Gdy Mania miała 11 miesięcy, wspinała się na wulkany i lodowce. Dziś ma 2 lata i widziała kraje od Islandii po Chile

Mario, Karolina i mała Mania to trójka podróżników, którym niestraszny jest brak podgrzewacza do mleka czy przewijaka. Z rodzicami małej podróżniczki rozmawiamy o ich wspólnej wyprawie na Islandię, a także o tym, co czeka rodziców z maleńkim dzieckiem podczas podróży. Kilka tygodni temu ich drużyna powiększyła się o jeszcze jednego podróżnika - Jasia.

Natalia Bet: Islandia, maj, namiot i kilkumiesięczne dziecko. Skąd taki pomysł?

Karolina: Zabrzmi to banalnie, ale od zawsze było to moje marzenie. Na studiach zafascynowała mnie muzyka, kultura i skandynawski design. Już wtedy wiedziałam, że pewnego dnia tam polecę. Nie sądziłam jednak, że będzie to tak szybko i w takim składzie.

Mario: Pomysł na namiot wpadł nam do głowy w drodze powrotnej z Chile do Polski. Zainspirowaliśmy się relacją z podróży na blogu innej rodziny. Stwierdziliśmy, dlaczego nie mielibyśmy spróbować. Szczególnie, że ceny noclegów na Islandii nie należą do najniższych.

Na zdjęciu: Karolina Szymańska i Mania zwiedza Islandię.Na zdjęciu: Karolina Szymańska i Mania zwiedza Islandię. blog Our little adventures

To był wasz pierwszy raz pod namiotem z Manią?

Mario: Tak. Z jednej strony wymagało to od nas sporo przygotowań. Musieliśmy kupić dobry namiot, śpiwory i maty. Wiedzieliśmy, że pogoda z racji wyspiarskiego klimatu jest nieprzewidywalna. Po tej podróży żaden kemping chyba nie będzie nam straszny.

Stało się coś niezwykłego, że tak mówisz?

Mario: Islandia sama w sobie to niezwykłe miejsce, więc na każdym kroku dzieje się coś niezwykłego. Jeśli pytasz o kempingowanie, to niezwykła okazała się pogoda. Przez dwa tygodnie nie spadła praktycznie ani jedna kropla deszczu. Można powiedzieć, czego chcieć więcej? Niestety było przez to bardzo zimno. Były noce, że temperatura spadała poniżej zera.

Karolina i Mania w miejscowości Stykkishólmur w Islandii.Karolina i Mania w miejscowości Stykkishólmur w Islandii. blog Our little adventures

Nie baliście się nocować w takich warunkach z małym dzieckiem?

Karolina: Często zdrowy rozsądek brał górę i spędzaliśmy noc w hostelu albo guesthousie. Dlatego też ta podróż nie okazała się tak niskobudżetowa, jaka miała być na początku.

Mario: Nigdy nie wiedzieliśmy, czy akurat w miejscu, do którego dojedziemy nie będzie śniegu albo tak silnego wiatru, że nie da się rozłożyć namiotu.

Brzmi to jak trudna wyprawa, a nie odpoczynek.

Karolina: Islandia to niesamowita kraina. Nigdy w życiu nic nas tak nie zaskakiwało na każdym kroku, jak tam. Każdy kilometr tej wyspy zachwyca, każe przystanąć na chwilę, podziwiać. Podczas tych czternastu dni widzieliśmy wieloryby, foki, owce, renifery i tysiące ptaków. Staliśmy na zboczach 400-metrowych klifów. Wspinaliśmy się na wulkany i lodowce. Moczyliśmy się w gorących źródłach. Jechaliśmy przez kilkumetrowe śnieżne tunele. Przez zwykłe tunele też jechaliśmy, tylko takie siedmiokilometrowe. Nie daliśmy się wiatrowi, choć kilka razy musieliśmy chować się przed jego podmuchami w samochodzie. Szukaliśmy elfów i maskonurów.

Karolina, Mariusz i Mania podczas podróży po Islandii.Karolina, Mariusz i Mania podczas podróży po Islandii. blog Our little adventures

No dobrze, ale podróż po Islandii przede wszystkim wam sprawiała przyjemność.

Mario: To nie była wyłącznie przyjemność. Islandia była dla nas dużym wyzwaniem. Wymagała od nas nieustannego skupienia. Codziennie musieliśmy np. myśleć czy miejsce, do którego dojedziemy będzie się nadawać do rozbicia namiotu, czy nie. Często się okazywało, że się nie nadaje. Musieliśmy wtedy szukać innych możliwości. Podobnie było z jedzeniem, dostępnością sklepów, cenami. Odległości między miejscowościami są dosyć duże, trzeba było planować wiele rzeczy z dużym wyprzedzeniem.

