Anna Wendzikowska po tygodniu od porodu wróciła do pracy. Internauci podzieleni. "Matki Polki terrorystki to najgorsza grupa"

Anna Wendzikowska w niecały tydzień po porodzie wróciła do pracy, za co spadła na nią fala hejtu. Na fanpage'u Gazeta.pl zdecydowana większość internautów stanęła jednak w obronie prezenterki. Zobaczcie najciekawsze komentarze.

Anna Wendzikowska pod koniec października po raz drugi została mamą. Zaledwie sześć dni później wróciła do pracy, pojawiając się w porannym programie telewizyjnym, w którym tradycyjnie opowiadała o nowościach kinowych. Zdjęciem z wizyty w studiu pochwaliła się na Instagramie. Raczej nie spodziewała się, że jej szybki powrót do pracy po porodzie wywoła aż taką burzę.

Pod zdjęciem prezenterki posypało się wiele negatywnych komentarzy. Były na tyle nietaktowne, że Anna Wendzikowska w końcu zablokowała możliwość ich dodawania.

Uważaj na to, co twoje dziecko robi na dywanie. Ten robot pokazał, jakie są zagrożenia

Oto niektóre z nich:

Odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy osoby publiczne prześcigają się w szybkości powrotu do pracy. Pani chyba pobiła wszystkie.
Byłam w szoku, że można tak szybko wrócić do pracy po porodzie. Smutne to strasznie.
Współczuję. Parę dni po porodzie, gdzie liczy się cisza, spokój, łapanie więzi z dzieckiem... A tu pyk. Szpilki i do TV. Pominę już nieprzyjemne efekty uboczne porodu naturalnego, na pewno pani się czuje superkomfortowo. Współczuję.
To się nazywa parcie na szkło! Współczuję.

Po publikacji na fanpage'u Gazeta.pl artykułu na temat powrotu Anny Wendzikowskiej do pracy, pod postem rozgorzała pełna emocji dyskusja. Zdecydowana większość internautów stanęła w obronie dziennikarki. Pośród licznych pozytywnych opinii na temat zachowania prezenterki pojawiło się zaledwie kilka krytycznych.

Internauci bronią Anny Wendzikowskiej

Internauci w swoich komentarzach w większości chwalą Annę Wendzikowską za to, że jest aktywną mamą i z powodzeniem daje radę łączyć macierzyństwo z pracą zawodową.

Bo najlepiej byłoby, gdyby bohaterka artykułu zamknęła się w domu na najbliższe osiemnaście lat, a w przerwach między zmianą pieluch, staniem nad garami i praniem wylewała swoje żale w necie. Aaa, nie zapomnijmy o codziennym wrzucaniu 100 fotek swojej pociechy na fejsa, no i obowiązkowym wywalaniu piersi w każdym możliwym miejscu, by móc nakarmić dziecko w manifeście "paczajcie, jezdem madką!!!". Bo chyba tak to powinno wyglądać, nie?
W Polsce to najlepiej hejtować pracujących ludzi, bo najlepiej siedzieć w domu, nic nie robić i czekać na 500+ i rożne inne zapomogi. Może rządzący w końcu się obudzą i pomyślą, że dzieci tych niepracujących też będą siedzieć później w domu.
Przynajmniej nie siedzi w domu i nie czeka na gotowe. Tylko pracuje.
Matki Polki terrorystki to ostatnimi czasy najgorsza grupa. Jak cesarskie, to nie jesteś matką, jak nie karmisz piersią, to nie jesteś matką, jak idziesz do pracy, to nie jesteś matką. Matką jesteś dopiero, jak siedzisz w domu, bierzesz zasiłek i zamiast zajmować się dzieckiem i spędzać z nim jakościowy czas, siedzisz w sieci i wylewasz pomyje na te "niematki"!

Dużą grupę komentarzy stanowiły również te, w których internauci podkreślali, że to, jak szybko po porodzie kobieta wraca do pracy, to absolutnie prywatna sprawa jej i i jej najbliższych, a nikt inny nie ma prawa się do tego wtrącać i oceniać.

Krytyka Anny Wendzikowskiej

Wśród licznych pozytywnych komentarzy pojawiło się jednak kilka negatywnych.

Coś mi się wydaje, że praca pani Wendzikowskiej nijak się ma do pracy kobiet, które muszą osiem godzin spędzać w pracy. Jeśli chodzi o oburzenie kobiet, to nie chodzi tu o kobiety, a raczej o to, jak można zostawić sześciodniowe dziecko. Żaden ojciec nie zastąpi takiemu dziecku matki (...).
Sześć dni to jeszcze połóg i według mnie jest różnica w wyjściu z domu np. na spacer, a wyjściu do pracy.
Chce, niech pracuje, choć nie ma chyba świadomości, jak piękne chwile traci bezpowrotnie.

Część kobiet zaczęła się dzielić własnymi doświadczeniami, twierdząc, że same również dość szybko wracały do pracy po urodzeniu dziecka.

A co wy myślicie o całej dyskusji? Jakie macie doświadczenia w tym temacie? Piszcie do nas na edziecko@agora.pl. Najciekawsze historie opublikujemy i nagrodzimy książkami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.