Omenaa Mensah: Mądrzej i przyjemniej jest być mamą dojrzałą

- Obserwując syna widzę, że dzieci bawią się ze sobą bez względu na to, jakim językiem mówią i jak wyglądają. Kolor skóry czy włosów nie ma dla nich znaczenia. Ważny jest kontakt. Dopiero dorośli dzielą innych na grupy, oceniają, szeregują, wykluczają. I mówią o tym dzieciom - w naszym cyklu "Mamy Moc", dziennikarka Omenaa Mensah opowiada o tolerancji oraz o wychowaniu dzieci, pomiędzy którymi jest duża różnica wieku.

Angelika Swoboda: Córkę Vanessę urodziłaś 17 lat temu, a niedawno zostałaś mamą Vincenta.

Omenaa Mensah: Półtorej dekady to przepaść w moim myśleniu o macierzyństwie, w docenianiu czasu spędzanego z tym ukochanym malutkim człowiekiem. Znacznie mądrzej i przyjemniej jest być mamą, gdy jest się bardziej dojrzałą. Gdy więcej się osiągnęło i gdy więcej się wie.

Gdy urodziłam Vaneskę, byłam na piątym roku studiów, miałam 23 lata. Znajdowałam się tak naprawdę na początku mojej drogi zawodowej i osobistej. Myślałam tylko o tym, żeby skończyć studia i zdobyć pracę, która zapewni byt mojemu dziecku.

Zobacz wideo

Sporo wtedy pracowałaś. Byłaś modelką, prowadziłaś salon zajmujący się stylizowaniem afrykańskich fryzur. Miałaś czas dla dziecka?

Pomagały mi mama i niania. Jeździłam do Berlina, gdzie mój ojciec pracował jako kardiochirurg i przywoziłam stamtąd ubranka dla córki, z sieci, których jeszcze wtedy w Polsce nie było. Ale powiem ci szczerze, że to nie był łatwy czas. Rozstałam się z partnerem i było mi bardzo ciężko, bo wiedziałam, że przez pewien czas będę z tą małą dziewczynką sama.

Gdy Vaneska miała roczek, zaczęłam pracę w telewizji. Pogodzenie wszystkich obowiązków to dopiero było wyzwanie.

Zawsze jednak podkreślam, że to córka była dla mnie największą motywacją do ukończenia studiów, do samorozwoju, do szukania lepiej płatnej pracy.

Postanowiłam sobie wówczas, że następne dziecko urodzę najwcześniej za dziesięć lat. Całkiem świadomie to zaplanowałam.

Omenaa z córką Vanessa i synkiem jeszcze w brzuchuOmenaa z córką Vanessa i synkiem jeszcze w brzuchu fot: archiwum prywatne

I popatrz, jak ci się udało!

Teraz jestem zupełnie inną mamą. Mam wreszcie warunki, żeby się w pełni cieszyć macierzyństwem. Nie mam z tyłu głowy, że muszę jeszcze zrobić to, a potem pojechać do pracy w kolejne miejsce, żeby zapewnić dziecku dobre warunki. No i mam wsparcie kogoś, z kim chcę spędzić życie.

Oba porody też są diametralnie różne. Vaneskę urodziłam w państwowym szpitalu, Vincenta już w prywatnej klinice. W zupełnie innych warunkach, nie będę ukrywać. Przez cały czas miałam przy sobie ukochanego i to on w pierwszych chwilach po porodzie zajmował się naszym synkiem.

Żałujesz dziś, że przy pierwszym dziecku miałaś mniej czasu, by cieszyć się macierzyństwem?

Niczego nie żałuję. Wiem, że tak było trzeba. Zresztą Vaneska towarzyszyła mi we wszystkich pogodowych wyjazdach - zabierałam ją, gdzie tylko mogłam. Dziś uważam, że czas, który wtedy razem spędzałyśmy, był szalenie ciekawy i bogaty w różne doświadczenia. Byłyśmy tylko my dwie. I długo, długo nic.

Vaneska nigdy nie przeszkadzała mi w pracy. To zawsze była moja córeczka, moja wielka miłość. Tak starałam się organizować czas, bym mogła z nią sporo rozmawiać. Żeby była otwartą, ciekawą świata dziewczyną.

Wiem, że pomaga ci, gdy jeździsz do Ghany, gdzie twoja fundacja buduje szkołę.

