali. My wychodzimy z takiego założenia, że jak ktoś chce, żeby szkoły i przedszkola były zamknięte, może zabrać dzieci z placówek i siedzieć z nimi w domu.

Myślisz, że decyzja waszego rządu o tym, że społeczeństwo ma się uodpornić, jest słuszna?

Moje dzieci chodzą do prywatnej szkoły. Dzisiaj rano zaprowadziłam je na zajęcia. Jedna z mam, która jest pielęgniarką, była wręcz przerażona tym, kiedy wspomnieliśmy, że przedszkole może być zamknięte. Ona chce pracować i pomagać nam wszystkim. A jak dzieci będą w domu, to przecież - jak powiedziała - "nie zaproszę pacjentów do domu".

Główny doradca brytyjskiego rządu ds. naukowych przekonuje nawet, że unikanie zachorowań nie jest pożądane, bo celem jest wykształcenie "odporności populacyjnej" na koronawirusa. Ludzie wokół ciebie uważają, że to słuszne podejście?

Dyrektorka naszej szkoły powiedziała, że my już się nie zastanawiamy, "czy zamknąć szkoły", ale "kiedy to zrobić". Ja od kilku dni słyszę, że moi znajomi czy znajomi znajomych złapali wirusa. Dwoje rodziców ze szkoły moich dzieci już zachorowało. Zostali odizolowani, są na kwarantannie. My rodzice, zaczynamy czuć coraz większą presję, aby się chronić. Mamy strach przed nieznanym, czujemy się bezsilni.

Nasz przyjaciel jest lekarzem, powiedział, że mamy duże szanse na to, że przechorujemy koronawirusa. Dlatego teraz, aby odciążyć służbę zdrowia, powinniśmy się w miarę możliwości izolować po to, żeby opóźnić falę zakażeń.

Anglicy powoli tracą swoje 'wyluzowane wyspiarskie podejście' do tematu koronowirusaAnglicy powoli tracą swoje 'wyluzowane wyspiarskie podejście' do tematu koronowirusa Fot. Przemysław Kozłowski / Agencja Wyborcza.pl

Jak myślisz, co dzisiaj twoje dzieci robią w szkole?

Myją ręce, uczą się o zarazkach, pojemniki z płynem do sterylizacji rąk są na każdym korytarzu. Przy wejściu do szkoły jest plakat o tym, aby nie podawać sobie rąk. Dzieci chodzą do szkoły katolickiej, na mszach ksiądz nie podaje opłatka. Wszystkie wycieczki wielkanocne zostały odwołane. Nasza córka ma zajęcia z baletu w sobotę, nie odwołano ich.

Też macie w Londynie problem z fake newsami?

Pewnie. Od kilku dnia jesteśmy straszeni w sieci tym, że zabraknie jedzenia dla dzieci. Ludzie wykopują hurtowo mleko dla niemowlaków. Najgorsze jest to, że nie myślą o innych rodzicach, którzy nie będą mieli czym nakarmić swoich maluchów. Wirus wyciąga z nas to, co najgorsze. W sklepach nie ma makaronu, papieru toaletowego, pomidorów w puszce. Ludzie się boją, zachowują się egoistycznie.

Ty chodzisz do pracy?

Dopiero wczoraj wieczorem dostałam od szefa wiadomość, że od dzisiaj mamy pracować z domu. I tak będzie do odwołania. Przyjęłam tę decyzję z ulgą. Mieszkamy pod Londynem i podróż pociągiem i potem autobusem już mnie w ostatnich dniach przerastała.

Czy od lekarza swoich dzieci otrzymałaś jakąś informacje, żeby np. nie przychodzić z dziećmi do przychodni?

Miałam jutro iść z dziećmi do lekarze, ale zadzwonili z przychodni i poprosili, żeby nie przychodzić, mamy z lekarzem konsultować się telefonicznie.

W Anglii ma zostać wprowadzona kilkumiesięczną kwarantannę dla seniorów. Co twoi znajomi o tej decyzji myślą?

Wiele mam w szkole moich dzieci mówi o tym, że od jakiegoś czasu unikają kontaktów ze swoimi rodzicami, dziadkami dzieci, po to, żeby ich chronić. Coraz więcej w mediach mówi się o osobach starszych i tych na zasiłkach, bo ich nie stać, żeby nakupić sterty jedzenia. Widzę wiele inicjatyw w serwisach społecznościowych, których celem jest pomoc sąsiadom starszym, np. pomoc w odebraniu leków, zrobieniu zakupów. Cieszę się, że są w nas takie odruchy solidarności.

Anglicy znani są ze swojego pragmatyzmu, chłodnego, wyspiarskiego podejścia. Czy tym razem też tak jest? Zachowaliście zimną krew?

Nie wiem. Ja widzę, że Anglicy powoli tracą swoje "wyluzowane wyspiarskie podejście". Ja chyba już też. W weekend nie zabrałam dzieci na dwie imprezy urodzinowe. Jedna z imprez miała odbyć się na świeżym powietrzu, druga w sali zabaw. Mamy zapewniały, że wszystko będzie wysterilizowane, ale wolałam zostać z dziećmi w domu Jedna mama moją decyzję przyjęła ze zrozumieniem, a druga się obraziła, uznała, że panikuję. 

A myślisz, że panikujesz?

Może. Przed chwilą przyszedł do mnie kurier z paczkami z cieciorką i wiesz co, widać było, że trzyma się na dystans. Ja to rozumiem.

Też macie dozowniki z płynem do dezynfekcji rąk w biurach, w sklepach?

Pewnie. U mnie w biurze jest ich bardzo dużo. Każdy z nas miał nakaz, aby codziennie czyścić klawiaturę i swój telefon.

W Polsce lekarze proszą nas, aby nie chodzić z dziećmi na trampoliny, place zabaw, aby nie spotykać się w towarzysko z innymi rodzinami. A jak wy żyjecie?

Nie chodzimy do restauracji, na place zabaw też nie. Wychodzimy do naszych bliskich znajomych, którzy mieszkają za rogiem. Już teraz wiemy, że wszystkie restauracje, puby, kawiarnie bardzo finansowo ucierpią.

U was też jest panika w sklepach, ludzie wykupują, co się da?

Mąż dzisiaj rano był w Aldim, ale półki były puste. W Sainsbury's też nie ma niektórych produktów. Nigdzie nie można kupić płynu do dezynfekcji rąk, wszystkie zapasy są zarezerwowane dla służby zdrowia.

Ty masz rodziców w Polsce. Martwisz się o nich?

Bardzo się martwię o moje babcie i rodziców. Jestem jedynaczką. W sobotę w nocy zamknięto polskie granice dla przesyłek zagranicznych. Z informacji od przewoźnika wiem, że nie ma szans na to, aby moja paczka w najbliższym czasie opuściła Anglię.

Powinno cie również zainteresować: Polka we Włoszech: Młodzi ludzie mówili "Chcemy wyjść i żyć!". W kraju panował chaos

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.