"Czy ta krew musi zachlapać designerską wannę?". Dziewczyny częściej niż chłopcy samookaleczają się. Dlaczego?

"Gdy tylko zaczyna lecieć krew, ciśnienie się poprawia. Wanna robi się czerwona od krwi. Wtedy wreszcie czuję się sobą, mam odwagę robić rzeczy, których inni nie robią". Zadawanie sobie bólu jest uzależniające. Psychiatra: Zachowania autoagresywne są często zaraźliwe.

"Według danych Centrum Pomocy Dzieciom Fundacji "Dajemy Dzieciom Siłę" 16 proc. nastolatków w wieku 11–17 lat okalecza lub okaleczało się, a 7 proc. badanych przez fundację podjęło próbę samobójczą (pytano osoby w wieku 13–17 lat). Istotnie częściej zachowania autodestrukcyjne występowały wśród dziewczyn – co czwarta (23 proc.) okaleczała się, a co dziesiąta (10 proc.) próbowała się zabić.

Kłują się igłą, gaszą na skórze zapałki

Cięcie się, a także inne metody samookaleczenia, są wyrazem zaburzeń psychicznych prowadzących do autoagresji. Zachowania tego typu pojawiają się często w przebiegu depresji, a także w przypadku problemów z akceptacją samego siebie.

Autoagresja przybiera różne postaci. Niektóre osoby podcinają swoją skórę albo nawet żyły za pomocą narzędzi takich jak nóż czy żyletki. Inne metody to na przykład kłucie się igłą, doprowadzanie do oparzeń skóry, drapanie się, gaszenie zapałek na ciele, bicie się pięściami, wyrywanie sobie włosów, gryzienie czy uderzanie w siebie różnymi przedmiotami. Rany po samookaleczeniu najczęściej pozostawiają blizny, ponieważ zaraz po powstaniu nie są odpowiednio odkażane i opatrywane. Więcej czytaj w tekście: Samookaleczenia (cięcie się) - skąd bierze się problem i jak można pomóc osobom, które się okaleczają?

O zadających sobie ból nastolatkach czytamy w książce "Zaburzenia u dzieci i młodzieży. Co obciąża nasze dzieci i jak możemy im pomóc". Autorem publikacji jest psychiatra, od wielu lat pracujący z młodzieżą, prof. Michael Schulte-Markwort z Berlina. Profesor poświęca autoagresji wśród nastolatków jeden rozdział, w którym wyjaśnia, dlaczego to dziewczyny okaleczają się częściej niż chłopcy i dlaczego ból może być uzależniający.

Sznyty natychmiast wzbudzą zainteresowanie świata

"Zawsze, kiedy człowiek się zrani, uwalniają się endorfiny - produkowana przez organizm morfina - które mają nam najwyraźniej pomóc przezwyciężyć ból fizyczny. To samo dzieje się oczywiście u samookaleczających się, którzy po kilku pierwszych zranieniach, kiedy przezwyciężą już psychiczną barierę, relacjonują, że wykształca się u nich coś w rodzaju uzależnienia od tego odczucia” - czytamy w książce psychiatry.

Odsetek przypadków samookaleczania się jest około trzykrotnie wyższy wśród nastoletnich dziewcząt niż wśród chłopcówOdsetek przypadków samookaleczania się jest około trzykrotnie wyższy wśród nastoletnich dziewcząt niż wśród chłopców fot: Ullision/shutterstock

Niemiecki lekarz zwraca uwagę na to, że zachowania autoagresywne są często zaraźliwe. Ma to związek z pewnością, że sznyty natychmiast wzbudzą zainteresowanie świata przestraszonych dorosłych. Nie można z tego w żadnym razie wysnuwać wniosku, że głównym motywem postępowania jest jedynie chęć zwrócenia na siebie uwagi. 

Ludzie, którzy się sami okaleczają, zawsze powinni trafić na psychoterapię - przekonuje w swojej publikacji Schulte-Markwort i daje rodzicom wskazówki, jak zachować się, kiedy zauważą u swojego dorastającego dziecka niepokojące objawy:

"W pełni zdrowa psychicznie dziewczynka nie będzie sobie robić krzywdy, może się zdarzyć, że podejmie jedną próbę, którą nie trzeba się dalej zajmować, zwłaszcza jeśli takiemu jednorazowemu działaniu towarzyszy ogólne zdrowie - i równie dobrze mogą to stwierdzić rodzice".

Jeśli na jednym razie się nie skończy, rodzice powinni natychmiast szukać pomocy. Wszystkich dorosłych, którzy mają do czynienia z samookaleczającymi się dziewczynkami, obowiązuje zasada: zagadnąć i nie bać się wyrazić swojej troski – bez robienia wyrzutów.

"Jak taka ładna dziewczynka może się tak oszpecać?"