Jest wolontariuszką, sama to zaproponowała. Interesuje się fotografią i w Ghanie zrobiła mnóstwo ciekawych zdjęć. Wernisaż wystawy prac Vanessy planujemy na 14 listopada. Moja córka zapowiedziała, że cały dochód ze sprzedaży zdjęć przekaże na budowę szkoły. Z wernisażem połączona będzie prezentacja limitowanej kolekcji koszul zaprojektowanych przez Macieja Zienia, pod hasłem "Każda koszula pomaga". W realizacji tego projektu pomaga nam Wedel, dlatego poszczególne modele będą nawiązywały do nowych smaków czekolad z linii premium. Dochód ze sprzedaży koszul trafi na konto budowy szkoły w Ghanie.

Omenaa Mensah w GhanieOmenaa Mensah w Ghanie fot: archiwum prywatne

W jaki sposób uczyłaś córkę tolerancji?

Z jedynaczką nie było to łatwe zadanie. Ale myślę, że kluczowe jest zawsze pokazywanie dziecku świata w odpowiedni sposób. Tłumaczenie, że ludzie są różni, mają różne poglądy, ale nikt nie jest gorszy.

Vanessa spytała mnie kiedyś, co to jest in vitro. Wytłumaczyłam jej, że to metoda, dzięki której ludzie, którzy nie mają dzieci, mogą je mieć. "Mamusiu, ale super!" – zareagowała. Potem usłyszała, że politycy pewnej opcji nie popierają in vitro, mówią, że to nieodpowiednia metoda. Vanessa skomentowała wtedy: "Co za niedobrzy ludzie! Ja nie chcę się z nimi znać i robić tego, co mi każą".

Pokazywałaś jej, że dzieci są różne, ale żadne nie jest gorsze?

Obserwując Vincenta, widzę, że dzieci bawią się ze sobą bez względu na to, jakim językiem mówią i jak wyglądają. Podobno naukowcy dowodzą, że dzieciaki w ogóle tych różnic nie dostrzegają. Kolor skóry czy włosów nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. Ważny jest kontakt.

Dopiero dorośli dzielą innych na grupy, oceniają, szeregują, wykluczają. I mówią o tym dzieciom. Dzieci tego w ogóle nie potrzebują. Po co w ten sposób przedstawiać im świat?

Fundacja, której pomysłodawczynią jest Omenaa, zajmuje się budowaniem postaw tolerancji i wzbudzeniem w dzieciach i młodzieży pozytywnych refleksji na temat odmienności innych kultur i narodówFundacja, której pomysłodawczynią jest Omenaa, zajmuje się budowaniem postaw tolerancji i wzbudzeniem w dzieciach i młodzieży pozytywnych refleksji na temat odmienności innych kultur i narodów fot: archiwum prywatne

Vincent, co ciekawe, urodził się 16 listopada, w Międzynarodowy Dzień Tolerancji.

Zawsze powtarzam, że to nie może być przypadek! Na ten dzień pierwotnie planowałam też premierę naszego spektaklu, którą jednak musiałam przesunąć na 23 stycznia 2020 roku. Spektakl "Czarno to widzę, czyli wymieszani, posortowani" ze świetną obsadą, który w zabawny sposób będzie poruszał temat tolerancji. Po premierze w Warszawie ruszymy z nim w Polskę. Bilety będą dostępne już w połowie października.

A dlaczego spektakl o takiej tematyce?

Tolerancja jest dla mnie bardzo ważna. I chciałabym, żeby moja działalność, także w Omenaa Foundation, była zauważana. Żeby dawała ludziom do myślenia: "Hmm, może ta kolorowa laska z telewizji faktycznie ma rację". "Może ocenianie drugiego człowieka przez pryzmat koloru skóry albo tego, ile waży, nie ma sensu?".

Dla mnie ważny jest szacunek dla drugiego człowieka, otwartość. Nigdy nie wiesz, która z osób spotkanych na twojej drodze i ocenionych przez ciebie, kiedyś wpłynie na twoje życie. Jest taka scena w serialu "Grace anatomy", którym zaraziła mnie moja córka, która zresztą, jak mój ojciec, też chce iść na medycynę.

Jaka to scena?

Do ciemnoskórej pani chirurg trafia na stół pacjent, który ma wytatuowaną swastykę. Jest rasistą, więc prosi, żeby operował mężczyzna, bo myśli, że lekarz będzie biały. Tymczasem przyprowadzają mu ciemnoskórego chirurga.

Koniec końców operuje go ta pierwsza lekarka. Ratuje mu życie. Jednak podczas zabiegu tak przestawia mu na ciele tatuaż, że staje się on nieznaczącym zlepkiem kresek. To niesamowity przykład na moje słowa.

Miałaś kiedykolwiek kompleksy związane z twoją egzotyczną urodą?

