Są w Polsce szpitale pediatryczne, w których traktuje się rodziców z szacunkiem [LIST]

Dostałam rozkładane łóżko, czystą pościel, lekarze rozmawiali ze mną jak z kimś, kto ma mózg. Może i SOR w tym szpitalu nie działa najlepiej, ale oddział kardiochirurgii pracuje na medal.

Jestem matką dwójki dzieci w wieku przedszkolnym i przyzwyczaiłam się do tego, że w przypadku choroby czy zagrożenia życia dziecka mój komfort jako człowieka się nie liczy. Dla dobra dziecka jestem w stanie zapomnieć o wszystkich swoich potrzebach, w szpitalu śpię na podłodze lub na plastikowym krześle, znoszę wszystkie złośliwe komentarze personelu szpitalnego, zagryzam zęby, kiedy chcę krzyczeć.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy w jednym z warszawskich szpitali zostałam potraktowana z szacunkiem tylko dlatego, że jestem matką chorego dziecka i opiekuję się nim podczas pobytu na oddziale.

Jest grudzień 2017 r. Szykuję się na zabieg z synem. Idziemy do najnowocześniejszego szpitala pediatrycznego w Polsce. Znam ten budynek, bo wielokrotnie bywałam tam na wizytach z dzieckiem. Do chirurga dostaliśmy się ze skierowania od naszej pediatry, bez znajomości. Termin zabiegu dostaliśmy w listopadzie, czyli czekaliśmy miesiąc.

Po dwóch porodach, kilku wcześniejszych pobytach z dziećmi w różnych szpitalach - nawet tym wypasionym, prywatnym w Wilanowie - wiedziałam doskonale, że standard budynku tak naprawdę nie ma znaczenia. Kiedy dziecko jest chore, najważniejsze jest tylko to, czy jest profesjonalny sprzęt ratujący życie i doświadczony lekarz, który wie, co robi, podejmuje trafne decyzje i konkretnie rozmawia z rodzicami dziecka nie tylko o tym, ile i co będzie kosztować, jak to bywa w szpitalach prywatnych.

W państwowym, najnowocześniejszym, pediatrycznym szpitalu w Polsce wszystkie sale są dwuosobowe, w każdej są dwa rozkładane łóżka dla rodziców, świeża pościel, okno od sufitu do podłogi, w sali dla małych dzieci konsola z wanienką, przewijakiem. Na oddziale jest pokój socjalny dla rodziców, łazienka z prysznicem, kuchnia. Drzwi otwierają się automatycznie, nie trzeba za nie ciągnąć, są kamery, system informowania, gdzie jest lekarz, gdzie pielęgniarka. Sale są myte codziennie jednorazowymi mopami, salowe nie muszą używać wiadra z wodą. Łóżeczka, pompy, sale zabaw, wszystko jest.

Łózko dla rodzicaŁózko dla rodzica fot: archiwum autorki

Pielęgniarki na oddziale cierpliwie odpowiadają na pytania matek i ojców (tak, tak, oni też opiekują się dziećmi w szpitalach). W dniu operacji rodzic odprowadza dziecko pod blok operacyjny, może wejść do środka na moment podawania "głupiego Jasia". Kiedy dziecko jest już wybudzone, rodzic jest proszony do środka. Na sali pooperacyjnej może już przytulić dziecko. To olbrzymi komfort. Kto miał operowane dziecko, ten wie, czym są godziny czekania na korytarzu na moment, kiedy dziecko wyjedzie z bloku operacyjnego.

Serduszka wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w uniwersyteckim szpitalu pediatrycznym w WarszawieSerduszka wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w uniwersyteckim szpitalu pediatrycznym w Warszawie fot: archiwum autorki

Kiedy dowiedzieliśmy się o tym, że syn musi mieć zabieg, początkowo chcieliśmy szukać prywatnych dojść, baliśmy się iść tak "z ulicy". Ale zdecydowaliśmy się. Uznaliśmy, że obydwoje pracujemy, płacimy wszystkie możliwe składki, jesteśmy uczciwymi ludźmi i w przypadku zagrożenia zdrowia naszego dziecka należy nam się opieka nad nim. Wierzyliśmy, że dostaniemy wsparcie, szacunek i profesjonalną pomoc. I tak się stało. Otrzymaliśmy najwyżej klasy opiekę nad dzieckiem, wszystko ze skierowania, bez znajomości i bez żadnych dodatkowych kosztów.

Podobno pediatryczny szpital uniwersytecki jest bardzo zadłużony - tak co jakiś czas donoszą media.

I dzisiaj tak myślę, o ile byłoby lepiej dla rodziców, gdyby - zamiast reformy edukacji -  wpompować pieniądze w szpitale pediatryczne, w izby przyjęć, w pensje lekarzy rezydentów? O ile byłoby nam wszystkim łatwiej żyć? Potencjał jest, lekarze fachowcy jeszcze są, chociaż podobno najwięcej tych po 60-tce, bo ci młodzi pouciekali za granicę.

PS Na naszym oddziale był oczywiście sprzęt kupiony przez środki od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, ale o tym chyba nie muszę pisać. Nie widziałam jeszcze w Polsce szpitala pediatrycznego bez serduszek, a byłam już w kilku, nie tylko tych warszawskich. I za każdym razem, kiedy jestem z dzieckiem w szpitalu i widzę sprzęt z serduszkiem, to płaczę. Tak po prostu, bo to mi uświadamia, ilu jest wśród nas fajnych ludzi.

***

Jakie są wasze doświadczenia z pobytu z dziećmi w szpitalach pediatrycznych? Czy sprzęt WOŚP-u pomógł waszego dziecka? Czekamy na Wasze listy. Najciekawsze opublikujemy. Piszcie na adres: edziecko@agora.pl

***

Gazeta.pl, jak co roku, gra razem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy! Zbierzmy razem rekordową sumę! Żeby wesprzeć WOŚP, kliknijcie w TEN link.

Więcej o:
Copyright © Agora SA