- Jeśli dziewczynka z kruchą strukturą wewnętrzną zaczęła kaleczyć skórę, na przykład rozdrapując ją, to objaw nierzadko szybko przeradza się w cięcie, coraz głębiej, i może prowadzić do ran wymagających interwencji chirurga - zauważa Schulte-Markwort i uczula, aby chirurdzy, do których trafiają dziewczyny, które mają za sobą incydent samookaleczenia się, zdawali sobie sprawę z tego, jak duży to jest problem dla nich samych i ich rodzin. 

Kiedy wyobrażam sobie, jak chirurdzy reagują na konieczność opatrywania takich samookaleczeń, za każdym razem dostrzegam, jak bardzo brakuje im odpowiedniego wyszkolenia. Reagują bowiem tak samo jak wszyscy laicy, czyli brakiem zrozumienia i oburzeniem. Co rusz musimy dokształcać chirurgów w naszych klinikach, żeby nie traktowali naszych pacjentek z wyrzutem i pogardą. Dziewczynki słyszą wtedy takie zdania, jak: "Wiesz, że przez ciebie obok musi na mnie czekać niemowlę?!" albo: "Jak taka ładna dziewczynka jak ty może się tak oszpecać?".

Oczywiście takie zdania są wyrazem przestrachu i niepewności - i tak bardzo, jak bardzo możemy je w tym kontekście rozumieć - pozostają nieprofesjonalne i szkodliwe" - czytamy w książce psychiatry, który opisuje historię swojej nastoletniej pacjentki Lary.

"Postanawiam skończyć z cięciem się. Aż do kolejnego wieczoru"

Lekarz w rozdziale, który zatytułował "Krew i szatan" przytacza słowa dziewczyny, które padły podczas terapii:

 "Wczoraj wieczorem znowu nadszedł ten moment. Byłam sama i nie minęło wiele czasu, kiedy samotność stała się nie do zniesienia. To takie uczucie, jakby jakaś płynna masa coraz bardziej kipiała w moim ciele, jakby moja głowa miała zaraz pęknąć i wszystko miało ze mnie wystrzelić. Robi mi się gorąco, w głowie mi huczy i boli mnie brzuch.

A kiedy wezmę nóż tapicerski i zacznę ciąć, powoli i głęboko, od razu czuję się lepiej. Gdy tylko zaczyna lecieć krew, ciśnienie się poprawia. Jakby jeździł na mnie szatan. Widzę jego triumfujący uśmiech, kiedy wanna robi się czerwona od krwi.

Wtedy wreszcie czuję się sobą, mam odwagę robić rzeczy, których inni nie robią. A wystraszone spojrzenie mojej mamy i strach młodszej siostry pokazują mi: jestem, czuję siebie. Po prostu rewelacja! Kiedy wszystko jest opatrzone, mogę zasnąć. Następnego dnia czuję się kiepsko i postanawiam skończyć z cięciem się. Aż do kolejnego wieczoru".

Co skłania nastoletnie dziewczyny do tego, aby celowo ranić swoje ciało? Profesor uczula, że nawet drobne zmartwienia, wieczorna samotność, przy delikatnej strukturze psychicznej, mogą prowadzić do powstania wewnętrznego napięcia, którego nie daje się wytrzymać.

"Połączenie bólu i przyjemności zapewniają chwilowe intensywne poczucie istnienia i kontrolę. Coś, co nam jawi się jako utrata kontroli, jest, jeśli spojrzymy od środka, niczym transowy taniec nad przepaścią, zabawa ogniem, która może stać się ekstatyczna, a w każdym razie prowadzi do tego, że wciąż na nowo, niczym uzależnieni, stajemy na krawędzi życia. 

Dziewczynki stają się osobami przekraczającymi granice, które w swojej rozpaczy porzucają wszelką konwencje i normy (...). Z jak wielką miłością i troską matka i ojciec smarowali kremami delikatną dziecięcą skórę, chcąc chronić ją przed wszelkimi szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi! A teraz ta dziewczynka tnie tę skórę tak, że zostają głębokie blizny, a niebawem na rękach, brzuchu i na nogach nie będzie już żadnego nieuszkodzonego miejsca. Koszulka z krótkim rękawem i krótka spódnica w lecie sprawiają wrażenie jednego wielkiego protestu oraz są manifestem nieustannego przekraczania granic prowadzącego do zagrożenia życia. Te dziewczynki często wyzwalają naszą bezradność. Pokazują też nam, specjalistom, że nierzadko po prostu nie wiemy, co robić?" - pisze Schulte-Markwort.

