Ośmiodniowa Aliza Rose zmarła na skutek zakażenia wirusem opryszki. Dziewczynka została pocałowana przez jednego z krewnych, który odwiedził ją zaraz po narodzinach.
Wirus rozprzestrzenił się po całym organizmie Alizy. Po kilku dniach od pocałunku dziewczynka nie była w stanie samodzielnie oddychać. Niestety, mimo starań, nie udało się jej uratować.
Mama dziewczynki, Abigail Rose, postanowiła opisać tragiczną historię na Facebooku, aby ostrzec innych. Chce, aby została ona udostępniona przez jak największą liczbę osób (do tej pory zrobiło to ponad trzy tysiące użytkowników Facebooka). Kobieta ma nadzieję, że to zwiększy świadomość na temat tego zagrożenia. - Nie całujcie małych dzieci - przestrzega w emocjonalnym poście matka.
Niestety wielu osobom wydaje się, że w całowaniu niemowląt nie ma nic złego. Co jakiś czas możemy jednak usłyszeć o tragediach, które wywołała ta z pozoru niewinna czynność.
Wirus, który wywołuje opryszczkę wargową, to Herper simplex typu 1 (HSV-1). Atakuje z reguły skórę ust, dziurek nosa i błony śluzowe. Przez długi czas może pozostawać uśpiony. Uaktywnia się jednak, gdy odporność naszego organizmu jest osłabiona. Zakazić się nim możemy bardzo łatwo. Wystarczy pocałunek, korzystanie z tych samych sztućców lub napicie się z tego samego kubka.
Lekarze szacują, że nawet 80 procent ludzi może być nosicielami wirusa HSV-1. Choruje jednak tylko połowa zakażonych. Dlatego, nawet jeśli nigdy nie mieliśmy opryszczki, w towarzystwie niemowląt i kobiet w ciąży powinniśmy zachować ostrożność. Wirus jest niebezpieczny zwłaszcza, gdy do zakażenia dochodzi w okresie ciąży. Może to prowadzić do poronień i wad rozwojowych płodu.
Musimy jednak pamiętać, że nie każdy pocałunek ma taki tragiczny finał. Zdarza się, że dziecko udaje się uratować. Tak było na przykład w przypadku niemowlęcia z Chin, które kilka miesięcy temu w bardzo poważnym stanie trafiło do szpitala. Mimo że początkowo lekarze nie dawali mu szans, chłopiec przeżył.