"Otworzyłam usta i usłyszałam słowa mojej matki". Dlaczego powtarzamy rodzicielskie schematy?

- Przekazujemy swoim dzieciom, często nieświadomie, trudne (i dobre) doświadczenia z własnego dzieciństwa. Nie musisz powtarzać rodzicielskiego schematu - pisze w książce "Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz)" Philippa Perry. Na ile nasze doświadczenia z dzieciństwa przeszkadzają nam w relacji z własnymi dziećmi? Kiedy pomagają? Jak "odbezpieczycz" własne dzieciństwo?

Trudno być rodzicem w naszych czasach. Toniemy w zalewie często sprzecznych ze sobą rad. Karne jeżyki, punkty dodatnie i ujemne, komunikaty ja, rodzicielstwo bliskości. Philippa Perry, brytyjska psychoterapeutka z ponad 20-letnim stażem, a także mama, pokazuje w swojej książce "Szkoda, że twoi rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenią, że ją znasz)" zupełnie inną perspektywę. Proponuje powrót do tego, co w rodzicielstwie kluczowe, a więc do relacji rodzic-dziecko, inaczej: mały człowiek-duży człowiek. Z takim spojrzeniem, bez użycia skomplikowanych technik, rozwiązywanie tzw. problemów wychowawczych staje się prostsze.

"Dzieci nie robią tego, co mówimy; robią to, co my robimy, naśladują nas. Zanim zastanowimy się nad zachowaniem naszych dzieci, warto – a nawet trzeba – przyjrzeć się, jakie są ich wzory do naśladowania. A jednym z nich jesteś ty, rodzicu" - pisze w rozdziale "Twoje rodzicielskie dziedzictwo" (fragment publikujemy poniżej) Philippa Perry.

Przeszłość wraca, by kąsać nas (i nasze dzieci)

Przeszkód, które utrudniają nam bycie dobrym rodzicem, jest wiele. To codzienne życie: opieka nad dziećmi, pieniądze, szkoła, praca. Jednak to, co może przeszkadzać bardziej niż którakolwiek z życiowych okoliczności, dostaliśmy, gdy sami byliśmy dziećmi. Jeśli nie spojrzymy na to, jak zostaliśmy wychowani, nasze dzieciństwo może kąsać. Być może zdarza się, że mówisz coś w stylu: "Otworzyłem usta i usłyszałem słowa mojej matki". Oczywiście, gdyby były to słowa, które sprawiły, że poczułeś się jako dziecko kochany, potrzebny i bezpieczny, problemu nie ma. Często jednak są to słowa, które wywołały coś przeciwnego.

Co może przeszkadzać w relacji z dziećmi? Nasz brak pewności siebie, pesymizm, nadopiekuńczość, która blokuje prawdziwe uczucia. I wreszcie: oczekiwania wobec dziecka i obawy, że ono ich nie spełni. To się ciągnie przez wieki. Taką irytację czuli prawdopodobnie nasi rodzice w stosunku do nas, a wcześniej ich rodzice. Jesteśmy tylko ogniwem łańcuszka ciągnącego się przez tysiąclecia naszej ludzkiej historii.

Jest też dobra wiadomość: możesz nauczyć się przekształcać ten łańcuszek, a to poprawi życie twoich dzieci i ich dzieci. I możesz zacząć już teraz. Nie musisz powtarzać rodzicielskiego schematu. Możesz porzucić to, co było nieprzydatne. Możesz odbezpieczyć i poznać swoje dzieciństwo. Sprawdzić, co się z tobą stało, jak się wtedy czułeś i jak się czujesz teraz. Po rozbrojeniu tej bomby, możesz się sobie przyjrzeć i zabrać w swoją rodzicielską przyszłość tylko to, czego naprawdę potrzebujesz.

Jeśli nie masz idyllicznych wspomnień

Jeśli dorastając byłeś traktowany jak ktoś cenny i wyjątkowy, czułeś bezwarunkową miłość, poświęcano ci wystarczająco dużo uwagi i miałeś satysfakcjonujące relacje z rodziną, dostaniesz schemat, który pozwoli ci zbudować dobre relacje z dziećmi. Z takim bagażem doświadczeń z dzieciństwa możesz wnieść pozytywny wkład w swoją rodzinę i społeczność. Dla kogoś z takim schematem rodzinnych relacji grzebanie się w dzieciństwie raczej nie będzie zbyt bolesne.

Jeśli jednak nie masz idyllicznych wspomnień – a tak jest w przypadku dużej części z nas – spojrzenie wstecz może wiązać się z dyskomfortem emocjonalnym. Nie da się tego uniknąć, jeśli chcemy mieć większą samoświadomość, a tylko to pozwoli nam na przerwanie łańcuszka obciążających schematów. Tak wiele z tego, co odziedziczyliśmy, znajduje się poza naszą świadomością. I utrudnia nam ustalenie, czy nasza reakcja to tylko odpowiedź na zachowanie dziecka, czy też może chodzi o coś, co tkwi zakorzenione w naszej przeszłości.

Kiedy w odpowiedzi na to, co zrobiło lub o co poprosiło twoje dziecko, odczuwasz trudne emocje: gniew, urazę, frustrację, zazdrość, wstręt, panikę, irytację, strach itp., potraktuj to jako ostrzeżenie. Nie chodzi o ostrzeżenie, że twoje dziecko lub dzieci robią coś złego, ale o uświadomienie sobie, że przywołujesz własną przeszłość.

Często ten wzór działa w taki sposób: reagujesz gniewem lub inną negatywnie naładowaną emocją na dziecko, bo to twoja obrona przed przeszłością.

Zachowanie dziecka wywołuje lęk, że obudzą się w tobie dawne uczucia rozpaczy, tęsknoty, samotności, zazdrości lub niespełnionej potrzeby. Wywołuje w twojej podświadomości uczucia. Ponieważ dzieje się to poza twoją świadomością, wybierasz łatwiejszą opcję: zamiast wczuwać się w to, co czuje twoje dziecko, sięgasz po gniew, frustrację lub panikę.

Czasami reaktywowane uczucia z przeszłości sięgają więcej niż jednego pokolenia

Moją matkę denerwowały wrzaski dzieci podczas zabawy. Zauważyłam, że ja też wpadam w ten stan, gdy moje dziecko z kolegami hałasują, mimo że dobrze się bawią. Chciałam zbadać, co takiego się dzieje, że dziecięcy hałas wywołuje we mnie poddenerwowanie. Zapytałam matkę, co się działo, gdy ona sama jako dziecko bawiła się głośno. Odpowiedziała, że jej ojciec – mój dziadek – miał ponad pięćdziesiąt lat, kiedy się urodziła. Cierpiał na silne bóle głowy i wszystkie dzieci musiały w domu chodzić na paluszkach, w przeciwnym razie miały kłopoty.

Być może boisz się, że obarczysz winą dziecko, skoro to jego zachowanie wywołuje twoją irytację i kryjące się za nią gniewne uczucia. W rzeczywistości nazwanie tych negatywnych emocji pozwala znaleźć alternatywną narrację, w której nie przenosimy odpowiedzialności na nasze dzieci.

Jeśli dasz radę wrócić do dzieciństwa, zmniejszasz prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych emocji kosztem dziecka. Nie zawsze będziesz w stanie prześledzić historię tych uczuć z przeszłości. Nie znaczy to jednak, że tej historii nie ma. Ona istnieje, ale jeszcze do niej nie dotarłeś. Trzymanie się jej, by ją rozbroić, może być pomocne w byciu dobrym rodzicem.

Jednym z problemów może być to, że ludzie, którzy kochali cię w dzieciństwie, nie zawsze cię lubili. Czasami mogli uważać cię za irytującą muchę, rozczarowującą, nieważną, niezdarną lub nawet głupią. Kiedy przypomnisz sobie, co czułeś i jak zachowywałeś się jako dziecko, doświadczysz wolności, wyzwolisz się od irytacji, krzyku lub manipulacji bez względu na podświadome negatywne zagrywki.

Nie mam wątpliwości, że może to być trudne, gdy zostaje się rodzicem. Z dnia na dzień twoje dziecko staje się twoim priorytetem dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Posiadanie dziecka mogło nawet sprawić, że w końcu zdałeś sobie sprawę z tego, z czym mieli do czynienia twoi rodzice. Być może docenisz ich bardziej, poczujesz z nimi większą identyfikację lub znajdziesz w sobie dla nich więcej współczucia.

Musisz jednak identyfikować się też z własnym dzieckiem lub dziećmi. Czas poświęcony na zastanawianie się, jakim byłeś dzieckiem, gdy byłeś w wieku twojej pociechy, pomoże ci rozwinąć empatię. I pozwoli ci zrozumieć oraz poczuć się jak ono, gdy swoim zachowaniem powoduje, że chcesz je odepchnąć.

'Jeśli dasz radę wrócić do dzieciństwa, zmniejszasz prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych emocji kosztem dziecka. Nie zawsze będziesz w stanie prześledzić historię tych uczuć z przeszłości. Nie znaczy to jednak, że tej historii nie ma'.'Jeśli dasz radę wrócić do dzieciństwa, zmniejszasz prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych emocji kosztem dziecka. Nie zawsze będziesz w stanie prześledzić historię tych uczuć z przeszłości. Nie znaczy to jednak, że tej historii nie ma'. fot: shutterstock/ Iakov Filimonov

Dziecko nie potrzebuje rodzicielskiego trollingu

Miałam klienta, Oskara, który adoptował chłopca w wieku osiemnastu miesięcy. Za każdym razem, gdy jego syn zrzucał jedzenie na podłogę lub nie zjadał wszystkiego, Oskar czuł, jak wzbiera w nim gniew. Zapytałam go, co się działo, gdy jako dziecko zrzucił jedzenie lub je zostawił. Okazało się, że pamiętał, jak w takich sytuacjach dziadek walił kościaną rękojeścią noża, a potem zmuszał wnuka do opuszczenia pokoju. Gdy wrócił do uczuć, które towarzyszyły mu jako dziecku, znalazł współczucie dla siebie jako małego chłopca, odnalazł też cierpliwość do własnego dziecka.

Najłatwiej założyć, że nasze uczucia należą do tego, co dzieje się teraz, a nie są po prostu reakcją na to, co wydarzyło się w przeszłości.

Wyobraź sobie, że masz czteroletnie dziecko, które na urodziny dostaje ogromny stos prezentów, nie chce się jednak nimi dzielić, na co ostro reagujesz, nazywając dziecko rozpieszczonym. Przeanalizujmy sytuację. Co tu się dzieje?

Logicznie rzecz biorąc, to nie wina dziecka, że dostało tak wiele prezentów. Możesz nieświadomie zakładać, że nie zasługuje na tak wiele rzeczy, a twoje rozdrażnienie wycieka jak jad z ostrego tonu lub nieuzasadnionego oczekiwania, że dziecko będzie bardziej dojrzałe. Jeśli spojrzysz wstecz i zainteresujesz się, skąd bierze się twoja irytacja, może się okazać, że twój wewnętrzny czterolatek jest zazdrosny. Może gdy byłeś mały, kazano ci podzielić się czymś, czego nie chciałeś oddać, lub zwyczajnie nigdy nie dostałeś wielu prezentów. Aby nie być smutnym z powodu tamtych uczuć, jakie opanowały cię jako czterolatka, rzucasz się na swoje dziecko.

Przypomina mi się hejt i negatywne oddziaływanie mediów społecznościowych, których osoby publiczne doświadczają z anonimowych źródeł. Jeśli potrafisz czytać między wierszami, ten internetowy jad mówi więcej niż cokolwiek napisanego i wyrażonego wprost: to niesprawiedliwe, że jesteś sławny, a ja nie! Nie jest niczym niezwykłym zazdrość o nasze dzieci. Jeśli tak się dzieje, musisz to sobie uświadomić, a nie z tego powodu hejtować swoje dziecko. Ono nie potrzebuje rodzicielskiego trollingu.

W książce "Szkoda, że twoim rodzice nie przeczytali tej książki (twoje dzieci docenia, że ja znasz)" Perry proponuje też ćwiczenia. Jeśli uznasz je za nieprzydatne lub męczące, możesz je pominąć i wrócić do nich, gdy poczujesz się gotowy.

Skąd bierze się ta emocja?

Następnym razem, gdy poczujesz gniew (lub jakąkolwiek inną negatywnie nacechowaną emocję) na swoje dziecko, zamiast bezmyślnie reagować, zadaj sobie pytanie: czy to uczucie całkowicie należy do sytuacji mojego dziecka tu i teraz? Czy powstrzymuję się od patrzenia z ich punktu widzenia? Dobrym sposobem na powstrzymanie się od reakcji jest powiedzenie: "Potrzebuję trochę czasu, by pomyśleć o tym, co się dzieje" i wykorzystanie chwili na uspokojenie się. Nawet jeśli twoje dziecko potrzebuje wskazówek, nie ma sensu tego robić, gdy jesteś zły. Jeśli mimo to ich udzielisz, dzieci usłyszą tylko twój gniew, a nie to, co naprawdę próbujesz im powiedzieć.

Możesz wykonać drugą odmianę ćwiczenia, nawet jeśli nie masz jeszcze dziecka. Zauważ, jak często czujesz się zły lub samolubny, oburzony, spanikowany czy też może zawstydzony lub nienawidzący siebie, wyobcowany. Poszukaj schematu w swoich reakcjach i odpowiedziach. Spójrz wstecz, kiedy po raz pierwszy rozpoznałeś to uczucie, prześledź jego drogę z dzieciństwa; to, jak zacząłeś na nie reagować. Może zrozumiesz, do jakiego stopnia ta reakcja stała się nawykiem. Innymi słowy: reakcja jest tak silna, ponieważ stała się nawykiem.

***

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Książka "Szkoda, że twoim rodzice nie przeczytali tej książki (a twoje dzieci docenia, że ja znasz)" dostępna w księgarniach od 26 lutego.

Bestseller 'The Sunday Times'Bestseller 'The Sunday Times' Materiały prasowe

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.