Psycholog: Dorosły mówi, że dziecko ma "atak złości". Nie ma, komunikuje naruszenie granic [ROZMOWA]

"Karmi się dzieci, nie sprawdzając czy są głodne albo ubiera, nie patrząc, czy im zimno. Cała pielęgnacja opiera się na założeniu, że dorośli wiedzą lepiej". Psycholożka mówi o tym, dlaczego warto respektować granice dziecka.

Justyna Dąbrowska: Ciągle słyszę, że dziecku trzeba stawiać granice, bo ono tego potrzebuje. I odnoszę wrażenie, że nie zawsze używamy tego określenia świadomie, że pod tym pojęciem często kryje się zakamuflowany komunikat: „Dzieciom nie można na zbyt wiele pozwalać”. Czym właściwie są granice?

Agnieszka Stein, psycholog: Nie ma czegoś takiego jak abstrakcyjne, obiektywne granice. Granice zawsze są osobiste. I u każdego inne. Wyznaczają przestrzeń, którą każdy z nas uważa za własną, nie tylko fizycznie, ale i psychologicznie. Mamy prawo do tej przestrzeni, prawo do przeżywania różnych rzeczy i komunikowania się we własny, indywidualny sposób. Jeśli w tej przestrzeni pojawia się inny człowiek i jest ryzyko, że jego działanie na mnie wpłynie, to chciałabym, żeby on wziął pod uwagę mnie i moje odczucia.

A co to jest ta przestrzeń psychologiczna?

- My postrzegamy siebie nie tylko w granicach fizycznego ciała, gdzie taką oczywistą granicą jest skóra, ale też w granicach prawa do przeżywania różnych rzeczy we własny, indywidualny sposób.

Ludzie bardzo różnią się sposobem określania swoich granic.

- Granice mogą się zmieniać w czasie albo zależnie od kontekstu, okoliczności. Ale zawsze jest to taka strefa, w której chcemy czuć, że ktoś nas dostrzega i szanuje to, że tam jesteśmy. Dla wielu osób granicą prywatnej przestrzeni jest ich dom, przeżywają jej naruszenie, jeśli ktoś wchodzi do tego domu bez pytania. Na to, jak odczuwamy własne granice, ma też wpływ nasze samopoczucie, na przykład to, czy jesteśmy zmęczeni, czy zrelaksowani. Ważne są też intencje drugiego człowieka. Jeżeli uznamy, że ktoś działał celowo, to bardziej odbieramy to jako naruszenie, niż wtedy, gdy zrobił coś nieświadomie, przypadkiem.

Określenie „granica” kojarzy się ze ścianą, murem, który zwykle stoi w miejscu. To trochę mylące.

- Psychologiczne granice ciągle się zmieniają, ponieważ uruchamiają się dopiero w kontakcie z drugim człowiekiem. Na warsztatach proponuję ludziom proste ćwiczenie - żeby się ze sobą przywitali. Mogą wybrać sposób, w jaki to zrobią i zobaczyć różnice: jednej osobie chcesz tylko podać rękę, a z drugą się spontanicznie ucałujesz. Biorą w tym udział dwie osoby - ważne jest, czego każda z nich potrzebuje i co razem uzgodnią. To dokonuje się za każdym razem, w każdej relacji.

Więc ustalanie granic to jest proces?

- Tak. I nie możemy się go nauczyć w sposób intelektualny. Nie możemy opisać reguł, według których mamy postępować. To nie jest wiedza, raczej pewna umiejętność. Po pierwsze - bycia świadomym, gdzie są moje granice, a po drugie - szukania działań, które wezmą pod uwagę granice obu stron. Bo ten proces zawsze dotyczy konkretnych osób i relacji między nimi. Jeżeli natomiast komunikuję dziecku, że czegoś mu nie wolno, to nie mówię o żadnych granicach.

A o czym?

- Tak naprawdę to nie wiadomo. Opowiadam o jakimś zakazie, tylko niedokładnie wiadomo, skąd on jest i po co. Kiedy ludzie mówią, że dzieci potrzebują granic, to najczęściej mają na myśli, że trzeba im różnych rzeczy zabraniać, albo reagować, kiedy robią coś, czego my nie chcemy. Funkcjonuje taki przekaz, że rodzice powinni decydować o różnych sferach życia dziecka, a dziecko powinno się temu podporządkować. Słyszy się nawet, że dziecko ma potrzebę bycia podporządkowanym. Myślę, że dzieci potrzebują przede wszystkim relacji, wsparcia i tego, żeby być dla kogoś ważnym, widzianym, a nie podporządkowanym. Problemem jest raczej to, że przekraczamy granice dzieci, a nie, że im ich nie stawiamy.

Od jakiego wieku dziecko czuje, że ma swoje granice?

- Od początku. Ich naruszenie jest bardzo klarowne, bo powiązane z odczuciem: „Jest mi dobrze” albo: „Nie jest mi dobrze”. Jak ściśniesz małe dziecko za nogę albo kiedy za głośno krzykniesz, to ono poczuje, że naruszasz jego granice. I da temu wyraz. Jeśli podchodzimy do dziecka z uważnością i troską, to dajemy mu takie doświadczenie naszego wpływu na nie, w którym ono nie przeżywa nadmiernego stresu.

