Ojciec skoczył na bungee trzymając na rękach 2-letnią córkę. Wszystko nagrał i chwali się filmikiem w sieci

Są rodzice, którzy własnemu dziecku nie pozwolą się nawet ubrudzić w piaskownicy z obawy o jego zdrowie. Ale nie Mohd Redha Rozlan. On skacze z 60-metrowego mostu z 2-letnią córką, którą trzyma na rękach.

30-letni Mohd Redha Rozlan to malezyjski celebryta, który jest znany z zamiłowania do sportów ekstremalnych. Ostatnio dał temu wyraz skacząc na bungee z 60-metrowego mostu. Nie byłoby w tym nic dziwnego - wszak takie skoki to dość popularna rozrywka - gdyby nie fakt, że miał w tym czasie na rękach własną córkę.

On sam dostał uprząż, kask i cały potrzebny sprzęt, by skok był dla niego bezpieczny. Natomiast, według niektórych doniesień, jedynym zabezpieczeniem dla 2-latki były jego własne ramiona, w których ją trzymał rzucając się w przepaść.

Cały skok został nagrany - dumny ojciec pochwalił się filmikiem na swoim Instagramie. Wideo zdobyło sporą popularność. Zainteresowali się nim nie tylko użytkownicy internetu, ale też prawnicy oraz aktywiści walczący o prawa człowieka.

Komentujący podzielili się na dwa obozy - jedni wychwalają odwagę i fantazję mężczyzny, inni ganią go za lekkomyślność i narażanie dziecka. W tej drugiej grupie znajdują się prawnicy, którzy ostrzegają, że Rozlanowi mogą zostać postawione poważne zarzuty.

- Rodzice, którzy angażują dziecko w tak niebezpieczne aktywności mogą zostać oskarżeni o umyślne stawianie go w niebezpiecznej sytuacji. Takiej, która może się dla niego skończyć fizycznymi albo psychicznymi obrażeniami - powiedział specjalista od praw człowieka, prawnik Andrew Khoo.

- Firma zajmująca się obsługą skoków jest z kolei winna zaniedbania, bo nikt z pracowników nie powstrzymał ojca przed skokiem z dzieckiem - dodał. 

Ojciec do krytykujących: wyluzujcie

W odpowiedzi na ataki Rozlan napisał na Instagramie sprostowanie, w którym wyjaśnił, że jego córka w trakcie skoku była do niego przyczepiona specjalną uprzężą, a więc zupełnie bezpieczna. 30-latek radzi też krytykującym, by "wyluzowali".

Na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia na temat tego, czy mężczyzna faktycznie stanie przed sądem i odpowie za narażanie zdrowia i życia własnego 2-letniego dziecka. Jeśli tak będzie, może się okazać, że oprócz niego na ławie oskarżonych zasiądą też pracownicy firmy obsługującej skok, a nawet kobieta, która go filmowała.

Zobacz też:

Więcej o:
Copyright © Agora SA