Karolina, Mario i Mania podczas podróży po Islandii.Karolina, Mario i Mania podczas podróży po Islandii. blog Our little adventures

Ale czy maleńkiej Manii podróż była potrzebna? 

Karolina: Bardzo często słyszymy pytania, czemu „ciągniemy” to dziecko na drugi koniec świata, albo co ono zapamięta z naszych podróży. Pomyślmy przez chwilę, co tak naprawdę pamiętamy ze swoich wakacji, które były pięć lat temu. Zapewne nie pamiętamy dokładnie nazw zabytków, miast czy odwiedzanych miejsc. Pamiętamy emocje. Pamiętamy jak się zgubiliśmy, jak uciekł nam autobus, jak smakowały lody. Dlatego wierzymy w to, że nasze wszystkie podróże zostawią w naszej córce trwały ślad – decyzje, które będzie podejmować jako dorosła kobieta będą wynikiem tych wszystkich emocji, które ją ukształtowały przez lata. Poza tym tak naprawdę nie chodzi o zapamiętywanie, tylko o bycie ze sobą non stop, tak na 100 proc. Więź, która się wtedy tworzy jest nie do osiągnięcia w domu, w codzienności, gdzie wiele spraw nas rozprasza.

Mania w Chile.Mania w Chile. blog Our little adventures

Która podróż okazała się dla was najtrudniejsza?

Mario: W Chile największym wyzwaniem były odległości między kolejnymi punktami. Na Islandii najbardziej zmagaliśmy się z chłodem i wiatrem. Każda podróż jest inna i chyba dzięki temu jest wyjątkowa.

Mania nie chorowała? 

Karolina: Na razie, na szczęście nie musieliśmy podczas podróży odwiedzać lekarzy. Ale jakby Mania albo Jasiek zachorowali, to po prostu odwiedzilibyśmy lekarza, czyli zrobilibyśmy dokładnie to samo co w Polsce. Tam gdzie jedziemy też żyją dzieci, też chorują. Są lekarze i apteki. Mimo wszystko na razie omijamy rejony np. malaryczne lub takie, które wymagają dodatkowych szczepień.

No właśnie, szczepicie swoje dzieci?

Karolina: Nie jesteśmy antyszczepionkowcami. Szczepiliśmy Manię i Jasia. Przeczytaliśmy za i przeciw. Przede wszystkim wiemy jakie są konsekwencję i powikłania chorób, na które szczepimy dzieci. Zestawiając je z potencjalnymi konsekwencjami szczepienia bilans jest dla nas prosty. W trakcie podróży nie musieliśmy się wkomponowywać czy zawieszać dawek, ponieważ nie spędzamy w niej tyle czasu, żeby nie być w stanie podać kolejnej dawki.

Karolina i Mania w Izraelu.Karolina i Mania w Izraelu. blog Our little adventures


Na co dzień żyjecie z podróżowania?

Mario: Nie, normalnie pracujemy, jedno na etacie, a drugie we własnej firmie.

Karolina Szymańska i Mania w Chile.Karolina Szymańska i Mania w Chile. blog Our little adventures

I na koniec, co byście radzili rodzicom, którzy chcieliby zacząć podróżować z dziećmi, ale nie wiedzą od czego zacząć?

Mario: Przede wszystkim nie bać się. Skoro na całym świecie rodzą się dzieci, to znaczy, że z dużym prawdopodobieństwem w miejscu, w które się wybierzemy, będą sklepy a w nich wszystkie niezbędne akcesoria: pieluszki, lekarstwa, jedzenie. Po drugie: dobrze się przygotować, czyli dowiedzieć się jak najwięcej o kraju, do którego się jedzie. I po trzecie: poczytać, posłuchać, porozmawiać z rodzicami, którzy podróżują – nam właśnie takie rozmowy dały najwięcej.

Karolina: Pierwsze razy są najtrudniejsze, dlatego warto zacząć od małej wycieczki niedaleko domu, potem zorganizować wyprawę do innego miasta, by ostatecznie wyruszyć na inny kontynent. Trzeba tylko uważać, bo podróżowanie wciąga – kto raz spróbuje, na pewno będzie chciał do tego wrócić. I to jak najszybciej.

Karolina Szymańska i Mania w Izraelu.Karolina Szymańska i Mania w Izraelu. blog: Our little adventures

***
Podróżnicy są autorami bloga „Our little adventures” oraz „To The Moon And Back” pierwszego magazynu podróżniczego o odkrywaniu świata z maluchami. Bez reklam, biur podróży, z minimalistyczną, oszczędną grafiką. I taki, którym można zainspirować się za darmo. Magazyn do pobrania bezpłatnie na stronie: www.moonandback.pl.

Więcej o:
Copyright © Agora SA