Matka niepełnosprawnej 7-latki: Usłyszałam "Jak ty chcesz iść do fryzjera, skoro zbierają na Marysię?"

"Pani z przedszkola zaproponowała zbiórkę charytatywną na rzecz mojej córeczki. Zgodziłam się. I się zaczęło. Ludzie pytali, czy pieniądze na pewno idą na konto fundacji, czy czasami nie na moje" - pisze w liście mama słabowidzącej Marysi.

Nasz artykuł Z sieci: "Zbierają na rehabilitację dzieci, a mąż w Nike'ach chodzi". Matka niepełnosprawnej trójki odpowiada wzbudził ogromne emocje wśród czytelników. Niektórych zmobilizował do opowiedzenia własnej, podobnej historii.

Wśród nich jest mama 7-letniej niepełnosprawnej Marysi, która również musi się zmagać z przytykami i rozliczaniem przez innych ludzi - również tych najbliższych - każdej wydanej przez nią złotówki. Za zgodą autorki, publikujemy list na naszych łamach.

***

Natknęłam się na artykuł "Z sieci: Zbierają na rehabilitację dzieci, a mąż w Nike'ach chodzi. Matka niepełnosprawnej trójki odpowiada". Po jego przeczytaniu doszłam do wniosku, iż jestem w bardzo podobnej sytuacji. Jestem mamą 7-letniej Marysi, córka jest dziewczynką niepełnosprawną, jest słabowidząca, ma łamliwość kości.

W zeszłym roku pani z przedszkola zaproponowała zbiórkę charytatywną na rzecz mojej córeczki. Celem tej zbiórki był zakup sprzętu dla osób słabowidzących. Całością zajmowało się wówczas stowarzyszenie, w którym ta pani brała czynny udział. Z trudem się na to zgodziłam, gdyż nigdy nie prosiłam nikogo o  jakąkolwiek pomoc, nie chciałam żeby było o nas głośno. Ale zgodziłam się. I się zaczęło.

Akcje charytatywne, mecze, koncerty, jarmarki itp. Wszędzie plakaty, opis choroby, zdjęcia Marysi, numer konta do fundacji, na które można było przelać pieniążki itp. I wieczne słuchanie: a na co, a po co, czy aby na pewno to nie idzie na moje konto?

"Co ludzie powiedzą, jak cię zobaczą?"

Nie chciałam już tego wręcz słuchać. Jakoś przed świętami Bożego Narodzenia miałam umówioną wizytę do fryzjera i wtedy usłyszałam: Jak ty chcesz iść do fryzjera, skoro zbierają na Marysię? Najbliższa w sumie osoba, bo siostra, tak do mnie powiedziała i dodała: Co ludzie powiedzą, jak cię zobaczą?

Pomyślałam, że cały czas poświęcam wszystko córce, to dlaczego ja mam wyglądać jak jakiś dziad? I to właśnie jej powiedziałam. Stwierdziła, że wszyscy o tym mówią z jej otoczenia, że pieniądze są zbierane dla Marysi, więc powinnam z córką nigdzie się nie pokazywać, a tym bardziej nie iść do fryzjera. Byłam w szoku. Bo nawet, jeśli bym poszła, to przecież nie za pieniądze ze zbiórki, tylko za swoje własne, ciężko zarobione.

Ludzie nie rozumieją tego kompletnie. Opowiadają bzdury. Niektórzy pytali: - Czy to na pewno idzie na konto fundacji czy czasami nie na moje?

Nie wiedziałam jak z tego wyjść z twarzą, bo przecież nie byłam w stanie każdemu odpowiedzieć. Zbiórka się zakończyła, fundacja podliczyła pieniądze i zakupiła Marysi odpowiedni dla niej sprzęt. Uroczyste rozdanie itp. Jakiś czas po tym sprzedałam swoje bardzo stare auto, kupiłam nowsze i znowu się zaczęło, że to pewnie z pieniędzy Marysi itp.

"Ludzie nie wiedzą, nie chcą się dowiedzieć, ale zawsze mają dużo do powiedzenia"

To straszne, że ludzie tak płytko myślą. Nie wiedzą, nie chcą się dowiedzieć, ale zawsze mają dużo do powiedzenia. Na każdy temat, a tym bardziej w małych miasteczkach czy wsiach. Człowiek stara się to w jakiś sposób zrozumieć, ale mimo woli gdzieś to wszystko w nim siedzi.

Najlepiej nie dbać o siebie i o dziecko, ubierać się jak dziad i wtedy dla tych ludzi wiadome by było, że jest ci źle i masz chore dziecko. A my, rodzice tych dzieci, też chcemy normalnie, w miarę możliwości ładnie, ubrać nasze dzieci i staramy się żeby im niczego nie zabrakło.

Ja nigdy o nic nie prosiłam, niektórzy ludzie o złotym sercu sami proponują i wręcz namawiają do skorzystania z pomocy. Oby kiedyś myślenie tych prostych, płytkich ludzi zmieniło się i oby to samo myślenie i opowiadanie bzdur oraz komentowanie wszystkiego i wszystkich zmieniło się w szczerą, dobrowolną pomoc. 

***

Czy naprawdę uważamy, że rodzice niepełnosprawnych dzieci powinni chodzić w "workach pokutnych"? Jakie są wasze doświadczenia? Czekamy na listy pod adresem edziecko@agora.pl. Najciekawsze wiadomości opublikujemy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA