"Nie jesteś gorszą matką" - blogerka napisała o presji karmienia piersią. Trafiła w czuły punkt

O wyrzutach sumienia spowodowanych karmieniem dziecka mlekiem modyfikowanym napisała autorka bloga Blond Mama. Czytelniczki były tak poruszone wpisem, że nie mogły pozostawić go bez komentarza.

Czy matka, która nie karmi piersią jest w mniejszym stopniu matką, niż ta, która to robi? Odpowiedź powinna być oczywista, jednak okazuje się, że wcale taka nie jest. Widząc, że ten temat wciąż wśród młodych matek zaliczany jest do kategorii drażliwych, Joanna Borowiec, autorka bloga Blond Mama, postanowiła poruszyć go w jednym ze swoich wpisów.

Historia matki (nie)karmiącej

W artykule "Droga mleczna, czyli karmienie przez mękę" blogerka opisała historię pewnej kobiety, która z powodu powikłań po cesarskim cięciu, miała kłopoty z karmieniem piersią. Dwa dni po porodzie lekarze zdiagnozowali u jej dziecka zapalenie dróg moczowych. Matka wierzyła, że karmienie piersią pomoże dziecku zbudować lepszą odporność i pokonać infekcję.

Niestety, młoda mama przestała produkować pokarm. Bohaterkę wpisu martwiło też to, że antybiotyki podawane dziecku nie działały. Niemowlę musiało być najedzone, żeby jego organizm miał siły na zwalczenie infekcji, więc zaczęto je karmić mlekiem modyfikowanym. Wtedy kobieta poczuła się bezużyteczna jako matka:

Kobieta użalała się nad dzieckiem, które [...] dostaje antybiotyk i jest karmione sztuczną mieszanką. Jaką będzie miało odporność za kilka lat? [...] Użalała się nad sobą, bo nic nie mogła na to poradzić [...]. Użalała się także nad swoimi cyckami, które [...] nie są do niczego potrzebne. Zadaniu, do którego zostały stworzone, nie potrafią sprostać. Porażka.

Kiedy antybiotyk zadziałał, a zdrowie dziecka już nie było zagrożone, mama zaczęła odzyskiwać pewność siebie. Okazało się też, że odporność malucha nie ucierpiała:

To biedne dziecko, hodowane na antybiotyku i mleku modyfikowanym ma się świetnie. Rośnie i rozwija się prawidłowo. Nie ma żadnych kłopotów ze zdrowiem. [...] Czasami jakiś katar się do niego przyczepi. Jednak jego organizm szybko radzi sobie sam, bez leków.

"Mleko modyfikowane to nie zło!"

Wpis blogerki miał dodać otuchy kobietom, które "nie czują się w pełni matkami", ponieważ nie karmią piersią:

wszystkie, które muszą dokarmiać dziecko sztucznym mlekiem! Nie załamujcie się. Karmienie piersią jest piękne, ale jego brak to nie koniec świata. Mleko modyfikowane to nie jest ostatnie zło [...] Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsze, że nie jesteście matkami.

Potrzebny wpis

Czytelniczkom bloga wpis Joanny dodał otuchy, uznały tekst za niezwykle potrzebny. Pochwaliły blogerkę za poruszenie tematu karmienia mlekiem modyfikowanym i w komentarzach opisywały własne doświadczenia z tym typem karmienia:

Po 4 miesiącach karmienia mieszanego podpisuje się pod tym tekstem obiema rękami. Presja laktacyjna i rozpaczliwa walka o pokarm odebrała mi radość z pierwszego miesiąca macierzyństwa. Dokarmiamy synka, bo na samej piersi zwyczajnie nie przybierał. Widzicie? Nawet teraz czuję, że muszę się z tego tłumaczyć. (Kornelia Raniszewska)
Zgadzam się, jednak pewnie niewiele mam karmiących piersią ten tekst poprze, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Trzeba zrozumieć, że po prostu nie wszystkim się udaje, a mleko modyfikowane nie zostało stworzone po to, by kobiety rezygnowały z kp [karmienia piersią], lecz by poratować je i ich dzieci w sytuacjach kryzysowych. (Magdalena Mizioch)
Ja świadomie zrezygnowałam, bo karmienie piersią było niewygodne, złe, ciężkie, uciążliwe i totalnie nie dla mnie. 3 miesiące wytrwałam, potem wybawieniem stało się mm [mleko modyfikowane]. Mimo ogromnych ilości pokarmu, karmić nie chciałam. (Natalia Maros)

To też może cię zainteresować:

Karmienie butelką - najczęstsze wątpliwości rodziców

Butelkowe niemowlę. Syte i zadowolone

Więcej o:
Copyright © Agora SA