"O 6 rano po porodzie rozbrzmiał dzwonek i sprężystym krokiem do sali wszedł ksiądz"

Publikując artykuły o wizytach księży na porodówkach zapytaliśmy o wasze doświadczenia. W jednym z nadesłanych listów czytamy: "Każda mama pozytywnie odbierała wizytę księdza, zawsze uśmiechniętego, zadowolonego, gratulującego maleństw". Publikujemy dwa listy, obydwa nadesłane ze Śląska.

"Sprężystym krokiem do sali wszedł ksiądz"
W nawiązaniu do Państwa artykułuKsiądz wchodzi nieproszony do sal poporodowych. Czy to normalne? - pyta znany dziennikarz chciałam podzielić się kilkoma uwagami.
Jestem właśnie w szpitalu, parę dni temu urodziłam dziecko.

Faktycznie, o 6.00 rano, następnego dnia po porodzie, na korytarzu rozbrzmiał dzwonek i po chwili sprężystym krokiem do sali wszedł ksiądz i pogodnie nas pozdrowił.
Mi osobiście ten fakt nie przeszkadza. Ksiądz jest u nas codziennie, zagaduje, daje komunię i obrazki dzieciom. Za każdym razem pyta się, kto potrzebuje jego posługi.
Rozumiem, że może to być krępujące dla kogoś czy niestosowne dla ludzi niewierzących czy innej wiary. Nie wiem, jak rozwiązać problem. Nasz ksiądz jest taktowny i się nie narzuca.

Zobacz wideo



Dla mnie problemem była inna sytuacja. Po południu następnego dnia po porodzie miałam niezapowiedzianą wizytę. Akurat wstałam z łóżka, koszula w górze, krew i te sprawy, gdy do sali wparował mężczyzna z aparatem fotograficznym. Że on niby z jakiejś agencji i chce zrobić zdjęcie dziecka. Mąż zwrócił mu uwagę, że nie jestem w stanie teraz przyjmować takich wizyt, ale mężczyzna nie chciał dać się wygonić początkowo, upierając się, że on tylko zdjęcie dziecku będzie robił. Wyprosiliśmy stanowczo. Odszedł naburmuszony.

Ciekawe, kto wpuścił obcą, nieupoważnioną osobę na oddział noworodków?
Może warto poruszyć ten problem?

Pozdrawiam, K.

"Ksiądz, pukał do sali uchylał drzwi i pytał czy któraś z pań chce przyjąć komunie"

Przeczytałam wasz artykuł "Ksiądz na porodówce to nieproszony gość? "Wlazł na salę i nazwał mnie przy wszystkich morderczynią" i zaczęłam nad tym myśleć byłam na porodówce cztery razy, troje dzieci urodziłam w Katowicach w prywatnej klinie położniczej, gdzie w ogóle nie widziałam księdza, a moją najmłodszą rodziłam ponad dwa lata temu w Mysłowicach, również w prywatnej klinice. Tam przychodził ksiądz codziennie. Leżałam dwa dni dłużej czyli cztery doby, bo były problemy z małą.

Starszy ksiądz przychodził między 6.00, a 7.00 rano, z czego oddział był budzony przez mierzenie temperatury i poranny obchód już wcześniej. Ksiądz, pukał do sali uchylał drzwi i pytał czy któraś z pań chce przyjąć komunie. Ja chciałam, moje koleżanki różnie, jedne tak, inne nie, ale każda pozytywnie odbierała wizytę księdza, zawsze uśmiechniętego i zadowolonego, gratulującego maleństw.  Było widać że każde dziecko chce pobłogosławić i życzy wszystkim dobrze. Myślę jednak że wszystko zależy od człowieka - księdza i pacjentki.

Czytając artykuł w którym kobieta której mama nie wiedziała że umiera i ksiądz jej zaproponował ostatnie namaszczenie byłam w szoku, że ktoś w naszym kraju i w dzisiejszych czasach internetu może nie wiedzieć co to jest, bo to jest sakrament jak każdy innych tzw. sakrament chorych. Sama kiedyś poprosiłam księdza o ten sakrament w stosunku do mojego syna. Nie był umierający, ale był chory miał problemy z mową i wtedy tez można prosić o ten sakrament bo to nic innego jak modlitwa, więc rozumiem że pani z artykułu może być zła, ale tylko na swój brak wiedzy. 
Pozdrawiam serdecznie, M

Więcej o:
Copyright © Agora SA