Warto powiedzieć, że doświadczenie własnych granic to nie jest przyjemne doświadczenie. Jak ktoś je narusza, od razu czujemy to w środku. Jeśli tego „czucia się nieprzyjemnie” jest za dużo, to człowiek się blokuje, ucieka.

Szacunek dla granic dziecka pomaga rozwijać jego poczucie integralności?

- Zdecydowanie. Kiedy dziecko doznaje delikatnego, dobrego kontaktu fizycznego, to uczy się siebie. Granice są bardzo mocno związane z poczuciem „ja”. Dziecko rośnie i jego potrzeby mają coraz więcej różnych warstw i odcieni. Dla niemowlęcia granice są związane z tym, że coś jest przykre, a coś jest przyjemne. Dla starszego dziecka związane są z tym, że ono czegoś chciało, a to się nie zdarzyło albo kogoś o to poprosiło, a ten ktoś tego nie zrobił. Czyli z obserwacją tego, jak działają inni ludzie, jakie są ich intencje. Dziecko coś sygnalizuje i nie wie, dlaczego druga osoba nie robi tego, czego ono chce. Czy dlatego, że go nie zrozumiała, czy dlatego, że go nie lubi.

Często nie szanujemy granic dziecka, na przykład bierzemy je na ręce, choć wyraźnie daje znak, że wcale nie ma na to ochoty.

- Karmi się dzieci, nie sprawdzając czy są głodne albo ubiera, nie patrząc na to, czy jest im zimno. Cała pielęgnacja dziecka opiera się na założeniu, że dorośli wiedzą lepiej, a sygnały, które ono wysyła, traktujemy jak jakiś nieistotny szum. Mówimy na przykład, że dziecko ma atak złości. A ono nie ma żadnego ataku, tylko komunikuje, że narusza się jego granice.

Mam przed oczami, niestety dość typową, scenkę: maluch siedzi w krzesełku na stołówce, wpatrzony w tablet z filmem, a dorosły  wkłada mu do ust jedzenie.

- W naszej kulturze nie ma przestrzeni na świadomy wybór dziecka. Funkcjonuje też przekonanie, że doświadczenia, które dotyczą ciała, zamykają się w ciele. Jak dziecko nakarmię na siłę, to będzie najedzone i zdrowe, nie będzie miało to żadnego wpływu na sferę emocji, na poczucie własnego „ja”. A właśnie to, jak traktujemy ciało dziecka, jest jego pierwszym doświadczeniem własnych granic, rzutującym na kolejne doświadczenia.

Dlaczego tak trudno nam respektować granice dzieci?

- Żeby brać pod uwagę i troszczyć się o granice innych ludzi, najpierw trzeba mieć dobrze rozpoznane własne. Staramy się uczyć dzieci tego drugiego, nie dbając o podstawę. Chcemy, żeby dziecko szanowało granice innych, a nie dbamy o to, by poznało swoje własne. Żeby wiedziało, że ma prawo je sygnalizować i wiedziało, jak może się chronić, kiedy ktoś próbuje te granice naruszyć.

Agnieszka Stein: psycholożka, autorka książek 'Dziecko z bliska' i 'Dziecko z bliska idzie w świat'Agnieszka Stein: psycholożka, autorka książek 'Dziecko z bliska' i 'Dziecko z bliska idzie w świat' ALINA GAJDAMOWICZ / Agencja Wyborcza.pl

Czemu tak jest?

- Myślę, że to jest długa historia. Chronimy się przed wejściem w perspektywę dziecka, bo jest dla nas zbyt bolesna. To jest powrót do świata dawnych przeżyć, konfrontacja z tym, że być może nasze granice kiedyś zostały naruszone. Jeżeli ktoś nie doświadczył szacunku do własnych granic w dzieciństwie, to potem nawet nie widzi, że narusza czyjeś.

Robi to, co robią wszyscy wokół, co jemu robiono. I nawet nie zadaje sobie pytania, czy to jest w porządku. To jest łańcuch wielu doświadczeń, od bardzo dawna przenoszonych z pokolenia na pokolenie. Jeśli na przykład żyjemy w czasie wojny, w którym nasze bezpieczeństwo jest bezpośrednio zagrożone, to nasze granice psychologiczne muszą być poświęcone na rzecz przeżycia. I czasami trudno jest dostrzec, że sytuacja się zmieniła i że strategie, które były skuteczne dawniej, teraz już niczemu nie służą.

Agnieszka Stein: psycholożka, autorka książek "Dziecko z bliska" i "Dziecko z bliska idzie w świat"

Cały wywiad przeczytasz w magazynie "Dziecko & Psychologia"

'Dziecko i psychologia''Dziecko i psychologia' fot: magazyn 'Dziecko'

Magazyn jest już dostępny w kioskach. W środku teksty oraz rozmowy z psychoterapeutami i ekspertami (m.in. Agnieszka Stein, Justyna Dąbrowska, Jesper Juul, Maria Beisert, Katarzyna Schier) teksty na temat emocji (dzieci i rodziców), rozwoju, trudnych sytuacji i wychowania.

Powinno cię również zainteresować: Szkoła cierpliwości dla rodziców

Copyright © Agora SA