Gdy jej ciąża obumarła, dostała skierowanie do szpitala. Spędziła tam kilka dni. "To wszystko stoi na głowie"

Pani Barbara dostała skierowanie do szpitala, by farmakologicznie wywołać poronienie. Po czasie zdobyła się na opis tych doświadczeń. - Może to jest powszechne, ale nie jest normalne - pisze o sytuacji na oddziale.

Jak zaznacza autorka wpisu, dopiero po czasie jest w stanie mówić o swoich trudnych doświadczeniach. Opisane przez nią problemy znane są na pewno wielu kobietom. Za jej zgodą publikujemy fragmenty wpisu.

"To trzeba zmienić"

Pani Barbara na wstępie dzieli się swoimi obserwacjami na temat tego, jak funkcjonują pracownicy polskich szpitali. - Personel medyczny jest przeciążony tak, że nie wiedziałam, czy to położne powinny się bardziej troszczyć o moje zdrowie, czy ja o ich. To trzeba zmienić - pisze autorka wpisu.

- Kiedy przez kilka dni za każdym razem przychodzi do Ciebie inna bezimienna lekarka lub lekarz i za każdym razem dostajesz pytanie, od kiedy jesteś w szpitalu, z czym do niego przyszłaś i czy zaczęło się już krwawienie oraz żadna z pytających osób nie ma czasu słuchać odpowiedzi i po pierwszych dwóch słowach jest już na korytarzu w drodze do kolejnych pacjentek, a na Twoje pytania tym bardziej Ci nie odpowie, to jest to stresujące - dodaje pani Barbara.

"Może to jest powszechne, ale nie jest normalne"

Początek pobytu w szpitalu był dla pani Barbary wyjątkowo stresujący i niekomfortowy. Kobieta otrzymała polecenie zdjęcia majtek w pokoju, w którym przebywało pięć osób obu płci.

Jak zauważa dalej autorka wpisu, wiele osób przyzwyczaiła się już do panujących w szpitalach reguł. - Pytana przez znajomych o warunki szpitalne odpowiadałam m.in. to, co powyżej. Reakcje: no, ale tak jest wszędzie, to normalne, a co Ty myślałaś, życia nie znasz, jak ja leżałam na patologii to [tu licytacja na okropieństwa]. No więc NIE: może to jest powszechne, ale nie jest normalne. To jest zupełnie popieprzone. Trzeba to zmienić - pisze.

Zobacz także: Przywiązywanie i rozkładanie nóg na siłę, wyśmiewanie, grożenie. Z tym mierzą się Polki na porodówkach >> 

"Nie ma nic o prawie do niebycia nękaną krzyżem"

Pani Barbara nawiązuje także do kwestii religii w szpitalach. Jak powszechnie wiadomo, stykają się z nią zarówno pacjentki praktykujące, jak i niewierzące. 

- Bycie zmuszaną do codziennego, wielogodzinnego wysłuchiwania zawodzenia o "jego bolesnej męce" nigdy nie jest w porządku, ale jeśli miałabym wybrać miejsce, w którym zamienia się w wyrafinowaną torturę, to byłby to Oddział Ginekologii Operacyjnej. Przejrzałam sobie ustawę o prawach pacjenta. Jest o prawie do opieki duszpasterskiej, nie ma nic o prawie do niebycia nękaną krzyżem i męką Jezusa Chrystusa. To trzeba zmienić - zauważa.

- W kraju, w którym opowiada się nie tylko dzieciom, ale nawet osobom dorosłym, że nie ma większego cierpienia i okaleczenia duszy niż przerwanie ciąży (także niechcianej), jak już jesteś w tej sytuacji, że dochodzi do przerwania ciąży chcianej i wyczekiwanej, nie zasługujesz nawet na tyle empatii, żeby lekarz robiący Ci USG uznał za stosowne nie rozmawiać w trakcie badania przez telefon. To wszystko stoi na głowie, serio - dodaje pani Barbara.

Ksiądz na porodówce to nieproszony gość? "Wlazł na salę i nazwał mnie przy wszystkich morderczynią" >>

Rejestracja martwego dziecka?

Autorka wpisu nawiązuje także do kwestii urlopu, jaki przysługuje kobietom po poronieniu. To tzw. skrócony macierzyński. Okazuje się, że w praktyce jest to fikcja. 

Jeśli kobieta chce skorzystać z takiego urlopu, musi zarejestrować martwe dziecko w urzędzie stanu cywilnego. -  A do tego trzeba stwierdzić płeć. Więc jeśli nie była stwierdzona na USG, trzeba zrobić badania genetyczne, które nie są na NFZ. I do których trzeba zabezpieczyć materiał genetyczny. O czym ja np. przeczytałam sobie w necie, już po tym, jak nie było to możliwe. No, chyba nie muszę mówić, że to trzeba zmienić - pisze pani Barbara.

"Jestem wściekła"

Pod wpisem pani Barbary pojawiło się wiele komentarzy kobiet i mężczyzna. Oprócz słów współczucia i wsparcia, pojawiły się także podziękowania za opis tych trudnych doświadczeń.

Masz rację, to wszystko trzeba zmienić.
Dzięki za to, co napisałaś. I jestem wściekła, że taka rzecz Cię spotkała i spotyka ciągle kobiety.
Serce mi pęka. To zdecydowanie trzeba pozmieniać.

Co sądzicie na ten temat? Czy macie podobne doświadczenia z polskich szpitali? Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Z chęcią to opublikujemy!

Co oprócz 500 plus rodzicom oferuje państwo?

Więcej o:
Copyright © Agora SA