Dziecko prawie umarło, bo bawiło się balonem z helem. "Nie spotkałam rodzica, który by wiedział o zagrożeniu"

Zabawa zwykłym balonem wypełnionym helem może być tragiczna w skutkach. Przekonała się o tym pani Emilia, mama 7-latka, który cudem uniknął śmierci. Teraz ostrzega innych rodziców.

O tej sprawie piszemy jako pierwsi. Pani Emilia, mama 7-letniego chłopca chce, aby jej ciężkie doświadczenie było ostrzeżeniem dla innych rodziców.

"To był najtragiczniejszy moment w moim życiu"

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Syn pani Emilii rozciął balon z helem. Dzieci mają różne pomysły, a rozcięty balon nie wydawał się groźny. Jednak, gdy mama znalazła chłopca w pokoju, miał siną twarz i nie oddychał. Kobieta była przekonana, że dziecko nie żyje. - To był najtragiczniejszy moment w moim życiu - wyznaje Pani Emilia.

- Bez chwili zastanowienia rozpoczęłam resuscytację. Po drugiej serii masażu serca i sztucznego oddychania moje dziecko do mnie wróciło. To był z kolei najszczęśliwszy moment. Mój synek narodził się po raz drugi - mówi Pani Emilia.

Gdy było już po wszystkim, kobieta zapytała syna, dlaczego to zrobił. W odpowiedzi usłyszała, że po prostu "chciał gadać helem".

Kobieta podzieliła się tym wyjątkowo ciężkim doświadczeniem ze znajomymi. Żaden z rozmówców nie krył zaskoczenia. - Nie spotkałam jeszcze rodzica, który by o tym wiedział. A przecież większość z nas kupuje te głupie balony z helem dzieciom! Chciałabym, aby to się zmieniło i żeby ludzie zaczęli ostrzegać innych przed takim niebezpieczeństwem - mówi Pani Emilia.

Śmiertelnie niebezpieczna zabawa

Zabawa polegająca na wdychaniu helu z balonu cieszy się dużą popularnością wśród dzieci (a nawet niektórych dorosłych). Hel ma mniejszą gęstość od powietrza, dlatego po zachłyśnięciu się helem nasze struny głosowe szybciej drgają, co zmienia naszą barwę głosu i zaczynamy mówić w zabawny sposób. Najmłodsi widzą takie zabawy w programach i filmach. W sieci bez problemu mogą znaleźć też instrukcje pokazujące, jak mówić po wdychaniu helu. Co najgorsze, pokazują je także małe dzieci.

- Hel nierozsądnie używany może być przyczyną poważnych uszkodzeń, a niekiedy nawet śmierci. Jednak w temperaturze pokojowej jest gazem i sam z siebie nie jest toksyczny dla organizmu - mówi pediatra, dr Ewa Miśko-Wąsowska.

Dlaczego więc w niektórych sytuacjach staje się aż tak niebezpieczny? Jak wyjaśnia lekarz, hel łatwo rozpuszcza się we krwi, wypiera tlen, co prowadzi do niedotlenienia. W najgorszych przypadkach taka zabawa może więc zakończyć się śmiercią.

Najbardziej ryzykowne zachowanie

Dr Ewa Miśko-Wąsowska zaznacza, że wdychanie niewielkich ilości helu z napełnionego nim balonika raczej nie niesie ze sobą aż tak poważnych konsekwencji. - Jednak w opisanym przypadku dziecko miało balon na głowie, co dodatkowo nasilało niedotlenienie. Dłuższe wdychanie helu jest zatem bardzo niebezpieczne. Najbardziej ryzykowne jest wdychanie go ze sprężarki (np. takiej do napełniania balonów). Grozi to nie tylko opisanym niedotlenieniem, ale także uszkodzeniem płuc i zatorem - wyjaśnia pediatra.

Lekarz zwraca uwagę także na inny element tej historii. Zachowanie mamy 7-latka potwierdza, jak ważne są umiejętności resuscytacyjne. - Nigdy nie wiemy, kiedy będziemy musieli z nich korzystać. Poza tym, jeżeli mamy podejrzenie, że osoba nawdychała się dużej ilości helu, należy jak najszybciej wezwać karetkę pogotowia - mówi pediatra.

Przeczytaj więcej na temat pierwszej pomocy: Pierwsza pomoc: pozycja boczna bezpieczna - kiedy ratuje życie?

Dziewczynka z USA nie miała tyle szczęścia

Historia syna Pani Emilii jest cennym ostrzeżeniem dla polskich rodziców, którzy być może nie słyszeli jeszcze o tego typu niebezpieczeństwie. Warto wspomnieć, że w USA odnotowano już kilka przypadków śmierci dzieci po nawdychaniu się helu. Jak informował ponad rok temu Kids Safety Network, w ten sposób zmarła 8-latka z Portland. Dziewczynka bawiła się balonem, który był częścią dekoracji w trakcie urodzin jej ojca. Akcja reanimacyjna przeprowadzona przez tatę dziewczynki nie przyniosła oczekiwanego skutku i 8-latka zmarła.

Więcej o:
Copyright © Agora SA