Nie podobało mi się to, że jestem taka chuda i mam krzywe nogi. Myślałam, że nikt nie będzie chciał się ze mną umawiać. Mama jednak mówiła, żebym się nie martwiła, a tata powtarzał mi, że jestem piękna.

Wiesz, że moja mama jak poznała tatę, w ogóle nie zwracała uwagi na kolor jego skóry? Jak się kogoś kocha, to nie ma znaczenia, że jest on czarnoskóry.

Wracając do twoich dzieci – powiedz, jak się ze sobą dogadują przy 15 latach różnicy?

Ta spora różnica powoduje, że Vaneska spędza z małym 1,5-2 godziny dziennie i wraca do swoich zajęć. Za to on jest w niej zakochany, zafascynowany ogromnie. Pokój Vanessy jest dla niego zamknięty, przychodzą koleżanki czy koledzy. Vincent może tam być na chwilę przyprowadzony, ale sam nie może wejść, bo klamki specjalnie umieściliśmy tak, żeby nie sięgał.

Vanessa jest przeszczęśliwa, że ma w domu słodziaka, który jest zewnętrznie jej przeciwieństwem. Poza jednym szczegółem - Vincent też ma włosy afro, ale blond.

Ile czasu spędzasz z Vincentem, jako bardziej świadoma mama?

Staram się codziennie go odwozić do żłobka – poszedł do niego, mając 9 miesięcy - i z niego odbierać. Jak jestem poza Warszawą, synka zawozi tata, ale ja odbieram, jak się uda. Rezygnuję z większości wieczornych wyjść. Kompletnie mnie nie nęcą. Ważne jest, żebym spędziła z nim maksymalnie dużo czasu każdego dnia, poczytała mu bajkę i położyła go spać.

Staram się też zabierać malutkiego na basen, gdzie uczymy go pływać. Chodzi również na karate i na tańce. Jak tylko zacznie mówić, zapiszę go na kolejny język, chiński lub hiszpański, bo mam świadomość, że świat za 20 lat będzie wyglądał inaczej niż dziś i dlatego warto uczyć się języków. Vincent teraz chodzi do żłobka anglojęzycznego.

Słyszałam, że choćby się waliło i paliło, ty o stałej porze wychodzisz, żeby odebrać Vincenta ze żłobka.

Teraz mogę sobie na to pozwolić, lepiej dopasować czas pracy do potrzeb mamy. Ja już nawet nie pamiętam, jak to było, gdy Vaneska miała rok, dwa, trzy? Czas tak szybko mija, tak wiele się zapomina. Owszem zapisywałam pierwsze słowa córki, pamiętam je, ale chyba z dorastania Vincenta zapamiętuję więcej. Nie jestem w takim pędzie, mam więcej czasu. Bardziej się na ważnych momentach skupiam i staram się nimi cieszyć.

Jestem bardziej świadoma, że to bezcenne chwile, które już się nie powtórzą. Co oczywiście nie oznacza, że nie poświęcam czasu na pracę i rozwój mojej fundacji. Teraz mam bardzo intensywny czas, bo przygotowujemy się do ogromnego przedsięwzięcia, którym jest Bal charytatywny "Piękna z przesłaniem", który organizujemy 19 października wspólnie z Miss Polonia, a z którego dochód przeznaczony zostanie na budowę naszej szkoły dla dzieciaków ulicy w Ghanie.

A co w twoim podejściu do obu pociech jest podobne?

Jestem mamą, która daje dzieciom dużo przestrzeni. Cenię sobie ich wolność. Ważne, by dziecko potrafiło się bawić samo, a nie żeby ciągle ktoś musiał mu organizować czas. Choć bardziej się martwię o malucha, niż o córkę, bo Vincent jest jeszcze całkowicie uzależniony od dorosłych, a Vaneska jest już prawie dorosła. Mój strach wynika z tego, że jestem bardziej świadoma zagrożeń, o których istnieniu kiedyś nie miałam pojęcia.

W przypadku obu dzieci natomiast mocno stawiam na edukację i wszystko dookoła niej, bo mądre, wykształcone dzieciaki to perspektywa lepszego świata.

A tak w ogóle uważam, że kobiety powinny rodzić dzieci po 30., a faceci powinni zostawać ojcami jeszcze później, najlepiej po 35. roku życia.

Omenaa Mensah: dziennikarka i prezenterka telewizyjna. Od 2003 jest dziennikarką i prezenterką pogody w kanałach Grupy TVN. 5 lat temu założyła fundację Omenaa Foundation, której jest prezesem. Ma dwoje dzieci: córkę Vanessę (ur. 2002) i syna Vincenta (ur. 2017).

Do tej pory w cyklu Mamy Moc ukazały się teksty:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.