Roszczeniowa paniusiu, zanim obsmarujesz lekarza w sieci, zastanów się dwa razy [LIST]

Nasza czytelniczka staje w obronie niesłusznie krytykowanych lekarzy i prosi, byśmy czasami - zanim zniszczymy komuś życie - wzięli na wstrzymanie.

Trochę już chodzę po tym świecie i wiem, że nie można obiektywnie mówić o ludziach, że są tacy lub owacy. Można tylko mówić o relacjach, jakie my z nimi mamy. Najcudowniejsza przyjaciółka może być dla innych osób wredną suką, wspaniały wujek - wykładowcą seksistą. Warto także w kontekście stosunku, jaki mają do nas ludzie, brać pod uwagę nas samych. Ja wiem, że uchodzę za osobę chłodną i zdystansowaną, i mam wliczone w relacje to, że ludzie potrzebują więcej czasu, żeby mnie oswoić. A teraz do rzeczy.

Klientki, nie pacjentki

Moja ginekolożka, pracująca w prywatnej klinice prowadziła moje obydwie ciąże. Z moich doświadczeń wynika, że jest świetną specjalistką, empatycznym lekarzem, interesującym się pacjentkami. Chociaż wcale tego od niej nie oczekuję, pamięta, jak nazywa się moje starsze dziecko (sama mam problem z przyswojeniem imion drugich dzieci znajomych, nie dziwię się, że drugiego już nie pamięta). Ostatnio jak u niej byłam - po rocznej przerwie - trafiłam na strzęp człowieka. Szybko załatwiłyśmy konsultację, zapytałam więc, co się dzieję, bo widzę, że jest kłębkiem nerwów.

W skrócie powiedziała mi, jak wygląda praca z pacjentami, a właściwie klientami prywatnych klinik. Otóż, piszą skargi na wszystko. Bo zapis badania USG płodu za krótki, bo lekarka nic nie mówiła podczas badania, co wzbudziło stres u ciężarnej, bo ciężarna musiała czekać kwadrans pod gabinetem, bo pani doktor krzywo spojrzała i była oschła, bo mężowi zwróciła uwagę, że odpisuje na SMS-y podczas badania. Itd., itp.

Żal mi jej było. Ciężarne to kobiety specjalnej troski, wyjątkowo wrażliwe na swoim punkcie, emocjonalnie rozedrgane. Piszę te słowa świadomie, bo sama dwa razy byłam w ciąży i ryczałam na reklamach papieru toaletowego. Z jednej strony jesteśmy rozmemłane i wrażliwe, z drugiej awanturnicze i mściwe. Mnie także trafiały się gorsze dni. Dzięki dystansowi, który do siebie mam, potrafiłam mniej lub bardziej obiektywnie stwierdzić, że może jednak część winy ponoszę ja. Tak, jak podczas USG z badaniem przepływów w krążeniu matczyno-płodowym, które w drugiej ciąży robił mi inny lekarz. Zależało mi, żeby podczas wizyty był maż i starsze dziecko - wtedy mieliśmy wreszcie poznać płeć dziecka. W starszego brata wstąpił jednak demon, który ciągle odpalał muzyczkę w zabranej z domu zabawce. Widziałam, że lekarz się coraz bardziej irytuje, przez co był dla nas bardziej szorstki. W ramach nakręcanej spirali, ja zaczęłam się złościć na niego, z gabinetu wyszliśmy oburzeni i niezadowoleni. Tego samego wieczora skonstatowałam, że to my zachowaliśmy się jak ostatnie buce. Przeszkadzaliśmy lekarzowi, który w tym rozgardiaszu miał wyłapać ewentualne wady płodu. Byliśmy idiotami, przyznaję, a nasze niezadowolenie było dziecinadą. Mnie chwila autorefleksji wystarczyła, ale mam wrażenie, że pacjentkom-klientkom coraz częściej jej brakuje.

''Wymagam, mogę być chamką?''

Jej ofiarą padła - co było niestety do przewidzenia - także i moja lekarka. Pewnego dnia na popularnym i dużym profilu na Facebooku, który zrzesza wiele kobiet, pojawiła się skarga na moją ginekolożkę. Autorstwa ciężarnej. Bardzo osobista, bardzo krzywdząca. Oczywiście padały tam określenia „nie zostawię tak tego”, „pójdę z tym do mediów”, „ta lekarka nie powinna praktykować”. Ja i jeszcze kilka kobiet wzięłyśmy w obronę naszą lekarkę, argumentowałyśmy, że NASZE ciąże prowadziła świetnie, NAS traktowała cudownie. Na nic się słowa obrony zdały, bo obrażona pani nie była w stanie spojrzeć na siebie z boku, wyjść poza rozedrgane emocje. Ogromna szkoda, bo trend niszczenia lekarzy w prywatnych klinikach takimi komentarzami staje się normą. Podobnie jak podejście - płacę, wymagam, mogę być chamką.

Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Napisz do nas: kobieta@agora.pl. Autorka tego listu otrzymuje książkę Chrisa Barez-Browna "Obudź się! Jak uciec od życia na autopilocie".

Dzięki nim miliony chorych mogą odzyskać wzrok. Lekarze z Australii znaleźli sposób na leczenie ślepoty

Copyright © Agora SA