A co z chłopcami? "Wcale nie bolało"

Brytyjscy naukowcy pod kierunkiem dr Cathy Morgan z Uniwersytetu z Manchesteru dwa lata temu przeprowadzili badania, z których dowiadujemy się, że odsetek przypadków samookaleczania się jest około trzykrotnie wyższy wśród nastoletnich dziewcząt niż wśród chłopców. Niemiecki psychiatra też zwraca uwagę na to, że samookaleczenia u chłopców zdarzają się wyraźnie rzadziej niż wśród dziewczynek. Według psychiatry chłopięca skłonność do dręczenia siebie pojawia się czasami, kiedy nadmiernie i w sposób niepohamowany uprawiają sport, nieustannie przekraczając fizyczne możliwości swojego ciała. Poza tym masochistyczne skłonności chłopców ujawniają się, kiedy podczas bijatyk czy bójek zawsze twierdzą, że "wcale nie bolało". 

"Nieustające dawanie ujścia agresywnym impulsom jest tym, czego chłopcy i mężczyźni potrzebują. Wykorzystują bezpośredni wentyl i w ten sposób sprawiają, że niewiele takich impulsów się w nich kumuluje. Ten mechanizm radzenia sobie może być dla chłopców korzystny, musimy jednak konsekwentnie baczyć, by, stosując go, respektowali granice innych ludzi. Przepracowanie takich impulsów w sporcie indywidualnym lub drużynowym jest z pewnością jedną z najlepszych możliwości skanalizowania agresji"- tłumaczy Schulte-Markwort.

"Nie mogą się wziąć w garść?"

Czasami wystarczą najdrobniejsze wyzwalacze, najmniejsze frustracje, i pojawia się kolejne cięcie. Niemiecki psychiatra chęć zadawania sobie bólu opisuje w swojej książce słowami:

"Nie mogą się wziąć w garść? Czy ta krew musi akurat teraz zachlapać designerską wannę? Dziewczynki odpowiedziałyby na to pytanie ostrym i zawstydzonym zarazem: 'Tak!'. Niszcząc świętość, uświadamiają nam, jak silny jest u nich wewnętrzny brak struktury, czy też jak głębokie są wewnętrzne rany po doświadczeniu emocjonalnej i/lub seksualnej przemocy. Czasami pokazują nam w ten sposób przeciążoną dziecięcą czy nastoletnią psychikę, która już taka przyszła na świat, częściej jednak wskazują na urazy i skrzywienia, za które odpowiadamy my, dorośli. 

Cięcie się, a także inne metody samookaleczania, są wyrazem zaburzeń psychicznych prowadzących do autoagresji. Problemy tego typu pojawiają się często w przebiegu depresji, a także w przypadku problemów z akceptacją samego siebieCięcie się, a także inne metody samookaleczania, są wyrazem zaburzeń psychicznych prowadzących do autoagresji. Problemy tego typu pojawiają się często w przebiegu depresji, a także w przypadku problemów z akceptacją samego siebie fot: Kertu/shutterstock

W każdym przypadku jesteśmy odpowiedzialni za ignorowanie, niedostrzeganie, niereagowanie. Nie znaczy to, że życzę sobie rodziców czy nauczycieli z zacięciem detektywistycznym, ale zdecydowanie życzę sobie tego, żeby byli uważni. 

Czasami doświadczamy emocji przeżywanych przez nasze dzieci, czujemy wstrząsy, które nie są wypowiadane, nawet mimo wielokrotnie zadawanych pytań. Ale to nie może sprawić, że uspokojeni ponownie wyciągniemy się w fotelu, ani też, że zaczniemy biegać po mieszkaniu "na sygnale". Możemy jedynie stworzyć pełną zaufania atmosferę, w której dzieci poczują, że dostrzegliśmy to, przez co przeszły" - doradza lekarz, który przypomina nam też, że nie da się żyć tak, by nic nas nigdy nie dotknęło i nie uszkodziło.

Skazy są częścią naszej rzeczywistości, naszego życia, naszych ciał. Krew zawsze jest sygnałem i zarzutem zarazem, więc nie możemy dopuścić, by wyrzuty – niezależnie od tego, jak trudno je nam znieść  - sprawiły, że nie dostrzeżemy wskazówki

- pisze.

***

Cytowane fragmenty pochodzą z książki prof. Michaela Schulte-Markworta  "Zaburzenia u dzieci i młodzieży. Co obciąża nasze dzieci i jak możemy im pomóc". Książka wydana przez wydawnictwo Dobra Literatura przedstawia perspektywę dzieci i zrozumiale wyjaśnia, jak kompetentnie i troskliwie towarzyszyć im w życiu. Zwraca się do rodziców, wychowawców, nauczycieli i wszystkich osób mających do czynienia zarówno z najmłodszymi, jak i nastolatkami. Porusza szeroko zakrojone tematy - od zagadnień związanych z korzystaniem z komputerów, przez terapie dzieci po lęk przed rozwodem rodziców, fobie, natręctwa i ataki wściekłości.

Na naszym serwisie pisaliśmy o poprzedniej książce profesora "Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem". Więcej w tekście "Jak doprowadzamy do tego, że dzieciom przestaje się chcieć? Psychiatra: Wypalenie dotyczy nie tylko dorosłych".

Więcej o:
Copyright © Agora SA