Karmiąca matka zmuszona do pozbycia się zapasów mleka na lotnisku w Londynie. Przewoziła... 15 litrów

List otwarty Jessiki Coakley Martinez prowokuje do dyskusji o transporcie naturalnego pokarmu.

Jessica Coakley Martinez z Kalifornii jest pracującą mamą dwójki małych dzieci. Częste podróże służbowe zmuszają ją do ściągania pokarmu i przewożenia go samolotem, w formie ciekłej lub stałej. Naturalne mleko woziła po świecie dla pierwszego dziecka, tak samo robi z ośmiomiesięcznym synkiem, który w czasie jej nieobecności żywi się pokarmem zastępczym. Z wyjazdu służbowego do Europy Coakley Martinez planowała przywieźć do Stanów aż 15 litrów mleka, jednak przeszkodziła jej w tym obsługa londyńskiego lotniska Heathrow.

List otwarty Jessiki Coakley Martinez
List otwarty Jessiki Coakley Martinez www.facebook.com/jessica.coakley.96

List otwarty, który zamieściła na Facebooku udostępniło dalej ponad 4 tysiące użytkowników. Oburzenie internautki wywołały ostre przepisy Heathrow, które zabrania przewozu mleka z piersi, jeśli matka podróżuje bez dziecka. Nie regulują one jednak pokarmu zamrożonego, a w takiej, stałej formie była większość zapasów Jessiki. Obsługa lotniska argumentowała, że zamrożony płyn można rozpuścić na pokładzie. Co więcej, pasażerce odmówiono cofnięcia się do otwartej strefy lotniska, tak aby mogła nadać pokarm jako bagaż.

Jak łatwo sobie wyobrazić, zabezpieczenie takich zapasów kosztowało Amerykankę wiele stresu i wysiłku - ściągała pokarm między zebraniami, w podróży, w biurze, w publicznych toaletach, musiała go także regularnie zamrażać.

Zmusiliście mnie do wyrzucenia do kosza prawie 15 litrów mleka z piersi. Zmusiliście mnie do wyrzucenia dwutygodniowych zapasów pożywienia dla mojego synka. To były też niepoliczalne godziny mojego czasu, energii i niekiedy nawet mojej godności, podyktowane moją chęcią zapewnienia dziecku, wszystkiego, czego potrzebuje. Wy wyrzuciliście to do kosza jak butelkę szamponu i potraktowaliście jako zagrożenie. - pisze na Facebooku Coakley Martinez.

Co ciekawe, autorka listu twierdzi, że nie spotkała się dotąd z podobnymi problemami. W ciągu minionego tygodnia podróżowała samolotem czterokrotnie, za każdym razem z zapasem pokarmu w bagażu podręcznym. Nie wiedziała, że kontrole na Heathrow należą do najbardziej restrykcyjnych w Europie.

Jak uważacie - jak lotniska powinny regulować przewóz odciągniętego pokarmu?

Więcej o: